Woś krzyczy o komunizmie. Żurek naprawia to, co PiS zniszczył

17 godzin temu
Zdjęcie: Żurek


Michał Woś znów atakuje sędziego, który od lat broni niezależności wymiaru sprawiedliwości. Gdy Waldemar Żurek próbuje przywrócić normalność po epoce Ziobry, dawni ministrowie PiS oskarżają go o „stalinowskie metody”. W rzeczywistości to oni przez lata rządzili prawem jak prywatnym folwarkiem.

Kiedy polityk z partii, która przez osiem lat niszczyła niezależność polskiego sądownictwa, zarzuca komuś „stalinowskie metody”, trudno powstrzymać ironię. Tak właśnie zrobił Michał Woś, komentując rozporządzenie ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka dotyczące zasad losowania sędziów. Słowa posła PiS to podręcznikowy przykład hipokryzji i oderwania od rzeczywistości.

„To rozporządzenie mieści się tylko w granicach prawa stalinowskiego, bierutowskiego albo leninowskiego z Rosji Sowieckiej” – stwierdził Woś w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl. Nie sposób nie zauważyć, iż to właśnie jego środowisko przez lata wprowadzało w Polsce rozwiązania rodem z tych reżimów: manualne sterowanie sądami, partyjne nominacje, nocne zmiany ustaw, podporządkowanie KRS woli ministra Zbigniewa Ziobry.

A dziś, gdy Waldemar Żurek – sędzia znany z odwagi, niezależności i walki o praworządność – wprowadza rozwiązania mające usprawnić system przydzielania spraw, nagle Woś dostrzega w tym „zagrożenie dla demokracji”. To groteska w czystej postaci.

Waldemar Żurek – symbol sędziowskiej niezależności i sprzeciwu wobec upartyjnienia wymiaru sprawiedliwości – od lat jest celem brutalnych ataków ze strony polityków PiS. Gdy sędziowie stawali w obronie Konstytucji, Woś i jego koledzy wprowadzali przepisy pozwalające ministrowi sprawiedliwości dowolnie karać i przenosić sędziów, tworząc atmosferę strachu.

Dziś Woś mówi: „To jest rażące naruszenie prawa z perspektywy Polski konstytucyjnej, ale też z perspektywy etyki i filozofii prawa”. Trudno o większy absurd. Mówi to człowiek, który był wiceministrem w resorcie Ziobry, współodpowiedzialnym za dewastację systemu sądowego, za upolitycznienie Krajowej Rady Sądownictwa i za próbę podporządkowania sędziów partii rządzącej.

Właśnie ci politycy przez lata decydowali, kto może orzekać, a kto zostanie odsunięty. To wówczas zniknęła zasada losowego przydziału spraw, a sędziów dobierano często według klucza lojalności wobec władzy. Teraz, gdy Żurek próbuje ten bałagan uporządkować, Woś krzyczy o „bezprawiu”.

Woś sugeruje, iż Żurek chce „zapewnić bezkarność swoim, a ścigać opozycję”. Twierdzi: „Równie dobrze mogliby wysyłać do zatwierdzenia z Ministerstwa Sprawiedliwości wyroki skazujące opozycję”. Takie słowa to klasyczna projekcja – oskarżanie innych o to, co samemu się robiło. Bo to właśnie rządy PiS-u przyniosły Polsce przypadki dyscyplinowania niezależnych sędziów, wykorzystywania prokuratury do celów politycznych i wyroków wydawanych pod presją polityczną.

Żurek natomiast nie tworzy nowego autorytarnego porządku, tylko próbuje przywrócić odpowiedzialność i przejrzystość. Jego rozporządzenie ma zapewnić, by decyzje o przydziale spraw nie zapadały za zamkniętymi drzwiami. Ma też przywrócić równowagę między administracją sądową a sędziami orzekającymi – czyli dokładnie to, o co od lat apelowała Unia Europejska i środowiska prawnicze.

Woś posuwa się choćby do porównań z komunizmem, mówiąc: „Podobną koncepcję mieli komuniści. Zarówno komuniści, jak i PO doskonale wiedzą, iż gdy sprawy sędziom przydziela władza, to wyroki wydaje partia”. Brzmi to jak parodia logiki. Bo to właśnie Zbigniew Ziobro – polityczny mentor Wosia – wprowadził system, w którym partia decydowała o karierach sędziów, a rzecznicy dyscyplinarni ścigali tych, którzy krytykowali władzę.

Żurek nie przydziela spraw „palcem”, jak sugeruje poseł PiS. Wręcz przeciwnie – jego celem jest odbudowa zaufania do wymiaru sprawiedliwości i zakończenie ery politycznych wpływów na wyroki.

Kiedy Michał Woś mówi o „przyzwoitym zachowaniu sędziów”, brzmi to jak kpina. Sędziowie przez lata zachowywali się przyzwoicie – mimo gróźb, nagonki i propagandy ze strony PiS. To dzięki ludziom takim jak Waldemar Żurek polskie sądy wciąż mają szansę być niezależne, a obywatele – wierzyć, iż sprawiedliwość nie jest partyjna.

Woś może próbować odwracać role i wcielać się w obrońcę praworządności, ale jego słowa są równie wiarygodne, jak kazanie o skromności wygłaszane przez milionera z rządowego gabinetu. Polska potrzebuje dziś nie takich polityków jak Woś, ale takich sędziów jak Żurek – którzy wiedzą, iż niezależność sądów to nie przywilej, ale fundament wolnego państwa.

Idź do oryginalnego materiału