Koniec świętych krów PiS. Kaczyński wściekły, bo nie kontroluje już rzeczywistości

18 godzin temu
Zdjęcie: Kaczyński


Jarosław Kaczyński po raz kolejny udowodnił, iż dla niego lojalność wobec partyjnych towarzyszy jest ważniejsza niż lojalność wobec prawdy, prawa czy obywateli. Gdy Parlament Europejski uchylił immunitety europosłów Danielowi Obajtkowi i Michałowi Dworczykowi, prezes PiS zareagował w sposób, który już dawno przestał zaskakiwać — w ataku na instytucje europejskie, w obronie ludzi, wobec których toczą się poważne postępowania.

Zamiast przyjąć decyzję jako część normalnego procesu prawnego, Kaczyński zobaczył w niej „spisek”. „Najwyraźniej Platforma Obywatelska była bardzo zaciekła, bo w pewnym momencie zdyscyplinowała także swoich sojuszników” – stwierdził na konferencji prasowej. Brzmi znajomo? Bo to dokładnie ta sama narracja, którą prezes PiS powtarza od lat: wszyscy winni, tylko nie my.

Trudno nie dostrzec groteski w tym, iż Jarosław Kaczyński, były premier i lider partii, która przez lata głosiła hasło „prawo i sprawiedliwość”, dziś podważa działania europejskich instytucji i decyzje prawne tylko dlatego, iż dotyczą jego ludzi. W sprawach Obajtka i Dworczyka chodzi o poważne zarzuty: nadużycia, przekroczenie uprawnień i używanie prywatnych skrzynek mailowych do informacji niejawnych. Zamiast jednak mówić o potrzebie wyjaśnienia sprawy, Kaczyński mówi o… „nielegalnej prokuraturze”.

– „To jest stan, który urąga prawu, jest ostentacyjnym odrzuceniem zasady legalizmu” – przekonywał. I znów mamy do czynienia z klasyczną ucieczką w retorykę „oblężonej twierdzy”. Gdy tylko ktoś próbuje rozliczyć ludzi PiS, Kaczyński natychmiast ogłasza, iż to „atak”, „polowanie”, „nagonka”.

To mechanizm dobrze znany z czasów PRL-u: tworzyć narrację o zewnętrznym wrogu, by nie mówić o własnych błędach.

Decyzja Parlamentu Europejskiego była oczywista. Daniel Obajtek, dawny szef Orlenu, ma usłyszeć zarzuty dotyczące zawierania umów na usługi detektywistyczne z firmą, która wcześniej zajmowała się jego prywatnym bezpieczeństwem i majątkiem. To nie „atak opozycji”, tylko realne podejrzenie o nadużycie stanowiska dla korzyści osobistej. Michał Dworczyk zaś odpowie za używanie prywatnej skrzynki do przesyłania informacji niejawnych – coś, co w normalnym państwie prawa byłoby niedopuszczalne.

A jednak Kaczyński broni ich jak niepodległości. „Zarzuty są i wyssane z palca, i samo ich sformułowanie jest – łagodnie mówiąc – czymś z punktu widzenia prawnego bardzo dziwnym” – ocenił. W ten sposób prezes po raz kolejny pokazuje, iż nie chodzi mu o fakty, ale o ochronę własnego środowiska.

W wypowiedziach Kaczyńskiego nie ma już ani cienia refleksji. „Parlament Europejski nie działa na zasadach praworządności, legalizmu i zwykłej ludzkiej przyzwoitości” – grzmi. A przecież ten sam Parlament działał w tych samych ramach, gdy przyznawał PiS-owi immunitety, mandaty i fundusze europejskie.

To wybiórcze podejście do prawa i instytucji jest znakiem firmowym Kaczyńskiego. Kiedy decyzje UE są dla niego wygodne – są „sprawiedliwe”. Kiedy dotyczą jego ludzi – są „bezprawne”. To logika autokraty, który uznaje praworządność tylko wtedy, gdy służy jego interesom.

Nie ma tu miejsca na uczciwość, na rozliczenie się z faktów, na refleksję nad błędami. Jest tylko niekończąca się mantra o „spisku Platformy” i „polowaniu na PiS”.

Jarosław Kaczyński coraz bardziej przypomina przywódcę, który nie rozumie świata, w którym żyje. Jego słowa są pełne podejrzliwości, teorii spiskowych i poczucia, iż wszyscy dookoła czyhają na jego partię. To nie polityka – to paranoja.

Tymczasem Polska, zamiast iść naprzód, wciąż ogląda się na ludzi, którzy zamiast przyjąć odpowiedzialność za swoje błędy, budują narrację o „błędach Europy”. Prezes PiS mógłby wreszcie powiedzieć: „Sprawdzimy to. jeżeli winni – odpowiedzą.” Ale on woli powtarzać, iż „dajcie człowieka, a znajdzie się paragraf”.

To zdanie – wypowiedziane przez lidera partii, która przez osiem lat miała w rękach całą machinę państwa – brzmi jak smutne podsumowanie jego kariery. Kaczyński już dawno przestał bronić Polski. Broni tylko samego siebie i ludzi, którzy są mu potrzebni, by jeszcze przez chwilę utrzymać resztki wpływów.

I właśnie dlatego, choć immunitet Obajtka i Dworczyka można zdjąć, immunitet Kaczyńskiego wobec rzeczywistości pozostaje nienaruszony.

Idź do oryginalnego materiału