

Polska 2050 w opozycji?
— Na miejscu Szymona zagrałbym va banque i zagroził, iż o ile nie dostaniemy tego, na czym nam zależy, to przejdziemy do opozycji. Na zasadzie: słuchajcie, wóz albo przewóz — mówi nam jeden z członków rady krajowej Polski 2050, która obradowała pod koniec czerwca br.
Jak dowiedział się Onet, na piątkowym spotkaniu premier Donald Tusk zaproponował liderom koalicji redukcję ministrów i wiceministrów o 20 proc. Szef rządu zamierza też stworzyć dwa duże bloki złożone z resortów gospodarczych i zajmujących się energetyką.
Jednocześnie słyszymy, iż Szymon Hołownia ciągle kręci nosem, ponieważ najbardziej interesuje go zachowanie fotela marszałka Sejmu. W grze jest również funkcja wicepremiera dla Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Problem w tym, iż obie te sprawy wymagałyby zmian w umowie koalicyjnej.
Dokument z 2023 r. jasno precyzuje, iż w listopadzie br. to Włodzimierz Czarzasty ma objąć fotel marszałka po Szymonie Hołowni. Umowa określa też, iż Władysław Kosiniak-Kamysz i Krzysztof Gawkowski będą zasiadać w rządzie z tekami wicepremierów. Każda zmiana oznaczałaby, iż podpisane przez wszystkich uzgodnienia staną się nieaktualne.
Lewica ani myśli posunąć się w negocjacjach. Wicemarszałek Sejmu mówił Onetowi wprost: — o ile ktoś chce zerwać umowę koalicyjną, to weźmie na siebie za to pełną odpowiedzialność.
„Nie mamy nic do stracenia”
Tymczasem okazuje się, iż dla części działaczy Polski 2050 wcale nie jest to scenariusz z gatunku science-fiction. Zwłaszcza wśród działaczy średniego szczebla kiełkuje pomysł postawienia sprawy na ostrzu noża, zgodnie z zasadą: albo dostaniemy to, na czym nam zależy, albo się pożegnamy.
— Mamy najmniej ze wszystkich koalicjantów. A patrząc na nasze ostatnie sondaże naprawdę nie mamy nic do stracenia — kontynuuje nasz rozmówca. Wymienia przy tym stanowiska i funkcje, jakie ma Lewica oraz Polskie Stronnictwo Ludowe.
— Co z tego, iż mamy kilku ministrów i wiceministrów, skoro w większości przypadków nie mamy sprawczości. Wszystkie ważniejsze instytucje są obsadzone przez ludzi z PO, PSL lub Lewicę. Dla Platformy utrata władzy to game over na co najmniej dwie kadencje. Dlatego uważam, iż warto zaryzykować — twierdzi członek rady krajowej Polski 2050.
— Obarczą was winą za upadek rządu — zauważam.
— Nie pierwszy i nie ostatni raz. Już nie raz zrzucali winę na Szymona. Teraz też go atakują za zapowiedź zwołania Zgromadzenia Narodowego. A co miał zrobić? Wywrócić stolik i zaryzykować Trybunał Stanu lub zarzuty za parę lat? Dzisiaj możemy zrobić wszystko — dodaje.
Kolejny działacz podkreśla, iż w sumie ucieszyłby się, gdyby Hołownia został zwykłym posłem. — Szymon miałby więcej czasu, by zająć się strukturami. Za chwilę będą u nas wewnętrzne wybory. Trzeba się przegrupować i przygotować do 2027 r. o ile nasze notowania nie urosną, czarno to widzę.
PSL nie wspiera Hołowni
O rosnącym poziomie frustracji w Polsce 2050 świadczy m.in. spór, jaki wybuchł z ludowcami. Jak opisywaliśmy w Onecie, lubelskie struktury Polski 2050 przyjęły uchwałę, w której mocno atakowali PSL za niedotrzymywanie ustaleń koalicyjnych. Swoim niedawnym koalicjantom zarzucali m.in. współpracę z PiS, bierność w kampanii prezydenckiej Szymona Hołowni oraz „konsekwentne rugowanie” przy układaniu list wyborczych.
— A wie pan, ilu działaczy ma Polska 2050 w województwie lubelskim? Proszę strzelać — mówi nam jeden z działaczy PSL z Lubelszczyzny.
— 100?
— Blisko. Około 120. Na całe województwo. Oni nie mają struktur, więc kim oni chcą obsadzać stanowiska i listy, jak nie mają ludzi — denerwuje się ludowiec.
Szymon Hołownia jest osamotniony w swoich staraniach o zachowanie lub zwiększenie stanu posiadania. Po jego stronie nie stoi choćby jego niedawny przyjaciel z Trzeciej Drogi — Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef ludowców jasno wskazał, jakie rozwiązanie — w ramach rekonstrukcji rządu — byłoby najlepsze.
— Uważam, iż Szymon Hołownia powinien wejść do rządu. Tak naprawdę najlepiej, jakby wszyscy liderzy byli w rządzie, bo wtedy jest jasna struktura, jasny podział odpowiedzialności, kompetencji. Na pewno marszałek Hołownia, jak zakończy być marszałkiem, powinien wejść do rządu – powiedział w Sejmie wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.