Po zakończonych wyborach emocje nie opadły. Do sądów zaczęły wpływać protesty obywateli, którzy kwestionują przebieg głosowania. Jeden z nich wzbudził szczególne zainteresowanie ze względu na swój charakter. Sąd Najwyższy zdecydował się na zdecydowaną reakcję.

Fot. Warszawa w Pigułce
Sąd Najwyższy ukarał wyborcę za zniewagi w proteście. Posypała się grzywna
Sąd Najwyższy nałożył karę porządkową na jednego z obywateli, który złożył protest wyborczy po ostatnich wyborach prezydenckich. Powód? Treść zgłoszenia zawierała obraźliwe i wulgarne sformułowania wymierzone w najwyższe organy państwowe. Kara wyniosła 3 tysiące złotych.
Wulgaryzmy i zniewagi w oficjalnym piśmie
Protest wyborczy, który trafił do Sądu Najwyższego, miał dotyczyć ważności wyboru prezydenta RP. Autor dokumentu nie ograniczył się jednak do merytorycznych argumentów – użył w nim obraźliwego i wulgarnego języka wobec szeregu przedstawicieli państwa.
Jak poinformował SN, zniewagi dotyczyły m.in. prezydenta RP, pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, sędziów SN i NSA oraz pracowników organów wyborczych. Sąd uznał, iż takie wypowiedzi naruszają powagę postępowania i nie mogą pozostać bez reakcji.
Grzywna za brak szacunku wobec instytucji
Na podstawie ustawy o Sądzie Najwyższym oraz Prawa o ustroju sądów powszechnych, SN nałożył na autora protestu karę porządkową w wysokości 3 tys. zł. Jak zaznaczono w komunikacie, celem takiej sankcji jest nie tylko ukaranie konkretnego przypadku, ale także przypomnienie o standardach języka i formy obowiązujących w kontaktach z sądem.
Choć każdy obywatel ma prawo do złożenia protestu wyborczego, musi to robić w sposób zgodny z prawem i z poszanowaniem zasad debaty publicznej. Wulgarne ataki na osoby pełniące funkcje publiczne, choćby w emocjonalnym kontekście wyborczym, nie znajdują ochrony w przepisach.
Sąd przypomina o granicach wolności słowa
Decyzja Sądu Najwyższego wpisuje się w szerszy kontekst dyskusji o języku debaty publicznej i granicach wolności słowa. SN jednoznacznie podkreślił, iż obrażanie urzędników i przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości w oficjalnych pismach procesowych nie tylko nie służy sprawie, ale może mieć realne konsekwencje finansowe.
To pierwszy taki przypadek po tegorocznych wyborach, ale nie wyklucza się, iż w razie podobnych wystąpień inne osoby również mogą zostać ukarane. Wniesienie protestu wyborczego nie oznacza bowiem przyzwolenia na łamanie zasad kultury prawnej.