Pierwotne ustalenia były proste. Kampanię prezydencką prowadzą Rafał Trzaskowski i jego najbliżsi współpracownicy. Donald Tusk, który wielokrotnie podkreślał samodzielność i niezależność prezydenta Warszawy, w zasadzie się w nią nie włącza.
Tyle ustalenia, bo dynamika kampanii wyborczej często wymusza korekty. Po pierwszej turze wyborów – wynik Trzaskowskiego był dobry, ale bez rewelacji, a perspektywy na drugą turę wywołują niepokój – w Platformie Obywatelskiej większość polityków zadaje sobie dwa pytania. Pierwsze: czy to już ten moment, by Tusk włączył się w kampanię Trzaskowskiego? I drugie: czy sam Trzaskowski tego chce i potrzebuje?
Wiadro zimnej wody w wyborczy wieczór
Wyniki pierwszej tury wyborów wstrząsnęły Platformą. – Jest nerwowo – nie ukrywa doświadczony polityk tej partii. Jak przyznaje, przez całą kampanię u sporej części działaczy i polityków „było radosne przekonanie, iż idziemy po zwycięstwo w wyborach i to zwycięstwo jest w sumie formalnością”.
– Po pierwszej turze wreszcie przyszło do wszystkich otrzeźwienie. Nagle pojawiły się lamenty: nie, nie, to nie tak miało być. A przecież poza wynikiem Brauna, to wszystko jest mniej więcej tak, jak przewidywały sondaże – kontynuuje rozmówca Interii. Przewiduje też, iż wyniki drugiej tury będą „na żyletki”.
W Platformie mówią już o „pomarańczowej lampce”, która po wyborczym wieczorze zapaliła się całemu rządowi. – jeżeli w gabinecie premiera jest przejęcie, to wynika przede wszystkim z dobrego wyniku Sławomira Mentzena, a szczególnie Grzegorza Brauna, przy jednoczesnym przeciętnym wyniku Szymona Hołowni i Magdaleny Biejat – słyszymy w partii.

Wieczór wyborczy Rafała Trzaskowskiego miał dla polityków PO słodko-gorzki smakWojtek RadwańskiAFP
Ale sztabowcy Platformy odbijają piłeczkę i wrzucają kamień do partyjnego ogródka. Główny zarzut brzmi: zbyt małe zaangażowanie partii, od działaczy po parlamentarzystów. – Nie było widać pasji w walce o zwycięstwo, tego brakowało przed pierwszą turą. Dopiero teraz to się zaczyna pojawiać, bo okazało się, iż wcale nie jest tak różowo – punktuje partyjnych kolegów dobrze zorientowany w temacie kampanii polityk Platformy. – Nikt nie dał impulsu do tego, żeby partia weszła na poważnie do tej kampanii – podkreśla.
Sztab Trzaskowskiego kontratakuje: zrealizowaliśmy główne cele
Otoczenie Rafała Trzaskowskiego również nie pozostaje dłużne krytykom. – Zrealizowaliśmy nasze dwa główne cele przed pierwszą turą, czyli zwycięstwo Rafała i wynik powyżej 30 proc. poparcia – podkreśla w rozmowie z Interią jeden ze sztabowców prezydenta stolicy. I dodaje: – W dodatku, w niektórych miejscach Rafał uzyskał znacznie lepsze poparcie niż pięć lat temu. To pokazuje, iż nasza praca ma sens.
Te „niektóre miejsca” to przede wszystkim tzw. ściana wschodnia. W takich województwach jak podlaskie, lubelskie czy podkarpackie Trzaskowski zanotował lepsze wyniki niż w 2020 roku, odpowiednio o 14, 7 i 9 pkt proc. Skoro udało się poprawić wyniki w bastionach PiS-u, to dlaczego końcowy rezultat pierwszej tury wzbudził rozczarowanie? Odpowiedzią są mateczniki samej Platformy, które nie stanęły na wysokości zadania. Mówił o tym chociażby Sławomir Nitras, minister sportu i jeden z najbliższych ludzi Trzaskowskiego: mobilizacja w bastionach PO na zachodzie kraju nie była taka, jak pięć i dwa lata temu.
Zrealizowaliśmy nasze dwa główne cele przed pierwszą turą, czyli zwycięstwo Rafała i wynik powyżej 30 proc. poparcia
– Widzimy, iż jest tam potencjał. Będziemy pracować, by zmobilizować nasz elektorat – słyszymy od sztabowca Trzaskowskiego. – W pierwszej turze zassaliśmy absolutnie cały elektorat KO, który był do wzięcia. Nie bardzo wiem, w czym Tusk miałby nam pomagać – dodaje inny ze współpracowników prezydenta Warszawy. I tłumaczy: – Zabrakło nam 40-latków i młodych, wiemy o tym. I teraz będziemy się o nich bić.
Tusk – wybawca czy kula u nogi?
Nie wszystkich w Platformie te tłumaczenia jednak przekonują. Coraz wyraźniej słychać też głosy, iż ludzie Rafała Trzaskowskiego się nie popisali, a kampania, której wygranie miało być formalnością, za półtora tygodnia może skończyć się spektakularną klęską. Co więcej, nie tylko klęską samego Trzaskowskiego. Jego przegrana będzie mieć dotkliwe konsekwencje dla całego obozu politycznego, na czele z rządem.
– jeżeli Rafał przegra, to idziemy wszyscy do piachu, tylko pytanie, jak gwałtownie i w jakiej kolejności. Mamy przes…. – nie owija w bawełnę wieloletni polityk Platformy. – Wtedy to, co zrobi Tusk, nie ma w sumie żadnego znaczenia. A będzie mógł zrobić jedno z dwojga: albo skasuje odpowiedzialnych, albo machnie ręką, bo i tak nie będzie już wyjścia z sytuacji – dopowiada nasz rozmówca.
Tu pojawia się kwestia fundamentalna: czy Tusk powinien wejść do gry, kiedy sytuacja nie pozostało przegrana, i zmobilizować elektorat Koalicji Obywatelskiej tak jak przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku. Rzecz w tym, iż jego aktywny udział w kampanii jest z jednej strony szansą, ale z drugiej ryzykiem. Nazwisko premiera to magnes na wyborców Platformy, ale również czerwona płachta dla sympatyków Prawa i Sprawiedliwości. Wyraźne włączenie się w kampanię Tuska niemal na pewno zmobilizowałoby dwie strony politycznego sporu. Dzisiaj nikt nie umie oszacować, którą bardziej.
Pogląd na to, jak żywe emocje wśród Polaków wzbudza Tusk, daje chociażby kwietniowy sondaż CBOS na temat zaufania do polityków. Premierowi i przewodniczącemu Platformy ufa 40 proc. społeczeństwa. To dopiero szóste miejsce w stawce i zaledwie piąte w obozie rządzącym. Tuska pod tym względem wyprzedzają Szymon Hołownia (47 proc.), Rafał Trzaskowski (47), Radosław Sikorski (46), Władysław Kosiniak-Kamysz (45) i Andrzej Duda (44).
Jeśli chodzi o deklarowaną nieufność, to Tusk po stronie rządowej jest niechlubnym numerem jeden – ma wynik na poziomie 46 proc. Pod tym względem przebijają go jedynie Jarosław Kaczyński (61 proc.) i Mateusz Morawiecki (55), ale ich w kampanii Karola Nawrockiego ze świecą szukać.

Czy premier Donald Tusk wejdzie do gry na 100 proc. w kampanii Rafała Trzaskowskiego?Stach AntkowiakReporter
Sam rząd Tuska również nie jest przesadnie popularny. Z danych CBOS wynika, iż w kwietniu tego roku 34 proc. Polaków deklarowało, iż jest zwolennikami obecnej ekipy władzy, a 40 proc. uważa się za jej przeciwników. Co piąty Polak (22 proc.) pozostaje w ocenie gabinetu Tuska neutralny.
Pomoc – tak. Ale z pomysłem
Donald Tusk ma świadomość zarówno tego, jak mocno polaryzuje opinię publiczną, jak również tego, iż Polacy są coraz krytyczniej nastawieni do jego rządu, który obwiniają przede wszystkim o szereg niezrealizowanych obietnic.
Dlatego premier wciąż trzyma się nieco z boku. Utrzymuje dotychczasowe ustalenia. Nie chce wchodzić w paradę Trzaskowskiemu i jego współpracownikom. Tylko, czy jest z tego powodu zadowolony? – Robi swoje, skupia się na działce rządowej, która jest dla nas bardzo ważna. Na pewno nie przeszkadza Rafałowi. Wygląda to dobrze, bo panowie się uzupełniają – zapewnia Interię istotny polityk Platformy.
Jeśli Rafał przegra, to idziemy wszyscy do piachu, tylko pytanie, jak gwałtownie i w jakiej kolejności
Inny z naszych rozmówców z PO dodaje: – Tusk doskonale rozumie, iż nie może sam wejść do gry nieproszony. Pole do manewru ma w innych aktywnościach politycznych, które nie „sklejają” go z Rafałem. Chodzi o działania i zapowiedzi rządu – np. iż będziemy budować mieszkania społeczne albo jeszcze ostrzej podejdziemy do nielegalnej migracji. To wszystko może się zdarzyć.
Mimo wszystko, Tusk sprawia wrażenie, jakby czekał na sygnał do startu od Trzaskowskiego. W ten sposób można odczytywać jego aktywności w powyborczy wtorek 20 maja. Najpierw w Sejmie bronił swojej polityki migracyjnej, jednocześnie atakując PiS m.in. za aferę wizową. Później, po dłuższej nieobecności w mediach, udzielił wywiadu TVP. – To, co jest bezcenne u Rafała Trzaskowskiego, to to, iż on jest naprawdę niezależny i silny, to jest bardzo inteligentny polityk, ma własne zdanie, a potrafi równocześnie budować relacje pozytywne – przekonywał premier.
Od początku tego tygodnia widać także większą aktywność rządowych ministrów. – I tak to powinno wyglądać – przekonują politycy bliżej związani z Trzaskowskim. – Każdy ma tu swoją robotę do wykonania, choć cel mamy jeden – dodają.
Tusk zaczął też chętniej udzielać się w mediach społecznościowych – m.in wbił szpilę Karolowi Nawrockiemu, iż ten podpisałby się pod zakazem przystąpienia Ukrainy do NATO zaproponowanym przez Sławomira Mentzena. Można spodziewać się, iż tego typu aktywności będzie jeszcze więcej. Objazdu Polski „Tuskobusem” raczej w tej kampanii jednak nie uświadczymy.
Trzy momenty próby Trzaskowskiego
I duża w tym zasługa sztabu Rafała Trzaskowskiego, który chce wziąć odpowiedzialność za końcowy wynik na siebie. – Nie będziemy chcieli, żeby Donald nam pomagał – mówi wprost zaufany człowiek prezydenta stolicy. – Tusk nie zrobi nam frekwencji jak w 2023 roku. To jest nasza robota, żeby o to zadbać, a nie jego. Ruch z Tuskiem niekoniecznie musi zadziałać. To jest ryzyko, bo może zmobilizować naszych, a może zmobilizować pisowców. Mogłoby przynieść więcej szkód niż pożytku. Nie chcemy ryzykować – argumentuje nasz rozmówca.
W Platformie można też spotkać się z opiniami, iż wyczekiwanie na odsiecz ze strony Tuska to efekt powyborczego szoku. – Zdenerwowanie u sporej części ludzi przekłada się na desperackie poszukiwanie prostych odpowiedzi. Taką prostą odpowiedzią na sytuację po pierwszej turze jest to, iż teraz wjedzie Donald na białym koniu, pozamiata, pogoni złych sztabowców i pokona Nawrockiego. Bez żartów. To się nie stanie – rozwiewa wątpliwości doświadczony polityk Platformy.

Kandydat KO na prezydenta Rafał TrzaskowskiŁukasz GagulskiPAP
Jak mówi, gdyby Tusk nagle ruszył w objazd po Polsce, tym bardziej wspólnie z Trzaskowskim, byłoby to „spełnienie marzeń sztabowców Nawrockiego, 'sklejenie’ Rafała z niepopularnym premierem”. – Wszyscy wiemy, jakie są notowania rządu. Wejście Tuska na full w kampanię nie nastąpi, bo nie może nastąpić – puentuje nasz rozmówca.
Taki jest stan gry na kilkadziesiąt godzin po pierwszej turze wyborów. Wszystko do góry nogami może jednak wywrócić końcówka bieżącego tygodnia, która będzie przeładowana arcyważnymi wydarzeniami kampanijnymi. Sztabowcy Trzaskowskiego szykują się na trzy, z ich punktu widzenia, najważniejsze wydarzenia. Pierwszym jest bezpośrednia debata z Karolem Nawrockim w TVP. Drugim: rozmowa na youtube’owym kanale Sławomira Mentzena z współprzewodniczącym Konfederacji – to o jego głosy walczy dzisiaj Trzaskowski – oraz kandydatem PiS-u. Tydzień zamknie trzecie wydarzenie, czyli niedzielny „Wielki Marsz Patriotów” w Warszawie, który ma pomóc uzyskać mobilizację wyborców Koalicji 15 Października podobną do tej z jesieni 2023 roku.
Jeśli te trzy kampanijne bitwy zakończą się zwycięstwami Trzaskowskiego, prezydent Warszawy i jego sztab będą mogli z nadzieją czekać na wieczór wyborczy 1 czerwca. jeżeli jednak sprawy nie pójdą po ich myśli, Koalicja Obywatelska może postawić wszystko na jedną kartę i na całego uruchomić „Operację Tusk”.
Trzaskowski: Jestem przekonany, iż wygramPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas