Algorytmy premiują emocje, nie fakty. Dlatego prawica – od Mentzena po AfD – wygrywa wojnę informacyjną. Eksperci ostrzegają: liberalna strona reaguje, zamiast tworzyć własny przekaz.
Na YouTubie współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen ma ponad 1 mln subskrybentów. Donald Tusk – nieco ponad 100 tys. Na platformie X profil PiS obserwuje 413 tys. kont, podczas gdy Koalicję Obywatelską – 78 tys. (stan na 24 października 2025 r.).
To nie tylko kwestia botów. Tłumy na Marszu Niepodległości i wiecach Mentzena pokazują, iż prawica realnie wygrywa wojnę o uwagę i emocje. Wyniki tegorocznych wyborów prezydenckich – zwłaszcza łączny wynik Konfederacji i Grzegorza Brauna w pierwszej turze, który dziś, pół roku później, pozostało wyższy – potwierdzają: liberałowie przegrywają walkę na przekaz.
„Prawicowy mempleks” wygrywa
Jak mówi europosłanka Magdalena Adamowicz, „połączyły się trzy potężne rzeki – tradycja, algorytmy i rosyjska dezinformacja. Razem tworzą prawicowy mempleks o sile wodospadu”.
– To wodospad niemal nie do zatrzymania – ocenia Adamowicz. – Idąc na Marsz Niepodległości, biorę biało-czerwoną flagę, zakładam koszulkę z kotwicą, śpiewam „Rotę”, wrzucam zdjęcia, udostępniam posty i wzmacniam przekaz. A jednocześnie mówię, iż ci, którzy na marsz nie poszli, to zdrajcy. Tak działa samopodtrzymujący się system.
Mem – jednostka kulturowej informacji – namnaża się przez naśladowanie. Mempleks to ich sieć: zbiór idei, które wzajemnie się wzmacniają i produkują wspólny sens.
Zdaniem Adamowicz siła tego systemu pochodzi z trzech „rzek”. Pierwsza – tradycja: przejęcie przez prawicę symboli i wartości zakorzenionych od wieków – Boga, honoru, ojczyzny, rodziny.
– Liberalna demokracja też je uznaje, ale interpretuje inaczej – jako rodzinę różnorodną, Boga rozumianego szerzej, wiarę w praworządność i demokrację. To wartości mniej uchwytne, trudniejsze w komunikacji – mówi europosłanka.
Druga rzeka to media społecznościowe i wyszukiwarki, które premiują treści polaryzujące, kontrowersyjne, antysystemowe – bo generują ruch i zyski.
Trzecia – Rosja. Z machiną dezinformacyjną, opłacanymi liderami opinii i sieciami wpływu, których celem jest osłabienie liberalnej demokracji.
– Te trzy rzeki razem tworzą potężny nurt, który niesie wszystko na swojej drodze – podsumowuje Adamowicz.
Świat skręca w prawo, to my też
Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny Liberté! i współtwórca Igrzysk Wolności, uważa, iż dzisiejsze elity liberalne nie rozumieją natury populizmu – i w efekcie próbują go naśladować.
– Nie lubię określenia „strona demokratyczna” – tak samo jak nie lubię, gdy PiS zawłaszcza słowo „patrioci”. Bo jedni i drudzy uważają się i za patriotów, i za demokratów – mówi Jażdżewski. Tymczasem, populizm nie polega na tym, iż jest antydemokratyczny, ale antypluralistyczny. – Jego istotą jest przekonanie, iż tylko on reprezentuje prawdziwy lud. I to jest prawdziwe zagrożenie – podkreśla.
Problem w tym, iż – jak zauważa Jażdżewski – obóz liberalno-demokratyczny reaguje na to zjawisko błędnie. – Przyjmuje strategię mimikry: skoro świat skręca w prawo, to my też skręćmy w prawo, żeby nie stracić kontaktu z wyborcami. To myślenie Donalda Tuska: bądźmy bardziej antyimigranccy niż PiS, wtedy odbierzemy im elektorat – tłumaczy.
– To droga donikąd. Liberalni wyborcy dostają program swoich przeciwników. Gdyby ktoś chciał głosować na Konfederację, to głosowałby na Konfederację, a nie na jej kopię – mówi. Te same wnioski stanowiły jeden z głównych nurtów tegorocznych Igrzysk Wolności, począwszy od byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który wygłosił je podczas inauguracyjnej dyskusji 25 października br.
Według Jażdżewskiego w ten właśnie sposób partie liberalne zniechęcają własnych zwolenników, próbując przypodobać się przeciwnikom. – A to zawsze kończy się tak samo: przeciwnicy się śmieją, a własny elektorat traci motywację – podsumowuje. Prezydent Kwaśniewski powiedział to choćby dobitniej: “po co głosować na kopię, kiedy możesz głosować na oryginał”?
Prawica lepiej gra na emocjach
Przewodniczący Europejskiego Kolektywu Analitycznego ResFutura Michał Fedorowicz zwraca uwagę, iż walka z dezinformacją to nie tylko walka o fakty, ale i o emocje. – Fakty mają znaczenie dopiero wtedy, gdy są osadzone w narracji, która do ludzi przemawia emocjonalnie – wyjaśnia.
Jego zdaniem na tym właśnie polu liberalni demokraci przegrywają – „bo nie potrafimy mówić o wartościach w sposób emocjonalny, podczas gdy prawica robi to znakomicie”.
– Kiedy prawica mówi: „chronimy polskie rodziny”, to taki przekaz uruchamia proste emocje: troskę o bliskich, potrzebę stabilności, bezpieczeństwa. A kiedy strona liberalna odpowiada: „nasza polityka prorodzinna zakłada zwiększenie aktywizacji zawodowej kobiet”, to nikt nie czuje z tym emocjonalnej więzi – podaje przykład.
Problemem jest jego zdaniem też brak infrastruktury narracyjnej, w przeciwieństwie do prawicy, która stworzyła cały ekosystem: media, influencerów, portale, memy, symbole, marki odzieżowe, wydarzenia patriotyczne.
– To nie jest już komunikacja polityczna – to kultura. A kultura jest najtrwalszym nośnikiem idei – wskazuje, tym samym zgadzając się w ocenie sytuacji z posłanką Adamowicz.
– jeżeli nie zbudujemy podobnego ekosystemu po stronie liberalno-demokratycznej, będziemy wciąż reagować na cudze przekazy zamiast je tworzyć – ostrzega Fedorowicz.
Algorytmy promują określony wydźwięk przekazu
Zdaniem Fedorowicza to media społecznościowe stały się wygodnym wytłumaczeniem braku idei po stronie liberalnej.
Wzrost znaczenia mediów społecznościowych w kampaniach wyborczych zaobserwować może każdy. Dwadzieścia lat temu, gdy w Polsce wyklarował się układ PO–PiS, kampania wyborcza oprócz wieców ograniczała się banerów i spotów w radiu i telewizji. Hasło „Prezydent Tusk: Człowiek z zasadami” czy spot o „dobrze zarabiających nauczycielach i pielęgniarkach” wiele osób pamięta do dziś.
Wraz z popularyzacją internetu i rozwojem mediów społecznościowych to one stały się głównym narzędziem prowadzenia kampanii. Ich przewaga jest niepodważalna: pozwalają one utrzymać uwagę odbiorcy na dłuższy czas niż minutowy telewizyjny spot, umożliwiają interakcję z odbiorcami, a poza tym dzięki nim można trafić także do młodego pokolenia, którego duża część ani nie słucha już radia, ani nie ogląda telewizji.
Politycy “tańczą, jak zagra algorytm”
Ma to jednak także negatywne skutki – zwłaszcza w ostatnich latach, gdy rośnie znaczenia mediów społecznościowych oraz w niespotykanym dotąd tempie rozwija się sztuczna inteligencja. W ten sposób oligopol narracji znalazł się w rękach tzw. big techów, głównie dziś spółek Alphabet (Google & YouTube), Meta (Facebook & Instagram) oraz TikToka, które zapewniają nam ramy sfery publicznej. A politycy “tańczą, jak zagra algorytm”. Zatem jeżeli nie mają własnych pomysłów, własnych idei, to algorytm, z racji tego, iż nie wie co jest dobre, a co złe, szuka emocji. A emocje najłatwiej znaleźć w skrajnościach. Dlatego algorytm zawsze szuka dwóch skrajnych opinii. I tak dalej nakręca się polaryzacja.
Jak zaznacza Fedorowicz, ta specyfika algorytmów sprzyja promowaniu prawicowego przekazu, szczególnie w przypadku partii i polityków bardzo aktywnych w mediach społecznościowych, jak AfD w Niemczech czy Sławomir Mentzen w Polsce. System automatycznie promuje bowiem najbardziej radykalne treści z każdej strony, podczas gdy te mniej radykalne stają się niewidoczne.
– I tu jest dramat polityków. Bo z jednej strony wiedzą, iż nie powinni eskalować konfliktu, a z drugiej algorytm tego od nich wymaga – zauważa Fedorowicz.
Federowicz zwraca jednak uwagę polityka to nie media społecznościowe. – To narzędzie, nic więcej – przypomina.
Jego zdaniem nie tylko kłamstwo, ale i prawda wciąż dobrze się sprzedaje. Warunek jest jeden: muszą stać za nią idee.
– Polityka nie może być w defensywie. Algorytm potrzebuje produktu, a produktem są idee. I jeżeli liberałowie lub szerzej – siły progresywne – chcą odzyskać narrację, muszą w końcu zdobyć się na odwagę i przedstawić idee – uważa ekspert.
Reagowanie? To nie wystarczy
Paweł Cywiński, współtworzący Pacyfikę, również uważa, iż nie da się wygrać wojny o narrację, jedynie reagując na narracje drugiej strony.
Według niego źródło problemu leży w tym, iż środowiska liberalne i proeuropejskie zbyt często mówią językiem elit i środowisk eksperckich, a nie prostym językiem, jakim posługujemy się na co dzień.
– Młodych ludzi nie porywa hasło „obrona praworządności”, choćby jeżeli jest niezwykle ważne. Porywa ich historia, emocje, poczucie uczestnictwa w czymś większym. Właśnie to daje im prawica – mit walki, dumę, poczucie wspólnoty i sensu – tłumaczy ekspert.
– A my wciąż tłumaczymy, iż „warto być po stronie demokracji, bo to racjonalne”. Tyle iż emocji nie zastąpi się racjonalnością – dodaje.
– Musimy sami kreować narrację. Tymczasem nasze działania sprowadzają się do odkłamywania narracji narzuconej przez drugą stronę, a to zwykle się nie przebija – zwraca uwagę Adamowicz.
– W świecie, a zwłaszcza w tym megaświecie internetowym, panuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy, a nawet: kto pierwszy, ten jedyny – dodała.
Wyjaśniła, iż gdy raz nada się znaczenie jakiejś rzeczy, bardzo trudno jest to później sprostować. Dzieje się tak, ponieważ jeżeli druga strona musi się tłumaczyć, uruchamia się neurobiologia: to winni się tłumaczą.
Co zatem robić, aby przekaz liberalnej demokracji stał się atrakcyjny? Według Adamowicz metodą na prawicową narrację jest zbudowanie własnego mempleksu – liberalno-europejskiego, opierającego się na trzech filarach: Pierwszym filarem jest filar emocjonalny. – Dziś nasza narracja oparta jest na strachu, a musimy ją budować na nadziei, trosce, sprawczości i humorze zamiast na wyśmiewaniu. Musimy stawiać na typu: „Silni, bo solidarni”, „Razem silniejsi”, „Polska, która dba” – wskazała Adamowicz. Drugi filar to filar tożsamościowy.
Europosłanka radzi, by zamiast podsycać wrogości, mówić o solidarności i współpracy. – Trzeba mówić tej narracji Polski, o której mówił kiedyś Jan Paweł II i „Solidarność”, czyli wspólnym działaniu, a nie walki jednych przeciwko drugim – wskazała. Trzeci filar opiera się na wiedzy i autorytetach: Zdaniem Adamowicz wiedzę ekspercką należy przedstawiać w sposób atrakcyjny i nowoczesny. – Druga strona każdą ekspertyzę od razu wrzuca do worka „elit”, „przekłamań” i „sterowania”. Musimy być pierwsi, narzucać przekaz, który jest budujący – oparty na nadziei i wierze – zaleca.
Prawo, bezpieczeństwo, boty
Zdaniem Fedorowicza aby liberalna narracja zyskała na znaczeniu, zmienić się muszą trzy rzeczy. Pierwszą rzeczą są regulacje. Fedorowicz wskazuje, iż obecne prawo, w tym unijny akt o usługach cyfrowych (DSA) utrudnia chociażby prowadzenie zbiórek w mediach społecznościowych, a kolejne regulacje doprowadzą do ograniczeń w wyświetlaniu treści.Druga rzecz to bezpieczeństwo. Według Fedorowicza w stanie wojny hybrydowej, w jakim jego zdaniem znajduje się Polska, nie do końca się sprawdza dotychczas rozumiana wolność słowa.
– o ile istnieją konta głoszące wprost, iż Putin jest dobry, a Europa powinna się rozpaść – to nie są opinie. To są produkowane scenariusze narracyjne mające na celu destabilizację państw, włącznie ze zmianami ustrojowymi. Musimy sobie jasno powiedzieć: to nie jest wolność słowa – stwierdził. Według niego są konta, które po prostu muszą zniknąć, choćby gdyby potrzebne były do tego rozwiązania administracyjne. – Osoby, które prowadzą te konta (a większość jest spoza UE), powinny tracić dostęp do internetu – administracyjnie, bez sądów. To nie jest cenzura – ocenia.
Trzecim elementem są zdaniem Fedorowicza tzw. drony narracyjne, czyli boty. – Do obsługi tej ilości dezinformacji i kontrnarracji potrzebujemy chatbotów. Nie chodzi o to, by przekonywały, iż rząd ma rację, ale by były murem chroniącym przed prostymi kłamstwami – wyjaśnia.
Chodzi o przeciwdziałanie kłamstwom powielanym, typu: wojsko niedługo zostanie wysłane na Ukrainę, czy iż biura paszportowe przestają działać. Za każdym razem chatboxy, które są w stanie obsłużyć tysiące zapytań na minutę, wyświetlą: „Przepraszam, ale mówisz nieprawdę, bo jest tak i tak – proponuje.
Zaakceptuj fakt… iż przegrałeś
No dobrze, ale jak to zmienić? Jak odnaleźć te wartości i trafić z nimi do ludzi? Leszek Jażdżewski proponuje, aby politycy zadali sobie proste pytania: – Dlaczego robisz to, co robisz? Dlaczego tu jesteś? Czego od ludzi chcesz? Nie kłam, nie oszukuj, nie patrz, co robią inni. Opowiadaj, żebyś nie został opowiedziany. Musisz mieć tę siłę – wskazuje.
Radzi, aby zabrać przeciwnikowi to, co u niego jest najsilniejsze. – Prawica w Polsce i na świecie jest silna. Przyjmij to, iż już przegrałeś. Wyobraź sobie, iż idziesz strzelać karnego w 90. minucie finału Ligi Mistrzów z Niemcami i myślisz: „Już spudłowałem”. Zejdzie z ciebie napięcie – zaleca stronie liberalnej.Trzeba jednocześnie pokazać ludziom, iż jest się po ich stronie. Jako przykład przytoczył postawę Berniego Sandersa i jego postulat likwidacji prywatnej służby zdrowia. – Czy on wierzy, iż to się stanie? Być może. Ale ludzie zobaczyli, iż jest dla nich gotów narazić się lobby farmaceutycznemu– Pokażcie więc, iż jesteście gotowi coś dla ludzi zrobić, narazić się – także tym, którzy i tak na ciebie nie zagłosują. Musisz mieć w sobie wiarę w zwycięstwo i musisz porwać innych – przekonuje.
Trzeba być jak Michael Jordan, który mówił: „Idę wygrać ten mecz, kto idzie ze mną?”

2 godzin temu










