To w Niemczech było nie do pomyślenia. Teraz obywatele domagają się twardego stanowiska

8 godzin temu
Izrael pozostaje "niemiecką racją stanu", ale w Niemczech podnoszą się coraz częściej głosy o zmianę dotychczasowej polityki. Gazety komentują.


"Dylemat między historyczną odpowiedzialnością a ochroną praw człowieka na Bliskim Wschodzie nie rozwiąże się dla Niemiec automatycznie; choćby powietrzny korytarz humanitarny z pomocą dla Palestyńczyków kilka tu zmieni. Niemcy muszą się z tym liczyć" – konstatuje dziennik regionalny "Neue Osnabrücker Zeitung".

Ważne i poważne


Podczas swoich rozmów politycznych w Tel Awiwie minister spraw zagranicznych Johann Wadephul ma w tej chwili okazję, by zaostrzyć dyplomatyczne groźby. Wynik rozmów powinien również zadecydować o tym, czy Niemcy przyłączą się do żądań nałożenia sankcji na Izrael.

"Byłoby to poważne załamanie stosunków niemiecko-izraelskich, ale konieczne. I ważne dla wiarygodności Niemiec" – czytamy.

"Rhein-Neckar-Zeitung" pisze: "Rozwiązanie dwupaństwowe od dawna jest oficjalnym celem Niemiec i Unii Europejskiej w dążeniu do pokoju na Bliskim Wschodzie. Jednak obie strony wiele zrobiły, by do tego rozwiązania nie doszło. Izrael, budując 'osiedla' na okupowanym niezgodnie z prawem międzynarodowym Zachodnim Brzegu, przy czym te ‘osiedla' pod względem wielkości bardziej przypominają miasta".

"A sam Zachodni Brzeg jest rządzony przez skorumpowane władze autonomiczne, które nie mają żadnego demokratycznego mandatu. Ostatnie wybory odbyły się w 2006 roku. Zwyciężyła w nich organizacja Hamas. A o zniszczonej Strefie Gazy, która wciąż znajduje się pod kontrolą terrorystycznej organizacji Hamas, chyba nie trzeba nic dodawać".

Zmiana tonu i treści


Według dziennika "Südwest Presse" z Ulm "To spektakularny zwrot, który Friedrich Merz zapoczątkował w swojej polityce wobec Izraela – nie tylko osobiście, ale jako kanclerz również dla całych Niemiec. Nigdy wcześniej ton i treść wobec rządu izraelskiego nie zmieniły się tak gwałtownie w tak krótkim czasie. Z niezachwianej solidarności w ciągu kilku miesięcy wyłoniły się otwarte groźby sankcji – zachowanie nie do pomyślenia przez dziesięciolecia dla byłego kraju sprawców nazistowskich zbrodni. Nie oznacza to wcale, iż kanclerz jest w stanie nadążyć za katastrofalnym rozwojem sytuacji na miejscu oraz rosnącym oburzeniem we własnym kraju. Coraz większa jest przepaść między oczekiwaniami obywateli Niemiec, którzy domagają się większej 'twardości' wobec Izraela, a wyjątkową odpowiedzialnością Niemiec wobec państwa żydowskiego, do której kanclerz z CDU szczególnie się poczuwa".

"Stuttgarter Zeitung" rozważając możliwość wprowadzenia rozwiązania dwupaństwowego stwierdza, iż wyłaniają się trzy pytania. Jaka korzyść będzie z uznania państwa palestyńskiego? Jakie miałoby to być państwo? Kto miałby je reprezentować? Chodzi o akt czysto symboliczny. W najmniejszym stopniu nie pomogłoby to cierpiącym ludziom w Gazie.

"Uznanie państwa palestyńskiego nie zmieniłoby realiów na miejscu. Byłoby niczym innym jak prowokacją wobec Izraela – bez wymiernych korzyści. I co to miałoby być za państwo – Palestyna? Na Zachodnim Brzegu władzę sprawuje skorumpowana autonomia, której starzejący się prezydent od 20 lat utrzymuje się przy władzy bez wyborów. W Gazie rządzą terroryści z Hamasu. Co adekwatnie miałoby zostać uznane? Oczywiście: marzenie o rozwiązaniu dwupaństwowym, które mogłoby zakończyć trwały konflikt, pozostaje bez państwa palestyńskiego jedynie iluzją. Jednak takie państwo może powstać dopiero na końcu długiej drogi do pokoju. Kto dziś je uznaje, nagradza sprawców ostatniej eskalacji. Właśnie Hamas zupełnie nie jest zainteresowany rozwiązaniem dwupaństwowym".

Opracowanie: Alexandra Jarecka


Idź do oryginalnego materiału