Energia zamiast ideologii. Dlaczego weto Nawrockiego szkodzi Polsce

2 dni temu
Zdjęcie: Nawrocki


Decyzje polityczne zawsze budzą emocje, zwłaszcza gdy dotyczą tak wrażliwej kwestii, jak ceny energii i bezpieczeństwo energetyczne. Prezydent Karol Nawrocki, wetując ustawę wiatrakową, wywołał jednak nie tylko emocje – wywołał sprzeciw. Najnowszy sondaż SW Research dla Onetu pokazuje, iż niemal 40 proc. Polaków nie zgadza się z tą decyzją, podczas gdy jej zwolenników jest mniej, 36,4 proc. Reszta, blisko jedna czwarta, pozostaje w zawieszeniu, nie mając zdania.

Widać zatem, iż weto nie stało się powodem do narodowej dumy czy zjednoczenia wokół głowy państwa. Stało się źródłem podziałów i wątpliwości. A to nie jest rola prezydenta – jego decyzje powinny umacniać poczucie stabilności, a nie podsycać chaos.

Zawetowana ustawa nie była wolna od kontrowersji, jak każda regulacja dotycząca inwestycji. Ale jej podstawowe założenia odpowiadały na realne potrzeby Polski. Kluczowa zmiana – zniesienie zasady 10H i ustalenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań na 500 metrów – miała umożliwić rozwój nowych inwestycji wiatrowych. Szacowano, iż pozwoliłoby to zwiększyć zainstalowaną moc turbin lądowych choćby o 60–70 procent.

Oznacza to więcej zielonej energii, mniej uzależnienia od paliw kopalnych i w konsekwencji – tańszy prąd dla gospodarstw domowych. Zmiany przewidywały także repowering, czyli wymianę starych turbin na nowe, znacznie bardziej wydajne. Wszystko to miało sprawić, iż Polska wreszcie zacznie doganiać europejskich sąsiadów pod względem udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym.

Prezydenckie weto zatrzymało ten proces.

W badaniu SW Research pada jednoznaczne pytanie: „Czy popiera Pani/Pan decyzję prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu tzw. ustawy wiatrakowej, mimo iż zawierała ona zapis o zamrożeniu cen energii?”. Wynik mówi sam za siebie: więcej osób jest przeciw niż za.

Polacy wiedzą, iż odnawialne źródła energii to nie fanaberia, ale konieczność. Wysokie rachunki, ryzyko szantażu energetycznego i zmieniający się klimat to fakty, z którymi trzeba się zmierzyć. Dlatego nieprzypadkowo premier Donald Tusk przypomniał, iż „wiatraki są w Polsce potrzebne, bo wówczas energia będzie tańsza”. I dodał: „Niezależnie od weta prezydenckiego, zwiększymy moc wiatraków lądowych, przede wszystkim przez tzw. repowering (…) ten prąd tak czy inaczej popłynie z wiatraków”.

Premier zapewnił też, iż ceny energii pozostaną zamrożone. Rząd próbuje więc szukać innych rozwiązań, obchodząc prezydenckie blokady. Ale czy tak powinna wyglądać polityka państwa? Czy prezydent ma być przeszkodą, którą trzeba omijać, zamiast partnerem, z którym można współpracować?

Decyzja Nawrockiego rodzi pytanie o to, w czyim imieniu działa prezydent. Bo skoro sondaże pokazują, iż więcej Polaków sprzeciwia się jego decyzji, trudno mówić, iż jest to głos narodu. Raczej głos politycznego środowiska, które z różnych względów od lat patrzy na energetykę wiatrową z nieufnością.

Prezydentura nie powinna być zakładnikiem partyjnych fobii. Tymczasem w sprawie wiatraków widać wyraźnie, iż weto nie wynikało z troski o obywatela, ale z chęci wysłania politycznego sygnału. Tyle iż sygnały nie ogrzeją domów zimą, a polityczne deklaracje nie obniżą rachunków.

Polacy oczekują prostych, pragmatycznych działań: tańszego prądu, bezpiecznych inwestycji, stabilnych przepisów. Tymczasem prezydent Nawrocki postawił na gest, który niewielu rozumie i jeszcze mniej osób popiera. W tym sensie jego decyzja jest symbolem szerszego problemu – braku kontaktu władzy z oczekiwaniami społecznymi.

Prezydent, wetując ustawę, nie tylko wstrzymał rozwój energetyki wiatrowej. Dał też sygnał, iż woli polityczny spór od realnych rozwiązań. A to, jak pokazuje sondaż, coraz mniej Polaków akceptuje.

Idź do oryginalnego materiału