Sikorski przejrzał Nawrockiego. Prezydent PiS zareagował arogancko

2 dni temu

Wybór Karola Nawrockiego na prezydenta elekta Polski wzbudził gorące emocje, szczególnie w kontekście jego potencjalnej roli w krajowej polityce.

Szef MSZ Radosław Sikorski nie szczędzi krytyki, sugerując, iż Nawrocki ma jedno zadanie od Jarosława Kaczyńskiego: „obalić rząd”. Te słowa, wypowiedziane w Programie Trzecim Polskiego Radia, rzucają cień na intencje prezydenta elekta, wskazując na jego domniemane uwikłanie w partyjne rozgrywki PiS i Konfederacji. Czy Nawrocki rzeczywiście szykuje się do roli politycznego destruktora, czy też jego prezydentura może wnieść nową jakość do polskiej polityki?

Sikorski, komentując wypowiedzi Nawrockiego, nie kryje sceptycyzmu wobec jego kompetencji i intencji. Prezydent elekt, pytany w Polsat News o propozycję MSZ dotyczącą briefingu w sprawach polityki zagranicznej, stwierdził, iż to Sikorski uznaje jego zwycięstwo, a on sam mógłby „zbriefować” ministra, jak dobrze zarządzać instytucjami. „Pewnie zaproszę w pewnym momencie ministra Sikorskiego, jeżeli ma jakieś uwagi czy chciałby mnie zbriefować, to też podzielę się swoim doświadczeniem” – powiedział Nawrocki. Ta arogancja, jak ocenia Sikorski, zdradza brak pokory i nieznajomość realiów dyplomacji. „Jeśli pan prezydent uważa, iż już wszystko wie, to zaczekamy, aż zostanie prezydentem” – ripostował minister, wskazując na nonszalancję Nawrockiego wobec złożoności polityki zagranicznej.

Szczególną kontrowersję wzbudziła deklaracja Nawrockiego o sprzeciwie wobec „bezwzględnego” wejścia Ukrainy do UE. Sikorski, z adekwatną sobie precyzją, wyjaśnił: „Jeśli prezydent elekt pozwoli się zbriefować przez MSZ, to się dowie, iż nie ma czegoś takiego jak bezwarunkowe wejście do UE żadnego kraju, w tym Ukrainy”. Podkreślił konieczność przejścia przez proces screeningu, co wymaga zgodności prawa krajowego z unijnym. Nawrocki, zdaje się, ignoruje te podstawy, co budzi obawy o jego zdolność do reprezentowania Polski na arenie międzynarodowej. Sikorski ironicznie zasugerował, iż jako nacjonalista Nawrocki mógłby „porozmawiać z Wiktorem Orbanem”, wskazując na potencjalne ideologiczne zbieżności, które mogą prowadzić do destabilizacji polskiej pozycji w UE.

Najcięższy zarzut Sikorskiego dotyczy jednak intencji Nawrockiego. „Wierzę w czystość tych intencji” – powiedział z przekąsem, dodając: „Uważam, iż będzie miał tylko to jedno zadanie od Kaczyńskiego, czyli obalić rząd”. To oskarżenie sugeruje, iż Nawrocki nie będzie prezydentem wszystkich Polaków, ale narzędziem w rękach PiS, dążącym do przejęcia władzy przez partię Kaczyńskiego i sprzymierzoną Konfederację. Zapowiedź Nawrockiego o jednostronnym wypowiedzeniu paktu migracyjnego tylko wzmacnia te obawy. Sikorski słusznie zauważył: „To nie wróży dobrze, iż elekt sobie wyobraża, iż będzie prowadził politykę europejską, bo to nie jest kompetencja prezydenta”. Takie podejście może prowadzić do konstytucyjnego chaosu i podważania roli rządu w kształtowaniu polityki zagranicznej.

Mimo krytyki, Sikorski dostrzega pozytywy, jak choćby spotkanie Nawrockiego z szefem NATO Markiem Ruttem, które „pokazuje szacunek dla Polski”. Jednak choćby ten gest nie równoważy obaw o przyszłość prezydentury Nawrockiego. Jego brak doświadczenia w dyplomacji, połączony z wyraźnym partyjnym zabarwieniem, budzi pytania o zdolność do pełnienia roli strażnika konstytucji. Zgromadzenie Narodowe, zaplanowane na 6 sierpnia, może otworzyć nowy rozdział w polskiej polityce – pytanie, czy będzie to rozdział stabilności, czy chaosu sterowanego z Nowogrodzkiej. Sikorski, z całą swoją dyplomatyczną wprawą, zdaje się ostrzegać: prezydentura Nawrockiego może być bardziej zagrożeniem niż szansą dla Polski.

Idź do oryginalnego materiału