Polska ryzykuje kary finansowe i osłabienie swojej pozycji w Europie po tym, jak nie przekazała zaktualizowanego planu klimatyczno-energetycznego. Komisja Europejska skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE, sygnalizując koniec politycznego dialogu z Polską w tej sprawie.
Minister energii Miłosz Motyka podkreślił, iż „polski rząd jest w pełnym dialogu z Komisja Europejską, która wie, iż specyfika polskiego systemu energetycznego, czy wojna na Ukrainie doprowadziły do pewnych opóźnień”.
– Komisja bardzo dobrze rozumie wyzwania, jakie stoją przed polską energetyką – zapewnił minister.
Mimo to Komisja Europejska zdecydowała się na krok, który od miesięcy wisiał w powietrzu. Polska nie przekazała w terminie zaktualizowanego Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK). Dokument miał trafić do Brukseli do 30 czerwca 2024 roku.
W polskim przypadku prace nad planem utknęły w konsultacjach międzyresortowych, mimo iż za jego przygotowanie odpowiada Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a za finalizację Ministerstwo Energii. Bruksela uznała, iż dalsze oczekiwanie nie ma sensu.
– Skarga pokazuje, iż Komisja Europejska przestała wierzyć, iż Polska prześle – zresztą i tak z dużym już opóźnieniem – Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu. To jasny sygnał, iż Komisja po prostu straciła cierpliwość – ocenia prof. dr hab. Robert Grzeszczak, przewodniczący Komitetu Nauk Prawnych PAN.
Opóźnienia uderzają w gospodarkę. Brak stabilnych regulacji i niepewność polityczna zniechęcają przedsiębiorstwa do podejmowania decyzji inwestycyjnych.
Ostrzeżenie z sektora społecznego
Zdaniem Bartosza Brzyskiego z Instytutu Reform sytuacja jest paradoksalna. – Z jednej strony widzimy, iż przesunięcie terminów pozwala administracji na podniesienie jakości dokumentu. Dzięki temu w ostatniej wersji aKPEiK zarówno uszczegółowiono sam plan, jak i zwiększono nacisk na działania przyczyniające się do realizacji scenariusza aktywnej transformacji energetycznej – wskazuje ekspert.
– Z drugiej strony, dalsze opóźnienia zwiększają ryzyko spowolnienia kluczowych inwestycji i mogą prowadzić do utraty zaufania społecznego – a jak widać – także zaufania KE – zaznacza.
Bruksela ma swoje powody, by reagować stanowczo. Wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE są wiążące, a proces przed tym organem, jak podkreśla Grzeszczak, potrwa około półtora roku.
– Polska będzie musiała przed Komisją wyjaśniać, dlaczego nie realizuje zobowiązań traktatowych. A potencjalne kary mogą być dotkliwe jak pokazały sprawy dotyczące naruszeń praworządności – przypomina badacz.
Polacy chcą zielonej energii
Podczas gdy politycy i urzędnicy zwlekają z decyzjami, społeczeństwo ma coraz bardziej jednoznaczne oczekiwania. Badanie Opinia24 dla More in Common z sierpnia pokazuje, iż 59 procent respondentów wskazuje odnawialne źródła energii jako preferowaną podstawę systemu energetycznego.
– Rząd, podobnie jak poprzedni, wciąż nie przygotował jasno mówiącego dokumentu, jak chcemy przeprowadzić transformację energetyczną. Tymczasem i przedsiębiorcom, i zwykłym Polakom należy się jasna odpowiedź na pytanie, skąd i za ile będziemy mieli w przyszłości energię – mówi Dominik Madej z Polskiej Zielonej Sieci.
Erozja wiarygodności
Zarówno eksperci, jak i instytucje analityczne ostrzegają, iż przedłużające się opóźnienia w przyjęciu KPEiK podkopują pozycję Polski w Unii Europejskiej. Konsekwencje są nie tylko finansowe, ale też polityczne, a brak strategii utrudnia transformację gospodarczą i rozwój sektora odnawialnych źródeł energii.
Eksperci podkreślają, iż to ostatni moment, by uniknąć kosztów i odzyskać wiarygodność. – Mimo wniesionej przez KE skargi pozostało czas, żeby w końcu położyć na stole rzetelnie przygotowany KPEiK i nie płacić kar – wskazuje Madej.
– Czas na nową jakość przedstawienie planu i jego konsekwentną realizację. Już trzy lata temu czytaliśmy raport Forum Energii o dryfie polskiej transformacji energetycznej. Może czas już obrać jasny kurs? – pyta.