PiS gra migrantami jak pionkami. Chcą osłabić Tuska, a nie rozwiązać problem

22 godzin temu

Partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) od lat udowadnia, iż kwestia migracji jest dla niej narzędziem politycznym, a nie problemem do rozwiązania.

W obliczu obecnego kryzysu na granicy z Niemcami, gdzie obywatele organizują patrole przeciwko napływowi imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, politycy z Nowogrodzkiej znów pokazują swoje prawdziwe oblicze. Ich działania nie mają na celu ochrony Polski, ale wyłącznie osłabienie Donalda Tuska i jego rządu. To cyniczne podejście, które stawia interes partyjny ponad dobrem narodowym, wymaga zdecydowanej krytyki.

PiS od dawna buduje narrację wokół migracji, przedstawiając się jako jedyna siła zdolna obronić Polskę przed „obcym zagrożeniem”. Jednak ich polityka w tej kwestii była pełna sprzeczności. Rządząc przez osiem lat, nie stworzyli skutecznego systemu zarządzania granicami, a luki w procedurach wizowych – o czym wspominał sam Tusk – umożliwiły napływ setek tysięcy migrantów. Teraz, gdy Tusk próbuje przejąć kontrolę nad sytuacją, PiS wykorzystuje temat do ataku, zamiast wspierać wspólne działania. Ich oskarżenia o „słabość rządu” wobec Niemiec czy „zdradę narodowych interesów” to nie troska o bezpieczeństwo, ale polityczny teatr mający na celu podkopanie pozycji premiera.

Przykładem tej instrumentalizacji są wypowiedzi liderów PiS, którzy w ostatnich dniach nagłaśniają działania patroli obywatelskich, takich jak Ruch Obrony Granic Roberta Bąkiewicz. Zamiast wzywać do współpracy z Strażą Graniczną czy proponować konkretne rozwiązania legislacyjne, politycy partii Jarosława Kaczyńskiego chwalą te grupy, podsycając napięcia. To nie przypadek – chaos na granicy jest dla nich idealnym pretekstem, by pokazać Tuska jako niekompetentnego. Nie zależy im na stabilizacji, ale na eskalacji, która mogłaby zmusić rząd do błędów, dając PiS paliwo do kolejnych kampanii.

Kolejnym dowodem na cynizm PiS jest brak spójnej polityki migracyjnej. Gdy rządzili, koncentrowali się na retoryce antyimigranckiej, ale nie inwestowali w infrastrukturę graniczną ani w długoterminowe strategie z Unią Europejską. Teraz, w opozycji, zamiast wspierać rząd w negocjacjach z Niemcami czy Brukselą, wolą podgrzewać konflikt. Ich narracja o „niemieckim zagrożeniu” i „braku suwerenności” to chwytliwy slogan, który ma przyciągnąć wyborców, a nie odzwierciedlać realia. Tusk, choć krytykowany za nazywanie patroli „bojówkami”, przynajmniej próbuje działać, podczas gdy PiS ogranicza się do słów i oskarżeń.

Instrumentalizacja migrantów przez PiS jest też widoczna w ich sojuszu z Konfederacją. Oba ugrupowania, mimo różnic ideologicznych, znajdują wspólny język w podburzaniu nastrojów antyrządowych. Wspólne akcje medialne i retoryka o „obronie Polski” przed Tuskiem i UE to dowód, iż ich celem nie jest rozwiązanie kryzysu, ale polityczna gra. Gdyby PiS naprawdę dbało o granice, oferowałoby wsparcie w postaci ekspertyz czy propozycji, a nie tylko krytyki. Zamiast tego widzimy kampanię dezinformacji, która ma za zadanie przedstawić rząd jako słaby i zależny od Berlina.

To podejście niesie poważne konsekwencje. Podsycanie konfliktu może prowadzić do eskalacji na granicy, gdzie obywatele, zmanipulowani przez polityków, działają bez koordynacji z państwem. PiS, zamiast łagodzić napięcia, zdaje się czerpać z tego korzyści, licząc, iż każdy kryzys Tuska to ich polityczny zysk. Taki sposób działania zdradza brak odpowiedzialności za kraj – liczy się tylko władza.

PiS wykorzystuje kwestię migrantów w sposób całkowicie instrumentalny. Nie interesuje ich rozwiązanie problemu, ale osłabienie Tuska. Ich retoryka i działania to gra na emocjach, a nie troska o Polskę. Czas, by politycy z Nowogrodzkiej przestali traktować granice jak narzędzie politycznej walki i zaczęli działać na rzecz wspólnego dobra. Bez tego ich obietnice pozostaną pustymi hasłami.

Idź do oryginalnego materiału