Piotr Guzik: Rozmawiamy blisko końcówki kampanii przed głosowaniem w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Na tym się pewnie nie skończy, więc jak może się sytuacja potoczyć w drugiej turze?
Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola: – To, iż wybory nie zakończą się w pierwszej turze, było oczywiste już na samym początku. Zdecydowanie jestem przekonany, iż wygra Rafał Trzaskowski. Po prostu jest najlepszym ze wszystkich kandydatów.
– Jego sondażowa przewaga nad konkurencją nie jest jednak zbyt wysoka.
– Czas kampanii to nie jest czas łatwy. Każdemu kandydatowi wywleka się jakieś historie z przeszłości. Ale akurat Rafałowi trudno było coś wyciągnąć. Ma natomiast wiele atutów. Przede wszystkim jest samorządowcem, tak jak ja. Samorządowcy są blisko ludzi, znają ich problemy, to nie gabinetowi politycy oderwani od mieszkańców. To człowiek otwarty, ciepły z natury, a także rodzinny. Ma też ogromne doświadczenie międzynarodowe. Robiono mu zresztą zarzuty z tego, iż zna języki obce. Rzecz kuriozalna, bo jak inaczej porozumiewać się za granicą z innymi liderami? A to międzynarodowe obycie ma ogromne znaczenie choćby w kwestii bezpieczeństwa Polski. Dlatego jestem pewien, iż dzięki swojemu doświadczeniu oraz umiejętnościom przekonał do siebie Polaków i ostatecznie wygra.
– A nie jest tak, iż trzyma pan kciuki za jego wygraną, ponieważ widzi pan siebie w kancelarii Rafała Trzaskowskiego?
– Wyraźnie sporo moich konkurentów chce się mnie pozbyć z Opola.
– Z kimkolwiek bym jednak nie rozmawiał, czy to parlamentarzystą, czy samorządowcem, niezależnie od opcji politycznej, każdy mówi, iż w razie wygranej kandydata Koalicji Obywatelskiej chciałby pan pracować u jego boku w Warszawie.
– Często w ten sposób próbuje się umniejszać moje poparcie dla Rafała Trzaskowskiego. Wykazać, iż robię to w zamian za coś. A to nieprawda. Z Rafałem Trzaskowskim dobrych parę lat temu zakładaliśmy stowarzyszenie Wspólna Polska. Działo się to w czasach bardzo trudnych dla samorządu i ogólnie trudnych dla opozycji demokratycznej. Łączy nas wspólny pogląd na Polskę i walka o jej przyszłość.
– Czyli w razie wygranej kandydata Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich nie zobaczymy pana w jego kancelarii.
– Jeszcze raz powtarzam: takie twierdzenia to próba podważenia mojej wiarygodności, kiedy popieram Rafała Trzaskowskiego.
– Pytam o to, ponieważ za przymiarkę do takiego ruchu odczytano niedawną zmianę w pana gabinecie. O tym, iż Łukasz Sowada może być jednym z pana zastępców, słyszałem zresztą już w poprzedniej kadencji. W powierzeniu mu roli wiceprezydenta widzę zresztą pewną analogię do sytuacji sprzed lat, kiedy Ryszard Zembaczyński w swojej trzeciej kadencji mianował pana jednym ze swoich zastępców. Wiele osób mówiło mi wtedy, iż zrobił to po to, aby mógł go pan zastąpić. Czy w Łukaszu Sowadzie widzi pan swojego następcę?
– Skoro wspomniał pan o przeszłości, to przypominam, iż w kilka lat po tym, jak Ryszard Zembaczyński uczynił mnie jednym z wiceprezydentów, zostałem z ratusza usunięty, ponieważ sprzeciwiałem się startowi ówczesnego posła Tadeusza Jarmuziewicza jako kandydata Platformy na prezydenta Opola. Jarmuziewicz nie wszedł choćby do II tury, wybory z popieranym przez PiS Marcinem Ociepą wygrałem ja. Zresztą, jeżeli chodzi o wskazywanie następców, to nie działa to w ten sposób. Uważam, iż mojego następcę wybiorą sami opolanie. To będzie ich decyzja. Natomiast kogo ja widziałbym jako swojego następcę, jest sprawą też absolutnie w tej chwili otwartą.
– Skąd więc powołanie Łukasza Sowady do grona wiceprezydentów?
– W poprzedniej kadencji świetnie sprawdzał się jako przewodniczący rady miasta. Szereg osób ciepło mówi o jego pracy i docenia jego mocne zaangażowanie w sprawy społeczne, rad dzielnic, rozwoju lokalnej infrastruktury czy sportu. Uznałem, iż potrzebujemy takiego wzmocnienia. Co istotne, Łukasz Sowada prezentuje także spojrzenie na świat młodego pokolenia.
– Wiceprezydent Przemysław Zych przestał się sprawdzać?
– Nic z tych rzeczy. Dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków. Widać też, iż od czasu dołączenia do zarządu spółki Centrum Zdrowia udało mu się ożywić jej działalność. To ważne, ponieważ sprawy zdrowia są dla mnie bardzo istotne. Po to powoływaliśmy spółkę, aby poprawić dostęp do lekarzy. I tak się dzieje.
– Jakie cele pan sobie stawia? Nowy stadion już jest.
– Na liście osiągnięć na pewno jest też Centrum Usług Publicznych, Muzeum Polskiej Piosenki i wiele innych spraw. Zaś patrząc w przyszłość, to na pewno chciałbym dokończyć rewitalizację terenu przy ulicy Oleskiej, by w miejscu dawnego stadionu powstał aquapark. Takiego obiektu brakuje nam w całym regionie. Żywym tematem jest modernizacja stadionu żużlowego, bo to ostatni obiekt sportowy czekający na unowocześnienie. Tak naprawdę przed dalszymi krokami w tym kierunku wstrzymuje nas tylko kwestia finalizacji zamiany gruntów z Remtrakiem.
– A co z drogami?
– Tu priorytetem jest most przez Odrę. Niebawem powinniśmy mieć rozstrzygnięcie, co dalej ze średnicówką. Do tego dochodzi modernizacja i rozbudowa obwodnicy północnej. Mamy zaplanowany węzeł w Sławicach, prace budowlane powinny ruszyć jeszcze w tym roku. Chciałbym wypełnić przynajmniej w części strefę ekonomiczną we Wrzoskach, ponieważ miejsca pracy to fundament dobrego funkcjonowania każdego samorządu, a także magnes przyciągający nowych mieszkańców do Opola.
– Coś się rysuje na horyzoncie w tej kwestii?
– Rozmowy trwają, choć obecny czas nie jest sprzyjający. Jak widać i słychać, raczej zachęca się firmy do nieprzenoszenia inwestycji do Polski, tylko do pozostawania w krajach, w których już funkcjonują. Zabiegamy jednak o inwestorów, a przy tym pamiętamy o wzmacnianiu tego, co mamy. Przed nami są dalsze etapy rozwoju Parku Naukowo-Technologicznego. Zamierzamy dalej wzmacniać środowiska akademickie, także w kwestii rozwoju ich infrastruktury. Ważne jest też budownictwo mieszkaniowe. Mamy w planach trzy kolejne budowy. Chciałbym, aby niedługo ruszyły, najpierw musimy jednak pozyskać dofinansowanie.
– A co z obwodnicą południową?
– Ją też miałem na myśli. Pierwsze kroki w tym temacie już wykonaliśmy. Wybudowaliśmy obwodnicą piastowska łączącą obwodnicę północną z węzłem na Niemodlińskiej i mamy dokumentację techniczną na kolejne odcinki wraz mostem przez Odrę.
– Pytam, bo opolscy parlamentarzyści wiele razy mówili o zabiegach o tę inwestycję, a skutków nie widać.
– Wszyscy są gotowi zabiegać o obwodnicę południową, natomiast wyników tych starań póki co przez cały czas nie ma. Ale wierzę, iż to się zmieni. Przedstawiliśmy dwie propozycje sfinansowania tej inwestycji. Pierwsza to pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Tu nie zyskaliśmy akceptacji. Szkoda. Pozostaje więc druga droga: zmiana ustawy i przeniesienie odpowiedzialności za drogi krajowe z miast na prawach powiatu na Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Mamy pierwsze deklaracje, iż to nastąpi.
– Kiedy?
– To już jest po stronie parlamentarzystów i ministrów, ponieważ ta kwestia dogrywana jest na tym poziomie. W kilkudziesięciu miliardach, które państwo chce wydać na drogi za pośrednictwem GDDKiA, obwodnica południowa Opola czy sam most przez Odrę to promil tych wydatków. Potrzebna jest tylko wola polityczna. Dość powiedzieć, iż za czasów PiS dużo mniejszy Niemodlin, Nysa czy Olesno doczekały się obwodnic, a mieszkańcy Opola, w którym obecna koalicja rządząca przy poprzednich wyborach cieszyła się bardzo dużym poparciem, wciąż czekają.
– Nieoficjalnie samorządowcy utyskują, iż czego by nie mówić o poprzedniej władzy, to jej ludzie sprawniej załatwiali pieniądze dla regionu. Patryk Jaki swego czasu chwalił się pozyskaniem dla Opola pieniędzy na różne inwestycje.
– Wokół tego akurat jest więcej legendy, niż faktów. Natomiast potwierdzam, iż pomógł mocno w poszerzeniu miasta. W tym sensie, iż po mojej propozycji tej zmiany był jednym z tych, obok Marcina Ociepy, który mniej się do tego przyznawał, iż nakłaniał ówczesny rząd do tego rozwiązania. I rada ministrów na to przystała.
– A czy pogodził się pan z tym, iż długo jeszcze będzie się panu wypominać współpracę z Patrykiem Jakim czy Januszem Kowalskim? Ten temat wrócił podczas wizyty Rafała Trzaskowskiego w Opolu jako jedno z pytań z widowni.
– Nie tylko się z tym pogodziłem, ale jestem bardzo zadowolony z efektów tej współpracy dla Opola. A to najważniejsze. Politycznie natomiast z tymi panami nie miałem inicjatyw. Poszerzenie granic to było coś epokowego. Szczególnie widać to w czasie, kiedy miasta walczą z depopulacją. To, o czym my mówiliśmy w Opolu dekadę temu, dzisiaj jest bolączką całej Polski. Takie miasta jak Legnica, Kalisz, Sosnowiec czy Zabrze drżą przed skutkami tego zjawiska. My tymczasem kroczymy mocno do przodu. Natomiast akurat w 2015 czy 2016 roku, kiedy współpracowaliśmy, nie mieliśmy jeszcze do czynienia z takim silnymi podziałami i polaryzacją w kraju, jakie są obecnie. Wtedy to był obóz władzy i jego wsparcie przynosiło miastu wiele pożytku.
– A potem przyszedł rok 2017 i zgrzyt o Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki, po którym drogi pana oraz Patryka Jakiego i Janusza Kowalskiego zaczęły się rozchodzić.
– Poziom tamtej imprezy z racji bojkotu artystów był poważnie zagrożony. Radykalnie stanąłem w obronie marki, jaką jest festiwal dla Opola. Skończyło się przełożeniem imprezy na wrzesień, choć TVP Jacka Kurskiego odgrażała się, iż impreza odbędzie się w Kielcach. Od tego czasu zresztą pisowskie media coraz mocniej mnie opluwały i robiły to niemal przez osiem kolejnych lat. W 2020 roku były wybory prezydenckie, w których poparłem Rafała Trzaskowskiego. Po nich założyliśmy stowarzyszenie „Tak! Dla Polski”. A ataki na mnie jeszcze się nasiliły.
– Od półtora roku w Polsce rządzi Koalicja 15 X, która do wyborów szła mając na sztandarach poprawę sytuacji finansowej samorządów. Ale czy ona faktycznie jest lepsza? W projekcie budżetu Opola na 2025 rok z jednej strony był wzrost wpływów z podatków PIT i CIT z 381 do 708 mln zł, ale z drugiej strony z racji obcięcia subwencji oświatowa, wszystkie subwencje wpływające do kasy miasta zmalały z 554 do 264 milionów złotych. Z jednej stronie nieco ponad 300 mln zł więcej, z drugiej niecałych 300 mln zł mniej. Bilans jest dodatni, ale tylko nieznacznie.
– Prezentując budżet na ten rok od początku mówiliśmy, iż rośnie nam on o około 30 mln zł po stronie dochodów. Nie jest to kwota imponująca i wymaga dalszej korekty. Krytykowano nas, samorządowców, za odbieranie czeków od PiS. Przyjmowaliśmy je, ponieważ te pieniądze były dla mieszkańców.
– Tyle, iż takich czeków nie ma.
– Zdaję sobie sprawę z tego, iż po szaleństwach PiS musiał przyjść czas zaciśnięcia pasa. Wcześniej mieliśmy osiem lat rozdawania pieniędzy na lewo i prawo. Przykładem miasto Chełm, które dostało pół miliarda złotych różnych dotacji, a jest trzy razy mniejsze od Opola.
– Pewnie pomogło to, iż tamtejszy prezydent długo trzymał się blisko Marcina Ociepy, byłego wiceministra obrony narodowej.
– A Jarosław Gowin niedawno został jego pełnomocnikiem ds. współpracy z uczelniami. A my teraz musimy wszyscy płacić za rozdawnictwo PiS. Jego ludzie szastali pieniędzmi, których nie było, albo pieniędzmi z kredytu. Nie dziwi, iż teraz trzeba to równoważyć. Stąd moje, a pewnie i wielu innych samorządowców zrozumienie tego, iż trzeba ustabilizować pewne rzeczy w państwie. Ale też nie obraziłbym się, gdyby ktoś okazał się symbolicznym posłannikiem dobrych wieści i przywiózł pieniądze na most czy istotną drogę dla Opola, skoro PiS udało się zrobić coś takiego przy okazji obwodnic Olesna, Nysy czy Niemodlina.
– Opolszczyzna to jednak nie tylko Opole, inne miasta też mają swoje potrzeby.
– Doskonale to rozumiem. Przy czym to w Opolu, w stolicy regionu, mamy kilka największych szpitali w województwie. Są uczelnie wyższe, są najważniejsze jednostki wojskowe. Jest wielki rynek pracy, centra handlowe. Całe województwo do nich dojeżdża. A mimo to, jeżeli chodzi o rozbudowę dróg krajowych, to musimy liczyć tylko na siebie.
– W radzie miasta ma pan koalicję z Platformą. Jak wam się układa współpraca?
– Zawsze mówię, iż zgoda buduje, a niezgoda rujnuje i widać, iż w PO też tak uważają. I oby tak dalej. Dobro mieszkańców jest dla nas na pierwszym miejscu.
– Wygrana Rafała Trzaskowskiego poprawiłaby sytuację samorządowców?
– Zdecydowanie. Na to liczę. I tu nie chodzi o samorządowców, tylko o samorząd, czyli o mieszkańców. Jeszcze raz to podkreślam. Dlatego ja nigdy w swojej polityce nie patrzyłem przez pryzmat tego, iż w samorządzie wspieram wyborców z PiS czy Platformy. Reprezentuję mieszkańców i na ich rzecz działam. Myślę, iż zwycięstwo Rafała po prostu zagwarantowałoby spojrzenie na samorządy jako partnerów, którzy niejednokrotnie wyręczają rząd. Dokładamy mnóstwo pieniędzy do oświaty. Wspieramy służbę zdrowia i policję. Dbamy o seniorów. Podczas wrześniowej powodzi byliśmy na pierwszym froncie walki z wielką wodą.
– A czy liczy pan, iż Rafał Trzaskowski jako prezydent Polski wyjdzie z inicjatywą likwidacji dwukadencyjności w samorządzie?
– Zanim odpowiem, muszę przypomnieć, dlaczego tę dwukadencyjność wprowadzono. Stało się to właśnie w czasach, kiedy tacy samorządowcy jak ja buntowali się przeciwko PiS. Kiedy trafialiśmy na czarne listy, ponieważ braliśmy udział w strajkach kobiet, a potem protestowaliśmy przeciwko wyborom kopertowym. Opozycja nie miała wtedy wyrazistych twarzy. Donald Tusk był w Brukseli, więc to na nas, samorządowców, spadała złość władzy za to, iż walczymy z jej autorytarnymi zapędami. Ta zaczęła nam zmniejszać dopływ pieniędzy, jednocześnie dokładając obowiązków. A potem pojawiła się inicjatywa ograniczenia liczby kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów do dwóch. To było wprowadzone po to, żeby samorząd i samorządowców osłabić. Wydawałoby się więc, iż w sytuacji, kiedy do władzy dochodzi opcja prodemokratyczna, która wygrała także dzięki zaangażowaniu samorządowców, to ten zapis zniknie, prawda?
– Rafał Trzaskowski jako prezydent Polski może wyjść z taką inicjatywą ustawodawczą.
– Czas pokaże.
– Dlaczego?
– Ponieważ do tej pory nie słyszałem jego głosu w tym temacie. Uważam, iż dwukadencyjność jest na rękę wszystkim partiom. Ona kasuje im konkurencję w wyborach. Obecni wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci to w większości reprezentanci mieszkańców, nie partii. Ludzie niezależni, odważni i krytyczni w trudnych czasach, sprawdzeni w działaniu i posiadający poparcie społeczne nie będą mogli już w wyborach startować. To trochę tak, jakby blokować świetnemu sportowcowi możliwość startu w kolejnych Igrzyskach Olimpijskich tylko dlatego, iż podczas dwóch takich imprez zdobył złoto, bo jest za mocny i pewnie wygra znów.
– Ale kadencyjność daje też możliwość zmian w samorządach, gdzie u sterów jest jedna osoba od kilkunastu, a czasem i kilkudziesięciu lat.
– Kadencyjność co do zasady nie jest zła. Złe jest to, iż została zastosowana wybiórczo. Wyłącznie względem jednej grupy ludzi. To jest niesprawiedliwe. Tymczasem mieszkańcy głupi nie są, co widać było np. w Brzegu, gdzie burmistrz Jerzy Wrębiak przegrał. Bez kadencyjności. Nie obrażam się jednak na rzeczywistość. Przede mną jeszcze cztery lata rządów. Teoretycznie mógłbym się teraz zastanawiać, czy nie lepiej podejmować się inwestycji, którymi jeszcze w tej kadencji będę mógł się pochwalić, zamiast podejmować działania takie, jak np. zakup atrakcyjnych gruntów na Malince, które zaprocentują za jakiś czas, i z których śmietankę spije mój następca. Nie mam jednak wątpliwości, iż stawiam na przyszłość miasta i chcę, by ta kadencja była dynamiczna. By nie był to czas czekania tylko na nowego prezydenta.
– Ma pan już pomysł na siebie za cztery lata?
– Na pewno nie będzie łatwo, bo na przestrzeni lat zabiegając o sprawy mieszkańców narobiłem sobie przeciwników. Choć nigdy nie zakładałem, iż będę dożywotnio prezydentem miasta. Będę miał 50 lat i będę szukał pracy. Po prostu.
– Wejście w krajową politykę pana nie nęci?
– Wiele rzeczy mnie nęci, ale przez najbliższe lata mam jeszcze sporo do zrobienia w Opolu. I to mnie pochłania najmocniej. A gdzie się jeszcze moje bogate doświadczenie przyda, czas pokaże. Jestem otwarty na propozycje.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania