Z wielką pompą, konferencją i nową stroną internetową Zarząd Zieleni Miejskiej uruchomił licznik drzew. Narzędzie miało być przełomem – przejrzyste, dostępne dla wszystkich, pokazujące dzień po dniu, jak w Krakowie przybywa zieleni. I rzeczywiście, wygląda efektownie: kolorowa grafika, wykresy, lokalizacje nasadzeń, konkretna liczba – 21 658. Tyle drzew, według miejskich deklaracji, posadzono od początku kadencji. Tylko jest jeden problem. Ten licznik… stoi. I stoi już od kilku dni.
W Krakowie każdy, kto wejdzie dziś na stronę drzewa.um.krakow.pl, zobaczy dokładnie ten sam wynik co w dniu premiery. I choć mieszkańcy zaczęli śledzić licznik niemal jak kursy walut, wyczekując każdej nowej sztuki zieleni, to ich entuzjazm gwałtownie zwolnił. Bo – jak się dowiedzieliśmy – licznik nie działa tak, jak działa większość liczników. Nie aktualizuje się codziennie, nie działa „na żywo”, nie reaguje na każdą łopatę ziemi.
Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem ZZM, dane na stronie będą aktualizowane… raz na kwartał. Dokładnie cztery razy w roku. Jak poinformowała Aleksandra Mikolaszek, rzecznik prasowy jednostki:
– Jednostki miejskie zobowiązane są do kwartalnego raportowania nasadzeń, które zbiera Zarząd Zieleni Miejskiej i przekazuje do zamieszczenia i widoczności w liczniku na stronie.
Innymi słowy: choćby jeżeli dziś w jednym z krakowskich parków ktoś właśnie sadzi nowe drzewo – licznik tego nie pokaże. Ani jutro. Ani za tydzień. Dopiero w momencie kwartalnego „zbiorczego wrzutu” liczba drzew może się zwiększyć.
Dla porządku: nie jest to błąd techniczny, ani efekt zaniedbania. To po prostu zaplanowany mechanizm. Dodatkowo – co również potwierdził ZZM – w tej chwili w Krakowie w ogóle nie prowadzi się nasadzeń drzew. Mamy lato, a według obowiązujących zasad sadzi się drzewa tylko wiosną i jesienią, chyba iż wyjątkowo sprzyjają temu warunki pogodowe. Takich warunków jednak ostatnio nie było.
– Na chwilę obecną, w okresie letnim, sadzenie drzew nie jest prowadzone – informuje ZZM.
Czy więc licznik będzie przez całe lato wyglądał dokładnie tak samo? Bardzo możliwe. I to mimo pierwotnej narracji, iż mieszkańcy będą mogli „śledzić na bieżąco”, jak rośnie miejska zieleń. Intencja – chwalebna. Pomysł – na pierwszy rzut oka świetny. Tyle iż jego realizacja mocno rozminęła się z oczekiwaniami.
Bo choć nie brakuje dziś w Krakowie osób, które regularnie zaglądają na stronę licznika z nadzieją, iż wskoczy choć jedna nowa cyfra – to miejskie tempo raportowania najwyraźniej nie nadąża za społecznym entuzjazmem.
Może więc warto było od razu powiedzieć: to nie licznik „na żywo”, a raczej zielony kwartalnik.
Jarek Strzeboński