Jastrzębski: Zielony ład i zbrojenia

myslpolska.info 7 godzin temu
Gdy w styczniu tego roku Europejska Partia Ludowa (w skład, której wchodzi Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe) żądała zniesienia części zapisów „Zielonego Ładu”, byłem pewny, iż to zagrywka pod publiczkę. Cytując klasyka cóż szkodzi obiecać. Gdy Europejska Partia Ludowa zaproponowała powrót do mniej restrykcyjnej polityki klimatycznej sprzed 2019 roku i wydaliła się siebie dokument podpisany przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen i dzisiejszego Kanclerza Niemiec Friedricha Merza mówiący, iż polityka „Europejskiego Zielonego Ładu” uchwalona w 2020 roku wymaga pilnych zmian, pisałem, iż jest on mniej warty niż papier toaletowy. Kiedy w kampanii prezydenckiej Rafał Trzaskowski powiedział, iż „Zielonego Ładu już nie ma”, twierdziłem, iż łże jak Tusk. I miałem rację!
Komisja Europejska w tej chwili zaproponowała zmianę unijnego prawa o klimacie, ustanawiając unijny cel klimatyczny na 2040 roku polegający na ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych netto o 90 % w porównaniu z poziomami z 1990 roku. Eurokraci powołują się przy tym na rzekome „silne poparcie obywateli dla działań UE w dziedzinie klimatu”. Ten pomysł oznacza całkowite zarżnięcie resztek polskiego przemysłu. To uderzenie w polskie rolnictwo. I w końcu to wielki rabunek pieniędzy polskich rodzin. Oczywiście w finale trochę popuszczą i wydłużą ostateczny czas. Po to by mogli się ogłosić obrońcami swoich narodów. To są wszystko brednie.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w to, iż przemysł Unii Europejskiej ma decydujący wpływ na klimat naszej planety. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy, iż Tylko całkowicie odklejony naiwniak uwierzy w to, iż w ślad Unii Europejskiej pójdą Stany Zjednoczone, Chiny, Indie, Rosja, Arabia Saudyjska, Indonezja itd. Trzeba skończyć z powtarzaniem tych kretyństw, iż rozwijamy się tylko i wyłącznie dzięki Unii Europejskiej, wspieraniu jej pomysłów i przestrzeganiu brukselskich dyrektyw.
Państwa narodowe mają swoje interesy. Światowe korporacje mają swoje interesy. Nikt poważny nie wierzy w te bzdety o braterstwie, wspólnocie, wspólnej przyszłości i fetyszu podróżowania bez paszportu. Moim zdaniem w większość tych szaleńczych pomysłów to działania lobbystów poważnych państw i korporacji. Każdy w miarę przytomny człowiek zdaje sobie sprawę z tego, iż Stany Zjednoczone, Chiny, Indie, Rosja opłacają fachowców, którzy osłabiają państwa Europy i pchają w najbardziej absurdalne rozwiązania.
Przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski pisał: „Uważam to za rzecz bardzo pożyteczną zastanawiać się od czasu do czasu nad tym, co bym robił, gdybym był wrogiem Polski, gdyby odbudowanie Polski było mi niedogodne i gdyby mi chodziło o jej zniszczenie. Otóż przede wszystkim używałbym wszelkich wysiłków i nie żałowałbym żadnych ofiar na to, ażeby nie dopuścić do zapanowania w tym kraju zdrowego rozsądku, ażeby postępowaniem Polaków nie zaczęła kierować trzeźwa ocena stosunków i położenia ich państwa. Utrzymywałbym w Polsce na swój koszt legion ludzi, których zajęciem byłoby szerzenie zamętu pojęć, puszczanie w obieg najrozmaitszych fałszów, podsuwanie najbardziej wariackich pomysłów. Ilekroć bym zauważył, iż Polacy zaczynają widzieć jasno swe położenie i wchodzić na drogę do naprawy stosunków i do wzmocnienia państwa, natychmiast bym zrobił wszystko, żeby odwrócić ich uwagę w inną stronę, wysunąć im przed oczy jakieś nowe idee, nowe plany, wytworzyć jakiś nowy ruch, w którym by rodząca się myśl zdrowa utonęła”. Dlaczego w Europie ma być inaczej? Ta zasada tutaj jak najbardziej obowiązuje. I to choćby nie idzie o to, iż inne państwa uważają Europę za wroga. Wystarczy, iż uważają ją za poważnego konkurenta lub potencjalnego konkurenta.
Oprócz tej globalnej gry, toczy się również gra bardziej lokalna. Poważne państwa Europy, nie uważają Unii Europejskiej za złotego cielca, któremu trzeba składać pokłony. One uważają Unię za doskonałe narzędzie zwiększające ich wpływy, zasobność i bezpieczeństwo. Nie są wstanie dzisiaj konkurować z Chinami czy Stanami Zjednoczonymi, ale są wstanie wydoić Polskę lub Rumunię.
W dużej mierze dotyczy to również NATO. Propaganda prowojenna w obozie euroatlantyckim ma na celu dojenie narodów (społeczeństw), które znajdują się w środkowej części kontynentu. Dziedzictwem rządów solidarnościowych i postsolidarnościowych jest jaśniepańska pogarda do wszystkiego co na Wschodzie. Zwariowali nie tylko styropianowcy. Był prezydent Aleksander Kwaśniewski twierdzi, iż nasze bezpieczeństwo zależy od przetrwania Ukrainy. Nie wyjaśnia jednak na czym to ma polegać. Być może pomylił mu się interes naszego narodu, z własnym interesem. Bo ja nie utożsamiam interesu Polski z interesem spółki pana Mykoły Złoczewskiego. Dzięki rusofobii dzisiaj wielu naprawdę uwierzyło, iż „ruskie” tylko czekają, by wkroczyć do Polski i anektować białostocczyznę.
Stąd komenda trzeba sie zbroić, nie wywołała żadnego znaczącego sprzeciwu. A to zbrojenie polega przede wszystkim na tym, by produkowana broń na zachodzie była kupowana za gigantyczne przez państwa takie jak Ukraina, Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia, Finlandia. Słusznie zauważa redaktor naczelny „Myśli Polskiej” Jan Engelgard: „Amerykanie, zainteresowani wciskaniem każdemu swojej broni za wielkie pieniądze, wskazują Polskę jako przykład dla ociągających się państw NATO. Aby uzasadnić te horrendalne wydatki (ok. 200 mld złotych rocznie!) – bije się w wojenne tarabany, ujawnia plany ewakuacji dzieł sztuki na wypadek wojny, przy praktycznym braku sprzeciwu Sejm upoważnia prezydenta do wypowiedzenia konwencji o niestosowaniu min przeciwpiechotnych, snuje się plany budowy schronów, trwa budowa Tarczy Wschód”. Przeznaczamy w bezrozumnym amoku na zbrojenia gigantyczną kwotę 5% PKB. Kupujemy ogrom sprzętu, który w znacznym stopniu oddajemy Ukrainie.
Wojna jest mało prawdopodobna. Ja nie wierzę w to, iż Białoruś czy Federacja Rosyjska zaatakują jakieś państwo będące w NATO. I nie tylko dlatego, iż jest w NATO, ale nie mają ku temu żadnego interesu. Naprawdę kilka jest państw na świecie, które robią politykę nie mając w tym żadnego interesu. Zarządzanie strachem jest skuteczne, doskonale ta sztuka jest opanowana przez PO i PiS. Nikt praktycznie nie ma odwagi krzyknąć „Król jest nagi”. Owce są straszone całe życie strasznym wilkiem, który ma przyjść z lasu i je zjeść. Wilk przychodzi bardzo rzadko, czasem wcale. Owieczki są dokładnie strzyżone oraz pilnowane przez całe życie. Na koniec przychodzi ten co, który straszył i pilnował by je zarżnąć. Pies pomocnik dostaje ochłapy.
Dobrobyt jest efektem pracy i uczciwej płacy, a nie dotacji, emigracji i regulacji. Pokój jest wynikiem przede wszystkim mądrej polityki międzynarodowej i układów handlowych, nie ilości kupionych czołgów, zamówionych łodzi podwładnych ,groźnych sztandarów i krzepiących legend. Trzeba kierować nasz kraj na drogę naturalnego rozwoju, trzeba przywrócić prymat gospodarki produkcyjnej nad spekulacyjną, trzeba przywrócić moralny i społeczny sens kulturze, trzeba zachować tradycyjny model rodziny, narodu i państwa. By jednak to zrobić, trzeba obalić wiarę w świętą dwójcę – Unie Europejską i NATO.
Nie postuluje natychmiastowego wyjścia z Unii Europejskiej. Bo to nie jest realne. Przykład Węgier i Słowacji pokazuje, iż można balansować i odzyskiwać przynajmniej w jakiejś części to co utraciliśmy w procesie dostosowywania. Ale bezwzględnie tym właśnie należy grozić Brukseli. Mądre państwo inwestowałoby w silny ruch Nie dla Unii Europejskiej. Bo dzięki niemu mogłoby mówić, „myśmy chcieli, ale „barbarzyńcy u bram” gotowi nas wyprowadzić z UE. Więc musicie brać to pod uwagę i nam poluźnić kaganiec i smycz”. Hiszpania pokazała nam, ze ten mechanizm jest realny choćby w stosunku do NATO. Madryt miał siłę powiedzieć nie dla 5% PKB na zbrojenia, i sprawa odłożona jest na dekadę. Unia Europejska to kolos na glinianych nogach. Prędzej czy później padnie. Warto byśmy byli przygotowani i jak najmniej ładowali pieniędzy w tego żywego trupa.

Łukasz Jastrzębski

Idź do oryginalnego materiału