Takiej podwyżki urzędnicy jeszcze nie widzieli! choćby 5767 zł miesięcznie

5 godzin temu

Od stycznia 2026 roku urzędników może czekać znacząca zmiana – Związkowa Alternatywa postuluje, by najniższa pensja w administracji publicznej wynosiła aż 5767 zł brutto. To część szerszego żądania 20-procentowych podwyżek dla całego sektora publicznego. Powód? Coraz większe braki kadrowe, odpływ specjalistów do sektora prywatnego i alarmujący spadek atrakcyjności pracy w urzędach. Rząd na razie odpowiada ostrożnie – i proponuje jedynie 3-procentową waloryzację.

fot. Warszawa w Pigułce

Ponad 5700 zł minimalnej pensji w urzędzie? Rewolucja płacowa w administracji coraz bliżej

Od stycznia 2026 roku najniżej opłacani urzędnicy mogą zarabiać choćby 5767 zł brutto miesięcznie. To o ponad 1000 zł więcej niż obecnie. Takie zmiany proponuje Związkowa Alternatywa, która domaga się także ogólnych podwyżek w całym sektorze publicznym. Rząd ma inny plan – i jest on znacznie skromniejszy.

Urzędnicy z najniższą pensją dostaną 5767 zł brutto?

Związkowa Alternatywa chce, by minimalna płaca w instytucjach państwowych i samorządowych wynosiła 120 proc. ustawowej pensji minimalnej. jeżeli propozycja rządu, by ta ostatnia wzrosła do 4806 zł brutto, wejdzie w życie – minimalna pensja urzędnika sięgnie właśnie 5767 zł.

Nowa stawka miałaby objąć osoby zatrudnione na najniższych stanowiskach – m.in. pomocników kuchennych, pracowników obsługi czy pomocników rzemieślników. Pozostali pracownicy administracji mogliby liczyć na proporcjonalnie wyższe wynagrodzenia.

20 procent więcej dla wszystkich. Alternatywa kontra rząd

Oprócz zmiany progu minimalnego wynagrodzenia, związkowcy proponują również podwyżkę płac w całym sektorze publicznym – o co najmniej 20 proc. Ich zdaniem tylko tak duży wzrost może zatrzymać odpływ specjalistów do sektora prywatnego i przyciągnąć nowych kandydatów do pracy w administracji.

Rząd ma jednak inne podejście. Zatwierdzony już projekt zakłada jedynie 3-procentową waloryzację płac w budżetówce – zgodną z prognozowaną inflacją. Alternatywną propozycję przedstawia OPZZ, którego przedstawiciel Norbert Kusiak wskazuje, iż realnym kompromisem byłoby 12 proc.

Przykład z życia: ile naprawdę mogą zyskać pracownicy?

Jeśli w życie wejdzie propozycja Związkowej Alternatywy, urzędnik zarabiający w tej chwili 6000 zł brutto otrzyma od stycznia 2026 roku 7200 zł. Przy podwyżce 12-procentowej byłoby to 6720 zł. W wersji rządowej – zaledwie 6180 zł.

Samorządy walczą o pracowników. Ale nie tylko pieniędzmi

Związkowcy podkreślają, iż problem braku chętnych do pracy w urzędach narasta. Jak pokazują dane, już teraz co druga rekrutacja kończy się fiaskiem – nie udaje się znaleźć żadnego kandydata. W efekcie urzędy działają z opóźnieniami, a część zadań nie jest realizowana na czas.

Odpowiedzią samorządów są nie tylko postulaty płacowe. Burmistrzowie i prezydenci miast coraz częściej sięgają po inne formy motywacji. W Lesznie, Włocławku, Świebodzicach i od niedawna w Szczecinku, urzędnicy pracują już tylko 4 dni w tygodniu, w ramach 35-godzinnego tygodnia pracy.

Burmistrz Szczecinka Jerzy Hardie-Douglas mówi wprost: – Skoro nie mogę ludziom podnieść płac, to poprawiam im warunki pracy. Chcę, żeby urząd był konkurencyjny.

Podobnie tłumaczy swoją decyzję burmistrz Świebodzic: – Trudno przyciągnąć specjalistów, jeżeli w samorządzie zarabia się znacznie mniej niż w prywatnych firmach.

Czy czeka nas przełom od 2026 roku?

Walka o wyższe wynagrodzenia w administracji publicznej nabiera tempa. Związkowcy ostrzegają, iż bez radykalnych zmian w polityce płacowej urzędy przestaną być w stanie realizować swoje podstawowe zadania. Rząd z kolei trzyma się ostrożnych wyliczeń i twardych prognoz inflacyjnych.

Rozstrzygnięcia zapadną prawdopodobnie jesienią – wtedy ruszą prace nad budżetem na 2026 rok. Stawka jest wysoka, bo chodzi nie tylko o pensje, ale o sprawność działania państwa i jakość obsługi obywateli.

Idź do oryginalnego materiału