W tej komisji wejścia pilnował żołnierz. Musiałam pokazać paszport

4 godzin temu
Chociaż wybory prezydenckie już za nami, nie cichną głosy komentujące ich przebieg, wyniki czy frekwencję. Chociaż większość z nas wybrała swojego kandydata, korzystając z lokali wyborczych w kraju, to część - w wyniku różnych życiowych decyzji - znalazła się w lokalu wyborczym za granicą. Tak zagłosowałam ja. I to w nie byle jakim lokalu, bo oddalonym o ponad 8 tysięcy kilometrów od Warszawy.
Głosowanie w Chinach. Kim jestem i co tu w ogóle robię?

Część z Was kojarzy mnie z portalu Internetowej Pragi Południe oraz Internetowej Pragi Północ. Czasem napiszę też coś na Warszawa i Okolice. I dzisiaj jest, między innymi, ten dzień. Nazywam się Edyta Pytlińska i poza śledzeniem wydarzeń w Warszawie jestem również podróżniczką. Ostatnio spędziłam ambitne 10 dni w Chińskiej Republice Ludowej. To właśnie tam, między innymi, wzięłam udział w drugiej turze wyborów prezydenckich. Między innymi, ponieważ robiłam tam również wiele innych rzeczy. Jakich? Tego przekonancie się już niebawem! Dzisiaj jednak pokażę wam, jak wyglądało głosowanie w Państwie Środka.

Głosowanie w Chinach. Jak to zrobić?

Nie będzie chyba zaskoczeniem, kiedy powiem, iż aby zagłosować w Chinach, należy kupić bilet (najlepiej lotniczy), wsiąść w niego i polecieć. Przy okazji trzeba również mieć istotny paszport. Z obowiązku posiadania wizy byłam zwolniona, gdyż do 31 grudnia 2025 r., w pr
Idź do oryginalnego materiału