„Zagubienie”, które kiedyś nazwiemy głupotą

myslpolska.info 2 godzin temu

Niedawno ktoś napisał, iż polska lewica „wpatruje się”, czyli bezgranicznie zaufała unijnej biurokracji, a prawica – amerykańskiej. Jak słusznie stwierdzono, obie postawy są „wyrazem bezsilności i zagubienia” (M. Zakrzewski, Z. Janowski, Polska na zakręcie, DGP nr 76 z 2025 roku).

Z satysfakcją warto odnotować, iż na łamach tak zabetonowanego ideologicznie medium, które dziś prowadzi (swoją) wojnę z Rosją pod urojonym przywództwem amerykańskim, pojawiają się tego rodzaju wypowiedzi. Na nawrócenie nigdy nie jest za późno, zwłaszcza gdy idzie o nawrócenie zgodnie z polskimi interesami.

Od lat upominam się o konieczność wypracowania własnych diagnoz i prognoz, które nie są ani „proeuropejskie”, ani „proamerykańskie”, ani tym bardziej „prorosyjskie”. Warto zastanowić się skąd się bierze nasze polskie „zagubienie” (od ponad pięciu lat używam tego określenia, charakteryzując obowiązujące w Polsce diagnozy polityczne i ekonomiczne tylko po to, aby nikogo nie urazić dosłownością – wszak kiedyś nazwiemy to głupotą). Powodów jest wiele, więc powiem tylko o najważniejszych.

Po pierwsze, myślą tak ludzie urobieni od kilkudziesięciu lat przez propagandowe rozgłośnie radiowe z „Wolną Europą” na czele; to ich głowy do syta nasączono wyidealizowanym, ale jednocześnie głupkowatym obrazem „Zachodu”, a zwłaszcza „Stanów”, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ci ludzie chyba naprawdę uwierzyli, iż owym Zachodem rządzą tabuny urzędasów, którzy nic tylko chronią „uniwersalne wartości liberalne” oraz poświęcą wszystko, aby bronić „każdej piędzi ziemi wolnego świata”. Najbardziej zastanawiające jest to, iż ci ludzie zaliczają również nas do owego „wolnego świata”, bo stacjonują tu (co prawda rotacyjnie) amerykańskie wojska.

Po drugie, drugą grupą kustoszy owego „zagubienia” są opłacani lobbyści, ogłupiający nas w sposób zawodowy. Do niedawna nie uświadamialiśmy sobie stanu korupcji „środowisk opiniotwórczych”, dopóki prezydent Donald Trump nie obciął rządowych funduszy, które szły od dziesięcioleci na ten cel. Okazuje się, iż opowiadanie głupot o np. „strategicznym sojuszu”, który (jakoby) nas od dawna łączy z Waszyngtonem, było zajęciem przynajmniej dla niektórych raczej opłacalnym. Prawdopodobnie nie lepiej jest w przypadku propagandystów europejskich. Od kilkadziesiąt lat zajmuję się zawodowo podatkami i znam z bliska bagno legislacyjne tej dziedziny, gdzie rządzą lobbyści branżowi, biznes zajmujący się ucieczką od opodatkowania oraz… niekompetencja. Przez pewien czas byłem jednak naiwnie przekonany, iż jest to enklawa patologii, a gdzieś indziej jest dużo lepiej. Sądzę, iż od początku byłem w błędzie.

Trzecią grupę deponentów owego zagubienia stanowią zwykli koniunkturaliści i karierowicze, którzy zawsze muszą płynąć z głównym nurtem. Na nich zawsze można liczyć i odradzają się w każdym pokoleniu. Pamiętam „prywatną” rozmowę z pewnym liberałem, który kiedyś natrętnie głosił potrzebę „uproszczenia podatków”, a zwłaszcza podatku dochodowego. Nomen omen, nie można go było podejrzewać o brak wiedzy na ten temat – stąd mój dysonans poznawczy: skoro nie jesteś dyletantem i wiesz, iż nie ma prostego podatku dochodowego, to po co opowiadasz te dyrdymały? Opowiedział mi uczciwie (za to bardzo dziękuję): w ten sposób uzyskuje – jak sam twierdził – „wejście do mediów głównego nurtu”, bo – jak widać – ogłupienie jest tam w cenie.

Każdy, kto będzie w opozycji do kustoszy owego „zagubienia”, będzie wykluczony z obiegu medialnego, a teraz bezwzględnie atakowany pod pretekstem „walki z dezinformacją”.

Nie załamujemy rąk: głupota nie musi zwyciężyć. Likwidacja „Wolnej Europy” oraz brak funduszy na propagandę spowodują, iż szereg wyznawców skurczy się do nieistotnych rozmiarów, a karierowicze podłączą się do nowej poprawności.

prof. Witold Modzelewski

Myśl Polska, nr 19-20 (11-18.05.2025)

Idź do oryginalnego materiału