„Bóg zapyta nas, czy dbaliśmy o świat, który stworzył. Jaka będzie nasza odpowiedź?” – to pytanie papieża Leona XIV w Castel Gandolfo podczas środowej konferencji „Raising Hope for Climate Justice” wciąż dzwoni mi w uszach. A wiecie, kto już znalazł na nie odpowiedź? Prezydent Karol Nawrocki. Brzmi to mniej więcej tak: „Nie planuję”. Nie planuje pojechać na COP30, nie planuje rozmawiać o klimacie, nie planuje choćby udawać, iż go to obchodzi. Papież mówi o rachunku sumienia, a polski prezydent wybiera polityczne wagary.
I ten kontrast boli mnie szczególnie. Papież wzywa do nawrócenia serca, do troski o stworzenie jako część miłości do Boga i bliźniego, Nawrocki woli trzymać swoje serce w sejfie obok weta wobec farm wiatrowych. „Nie planuję” staje się symbolem polskiej polityki klimatycznej – wygodnej, biernej i pełnej udawanej neutralności. Kiedy świat woła o działania, Polska pozostaje milcząca, a prezydent daje przykład, iż najprostsze rozwiązania – uczestnictwo, dialog, odpowiedzialność – można po prostu zignorować.
Poprzednik Nawrockiego, Andrzej Duda, przynajmniej udawał, iż ma coś do powiedzenia. W Katowicach na COP 24 chwalił się dwustuletnimi zapasami węgla, w egipskim Szarm el-Szejk na COP27 kpił z Dominiki Lasoty pytającej o OZE, a w Baku podczas COP29 zachwycał się „skarbami” Ilhama Alijewa. To było żenujące, ale świat widział, iż Polska istnieje. Nawrocki poszedł krok dalej i wybrał strategię strusia: niewidzialny i cichy, żeby nikt nie musiał mu przeszkadzać. Papież apeluje o jedność całej rodziny ludzkiej w poszukiwaniu zrównoważonego i integralnego rozwoju, Nawrocki wybiera komfortowe „nieobecny = niewinny”.
Leon XIV jasno mówi, iż degradacja środowiska wiąże się z ubóstwem i cierpieniem najbardziej bezbronnych. Pracując ze starszymi, chorymi, rodziny z dziećmi widzę, iż płacą oni często rachunki większe niż możliwości ich portfela, a polska prawica blokuje inwestycje w odnawialne źródła energii. To moralna hipokryzja w wersji hard. Powołują się na „obronę życia”, a gdy papież przypomina, iż ochrona stworzenia jest moralnym obowiązkiem, nagle udają głuchych.
Sama nauka nie wystarczy, mówi papież – potrzebne jest nawrócenie serca. Ja wiem, co to znaczy, bo mogę rozmawiać godzinami o emisjach, miksie energetycznym i transformacji. Ale jeżeli w sercu nie ma w tym troski o człowieka, to zostaje tylko technokracja. Tyle iż Nawrocki pokazuje coś gorszego: serce odwrócone tyłem, ucieczka od odpowiedzialności, wygodna obojętność. Kiedy papież woła: „Musimy przejść od gromadzenia danych do troski”. Prezydent przechodzi od troski do świętego spokoju.
I dlatego ten kontrast między Castel Gandolfo a Warszawą jest dla mnie tak bolesny. Z ust papieża padają słowa o sumieniu, o wspólnym domu i o odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń. Z ust Karola Nawrockiego cisza. Papież zadaje pytanie, które dotyka każdego wierzącego: „Jaka będzie twoja odpowiedź?”. Nawrocki swoją już dał: „Nie byłem, nie widziałem, nie planowałem”. A ja wiem jedno: na sądzie ostatecznym takie tłumaczenie nie przejdzie.