Tomasz Lis: Mamy w Polsce antysemityzm prawicowy i lewicowy

3 godzin temu
Skrajną prawicę i skrajną lewicę dzieli w Polsce prawie wszystko, podkreślić prawie, ale jedno, poza nienawiścią do Tuska, łączy: Żydzi. Dokładniej – nienawiść do Żydów. Mamy u nas antysemityzm lewicowy i prawicowy, które zlewają się w pewnym punkcie w szeroką i regularnie zalewającą Polskę rzekę.


Ostatnio polscy kibice znaleźli, jak należy sądzić po antysemickiej kloace w internecie, niezwykły powód do dumy. Otóż na meczu koszykówki Polska–Izrael wybuczeli i wygwizdali izraelski hymn "Hatikvah". Ja buczenia na hymnach nie wspieram w ogóle. Byłbym choćby przeciw buczeniu hymnu rosyjskiego. A przeciw buczeniu w czasie "Hatikvah" jestem w szczególności, bo to hymn wspaniałego kraju i wspaniałego narodu. W stworzenie i budowanie siły tego kraju wielki wkład wnieśli polscy Żydzi, wcześniej obywatele państwa polskiego. Z państwem tym sympatyzuję i wydarzenia ostatnich lat tego nie zmieniły, a choćby wręcz przeciwnie.

Po historii z izraelskim hymnem Pan Stanowski z kanału Zero, na portalu X błyskotliwie napisał o fali antyizraelskości, wyłącznie przez Izrael jego zdaniem wywołanej. Pan Stanowski, jak słyszę, edukację skończył na maturze, więc muszę mu trochę wiedzy bezpłatnie podarować.

Otóż antyizraelskość, zwana też antysyjonizmem, to tylko dwa nowe, choć niezupełnie nowe, kostiumy antysemityzmu, który miał się nad Wisłą doskonale setki lat przed tym, gdy ktokolwiek, z Żydami włącznie, usłyszał o Izraelu.

Ów antysemityzm przez setki lat był pracowicie i metodycznie podlewany i pielęgnowany przez nasz Kościół katolicki. Potem wsparła go carska Ochrana, czyli carskie UB, potem nasza endecja, potem narodowi komuniści – partyzanci Moczara, a potem różne inne Brauny.

Antysemityzm zawsze miał się tu świetnie, glebę zawsze znajdował przychylną, niezależnie od ustroju.

Nie Izrael sprawił, iż zorganizowana przez endecję dzika nagonka doprowadziła do zamordowania prezydenta Narutowicza, bo został wybrany głosami mniejszości, czytaj: Żydów. Nawiasem mówiąc, na grobie mordercy na starych Powązkach stale składane są kwiaty – widocznie morderca i jego czyn mają tu niezmiennie wielu fanów.

Antysemityzm nie potrzebował też Izraela, by w latach 30-tych na Uniwersytecie Warszawskim promowano pomysł getta ławkowego i wyrzucania z sal wykładowych, często przy okazji bitych, żydowskich studentów.

Antysemityzm nie potrzebował Izraela, by palić żydowskich sąsiadów w Jedwabnem i Radziłowie. Nie potrzebował Izraela, by przeprowadzić po wojnie pogrom w Kielcach.

Nie potrzebował też Izraela, raczej posługiwał się nim, gdy w marcu 1968 roku komuniści–faszyści przeprowadzili w Polsce antysemicką nagonkę i czystkę.

Nie potrzebował też Izraela antysemityzm, który przez lata potrafił wypominać żydowskie pochodzenie Bronisławowi Geremkowi i Adamowi Michnikowi, ludziom niezwykle zasłużonym dla polskiej wolności.

Antysemityzm nigdy nie potrzebował tu Izraela. Izrael jest dla niego tylko pretekstem i zapalnikiem. Nie byłoby Izraela, byłoby coś innego.

Antysemityzm prawicowy idzie pod rękę z lewicowym


A teraz o tej perwersyjnej chwili, gdy antysemityzm prawicowy idzie pod rękę z lewicowym. Z tego samego powodu, dokładniej – pretekstu.

Właśnie przeczytałem, iż na pomoc Gazie udaje się lewicowy poseł KO, Franek Sterczewski. Nie wiadomo, czy pan Franek bardziej woli być politykiem, czy lewicowym celebrytą, ale lewicowym celebrytą lubi być bardzo. Niedawno biegał koło granicy z Białorusią z wielką siatką z Lidla czy Ikei, co miało być symbolem jego wsparcia dla imigrantów i ich bezproblemowego przyjmowania. Wyglądał rzeczywiście jak półgłówek, więc nie dziwię się, iż prawicowy mob przez kilka miesięcy miał z niego straszną polewkę.

Pan Franek nie jedzie oczywiście do Jemenu, gdzie z głodu umierają setki tysięcy, ani do Syrii, gdzie przez islamistów zabijane są teraz dziesiątki tysięcy. Obie te zbrodnie w oczach ideowych kumpli Franka mają jednak wielką wadę. Żadna z nich nie jest popełniana przez Izrael. A przecież to walka z Izraelem nakręca i doprowadza teraz do orgazmu lewicowych Franków tego świata. Zachodnia lewica drze się: "wolna Palestyna", a niezdolna do wymyślenia czegokolwiek własnego lewica polska bezmyślnie to papuguje.

Lewica świata uznała, iż walka z Izraelem to walka z kolonializmem, co w swym bezgranicznym kretynizmie jest choćby zabawne. Otóż Żydzi ziemie, które zamieszkują teraz, zamieszkiwali już ponad tysiąc lat przed naszą erą, setki lat przed narodzinami islamu. Są więc Żydzi rdzennymi mieszkańcami tej ziemi. Zarzucanie im więc kolonializmu byłoby tak głupie, jak zarzucanie go Indianom w Ameryce Północnej. Głupie, nieprawdaż?

Co nie znaczy, iż kolonializm nigdzie nie występuje. Owszem, występuje – w Europie i w Ameryce Północnej, stopniowo podbijanych przez miliony muzułmanów, średnio skłonnych do akceptowania, respektowania i praktykowania norm kulturowych Zachodu. Co jest choćby zrozumiałe. Islam nie jest bowiem religią, ale w swej istocie jest ruchem politycznym, którego prawdziwym celem jest demograficzna dominacja, a potem podbój całego Zachodu.

Całe to zachodnie i polskie Hamasiarstwo w swej bezgranicznej głupocie tylko w tym pomaga. Dla niego bowiem islamiści to sojusznik w walce z tradycyjnym porządkiem, którego filarami są chrześcijaństwo i judaizm.

Na Bliskim Wschodzie celem islamistów nie jest oczywiście jakieś rozwiązanie dwupaństwowe, ale likwidacja państwa Izrael i zepchnięcie Żydów do morza. Wymaganie od mądrego narodu, jakim są Żydzi, by wychodzili temu planowi naprzeciw, jest wszelako pewną przesadą. Jak powiedziała premier Izraela, Golda Meir: nie negocjuje się z tymi, którzy przyszli cię zabić.

Golda miała rację, a jednak jej następcy, wbrew interesom własnego państwa i narodu, próbowali Palestyńczykom wyjść naprzeciw, oferując choćby własne państwo. Wszystkie propozycje zostały oczywiście odrzucone. Nie szło bowiem nigdy o palestyńskie państwo, które koegzystowałoby z państwem Izrael, ale o to, by powstało ono tam, gdzie jest Izrael. Wymaganie od Żydów zgody na kolejny Holocaust też jest jednak pewną przesadą.

Trudno oczywiście kibolsko–internetowemu mobowi, buczącemu w czasie izraelskiego hymnu, zrozumieć, iż to Izraelczycy bronią dziś naszej chrześcijańskiej cywilizacji przed islamizacją i unicestwieniem. Trudno to też zrozumieć Frankom tego świata. Franek walczy u nas o prawa ludzi LGBT. Ale gdyby próbował o nie powalczyć w Gazie, islamiści zrzuciliby go z dachu razem z jego kolegami gejami, co zresztą entuzjastycznie praktykują.

Jak Franek chce w tamtej części świata zobaczyć kraj, w którym dwaj geje trzymają się za ręce, to musiałby pojechać do Tel Awiwu, w tak znienawidzonym przez niego Izraelu. Może powinien. W tym strasznym Izraelu Palestyńczycy zasiadają w parlamencie. A w tej biednej Gazie izraelscy zakładnicy już prawie dwa lata ukrywani są w zbudowanych przez Hamas tunelach. I jeżeli ktoś nie wierzy hamasowskiej, tępej jak pisowska propagandzie, to wie, iż są to jedyni naprawdę głodujący w Gazie.

W kwestii Gazy wielu zarzuca Izraelowi, iż używa siły nieproporcjonalnej i w ogóle zachowuje się nieproporcjonalnie. Pytam się jednak – i pytanie tu też zadaję – co byłoby odpowiedzią proporcjonalną na skalkulowaną operację zamordowania ponad 1400 ludzi, palenia ich żywcem, odcinania im głów, gwałcenia nastolatek i strzelania do dzieciaków na festiwalu muzycznym jak do kaczek, zabijania starców i niemowlaków. Co konkretnie? Coś, co pewnie strasznie wzburzyłoby Franków tego świata, choć za grosz nie wzburzyło ich to, co stało się 7 października 2023 roku, może dlatego, iż zarzynano wtedy Żydów.

Co do palestyńskich aspiracji. Zabijając wielką liczbę Żydów, a potem wpadając masowo w orgiastyczną ekstazę po rzezi, Palestyńczycy na dekady unicestwili szanse na poparcie przez większość Izraelczyków jakiejkolwiek inicjatywy pokojowej. A rozmawiałem w chwili wielkiego przełomu z izraelskimi przywódcami, Icchakiem Rabinem i Szimonem Peresem, i wiedziałem, jak wielką pracę psychologiczną wykonują, by zgodzić się na porozumienie z ludźmi, którzy – nie mieli złudzeń – chcieli ich zabić.

A co do palestyńskiego państwa. Gdyby palestyńscy terroryści zamordowali z zimną krwią 1400 Polaków z podwarszawskich miejscowości, to na pomysł podarowania im za to w prezencie, oddalonego o 100 km od Warszawy własnego państwa, zareagowalibyśmy wybitnie jak na nas zgodnie: wypie…ć. I nie potrzebowalibyśmy do tego żadnego Netanjahu. Zdrowy rozsądek całkowicie by wystarczył. Niewykluczone, iż tego zdania byliby także kibolscy i internetowi antysemici, a także nasz dzielny, walczący z kolonializmem Franek.

Idź do oryginalnego materiału