Białoruski dyktator doszedł do wniosku, iż sklepy - mimo trwającego w kraju ziemniaczanego kryzysu - należy karać za brak tego warzywa w ofercie. Wcześniej Alaksandr Łukaszenka zapewniał, iż na Białorusi problemów z niedoborem ziemniaków nie ma. Nowe prawo dołączy do wprowadzonego wcześniej "dekretu antydeficytowego".
Łukaszenka ukarze za brak ziemniaków. Złożył podpis pod ustawą
Władze Białorusi wprowadzają drakońskie środki w odpowiedzi na tegoroczny niedobór ziemniaków w kraju. Sklepy, które nie dostarczą lub nie zapewnią odpowiedniej dostępności tego warzywa z państwowych zapasów stabilizacyjnych, będą karane grzywnami w wysokości od 5 do 200 "kwot bazowych".
ZOBACZ: Łukaszenka zaskoczył w czasie wizytacji. "Dam to Putinowi"
Jak podaje Biełsat, w tej chwili przekłada się na sumy od 210 do 8,4 tys. rubli białoruskich, co odpowiada widełkom 235 - 9,4 tys. złotych. Według ekspertów, na których powołuje się stacja, główną przyczyną ziemniaczanego kryzysu jest narzucona przez reżim Alaksandra Łukaszenki ich maksymalna cena.
"Dekret antydeficytowy" Łukaszenki. Sklepy albo wystawią towar, albo zapłacą
Władza ustaliła jednak tak niski jej próg, iż rolnikom indywidualnym, będącym głównymi producentami ziemniaków na Białorusi, nie opłacało się ich sadzenie. Co więcej, swoje zbiory mogli sprzedawać po znacznie lepszych cenach w Rosji, gdzie nie obowiązują centralne regulacje cen.
Miesiąc temu Łukaszenka podpisał "dekret antydeficytowy", który pozwala sieciom handlowym na zaciąganie oprocentowanych na trzy procent kredytów, aby mogły kupić wcześniej jeszcze niezebrane jabłka oraz warzywa: ziemniaki, kapustę, marchew, buraki i cebulę.
ZOBACZ: Białoruś miała udaremnić przemyt z Polski. Putin dziękuje Łukaszence
Dekret zobowiązuje także dostawców i sklepy do zapewnienia odpowiedniego asortymentu warzyw i owoców na półkach. Na liście znalazły się ziemniaki, marchew i buraki (dostępne od 15 listopada do 31 maja), a także kapusta, cebula i jabłka (od 15 listopada do 30 kwietnia). W przeciwnym razie sprzedawcy "poniosą odpowiedzialność zgodnie z prawem".
Łukaszenka węszy spisek wśród sieci handlowych
Z wypowiedzi białoruskiego dyktatora wynika, że ziemniaki zniknęły ze sklepów, ponieważ właściciele sieci handlowych rzekomo umyślnie je ukrywali, aby wykazać nieefektywność jego rządów. Dyktator twierdzi, iż niedobory udało się zażegnać dzięki działaniom milicji.
Przedsiębiorca Alaksandr Knynowicz, prowadzący program w telewizji Biełsat, uważa, iż w postępowaniu Łukaszenki "nie ma w tym żadnego sensu ekonomicznego, poza kolejnym transferem środków do rolnictwa, które zżarło już kilka miliardów dolarów". Inni eksperci stwierdzili, iż nie mogą komentować na poważnie wprowadzenia kar za brak ziemniaków.
