Polacy coraz mocniej odczuwają skutki wieloletnich zaniedbań i nadużyć w sektorze energetycznym. Rachunki za prąd i gaz biją rekordy, a przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe alarmują: energia staje się luksusem. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest brutalna – rządy Prawa i Sprawiedliwości przez osiem lat traktowały energetykę jak prywatny bankomat, zamiast jak strategiczny filar bezpieczeństwa państwa.
Za czasów PiS energetyka była jednym z kluczowych sektorów do upolitycznienia. Spółki Skarbu Państwa obsadzano partyjnymi działaczami i ich rodzinami, nie patrząc na kompetencje. W samej Grupie Orlen i Polskiej Grupie Energetycznej dochodziło do gigantycznych przepływów środków na propagandowe kampanie, szemrane inwestycje i nietrafione przejęcia – wystarczy przypomnieć kontrowersyjną fuzję Orlenu z Lotosem oraz rozproszenie majątku, który miał służyć transformacji energetycznej. Setki milionów złotych płynęły na sponsoring medialny, „eksperckie analizy” z zaprzyjaźnionych instytutów czy wydarzenia z udziałem polityków partii rządzącej. A wszystko to w czasie, gdy infrastruktura energetyczna Polski starzała się w oczach, a inwestycje w odnawialne źródła energii były blokowane lub spowalniane przez restrykcyjne przepisy i brak spójnej strategii.
Dziś rachunki za prąd i ciepło są najwyższe od lat. Kończą się tarcze ochronne, które tylko maskowały prawdziwy stan sektora. Zamiast reformować energetykę, PiS zasłaniał się dopłatami i polityką zamrażania cen – doprowadzając do sytuacji, w której koszty rosną lawinowo, a stabilności dostaw zagrażają nie tylko kryzysy zewnętrzne, ale i wewnętrzny bałagan.
Polska płaci też cenę za wieloletnie opóźnienia w rozwoju odnawialnych źródeł energii, takich jak wiatraki na lądzie czy fotowoltaika. PiS przez lata promował energetykę węglową, ignorując europejskie trendy i realia transformacji. Dziś ponosimy skutki tej ideologicznej ślepoty: importujemy drogi prąd, emitujemy ogromne ilości CO₂, za które musimy płacić miliardy w ramach unijnego systemu ETS.
Niskie ceny energii to nie przywilej – to konieczność
Dostęp do taniej energii to warunek rozwoju gospodarki i dobrobytu obywateli. Tylko przy przewidywalnych i niskich kosztach energii możliwe są inwestycje, rozwój nowych firm i poprawa jakości życia. Wysokie rachunki uderzają nie tylko w budżety domowe, ale także w konkurencyjność polskiego przemysłu, który traci przewagę nad firmami z Niemiec, Czech czy Francji, gdzie energia jest tańsza i bardziej zielona.
Niska cena energii oznacza także większą niezależność energetyczną – pod warunkiem, iż państwo inwestuje w nowoczesne technologie, rozwój sieci przesyłowych i lokalne źródła odnawialne. To właśnie energetyka obywatelska, prosumencka i rozproszona – a nie partyjna centralizacja – może zagwarantować Polsce przyszłość bezpieczną i tańszą.
Czas rozliczyć PiS i odbudować energetykę
Dziś potrzebujemy nie tylko pełnego audytu finansowego w spółkach energetycznych, ale także rzeczywistego rozliczenia tych, którzy przez lata pasożytowali na strategicznym sektorze. Polska energetyka musi być zarządzana przez ekspertów, a nie nominatów z partyjnego klucza. Musi służyć ludziom, a nie politycznym interesom.