Hołownia mówi „zaprzysiężę”. Giertych odpowiada: „To konstytucyjne nadużycie”

8 godzin temu

Szymon Hołownia zapowiedział, iż 6 sierpnia odbierze przysięgę od nowo wybranego prezydenta Karola Nawrockiego – jeżeli Sąd Najwyższy nie stwierdzi nieważności wyborów. W jego ocenie kontrowersje wokół legalności Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie mogą blokować zaprzysiężenia prezydenta wybranego przez obywateli. – „Nie będzie kombinowania, nie będzie zamachu stanu” – podkreślał Hołownia w licznych wystąpieniach medialnych.

Do tej zapowiedzi odniósł się Roman Giertych, publikując analizę prawną, w której wskazuje na ryzyko konstytucyjnego nadużycia. Jego zdaniem uchwała Państwowej Komisji Wyborczej, która wskazała na możliwość wpływu incydentów na wynik głosowania, osłabiła domniemanie ważności wyborów. W tej sytuacji – argumentuje Giertych – akt zaprzysiężenia bez jednoznacznej uchwały legalnej izby Sądu Najwyższego nie ma podstawy prawnej.

Roman Giertych: Co to za ważne wybory, których wyniku nie jesteśmy pewni?

Fot. screen shot / youtube

Ponieważ pan Marszałek Sejmu trochę wywołał mnie do tablicy, to przedstawię swój pogląd prawny. Uprzejmie zaznaczę, iż wskazuję na ten pogląd nie jako poseł, ale jako adwokat z uprawnieniami wystarczającymi do zasiadania w każdej izbie SN.

Argument Marszałka Sejmu, iż nieważność Izby SN nie może blokować zaprzysiężenia prawidłowo wybranego Prezydenta, jest słuszny.

Problem polega na tym, iż – jak słusznie też mówi jeden z członków PKW, mec. Ryszard Kalisz – przyjęcie uchwały PKW o treści „incydenty mogły mieć wpływ na wynik głosowania” oznacza, iż brak jest domniemania ważności wyborów. Bo co to za ważne wybory, których wyniku nie jesteśmy pewni? Tak więc po tej uchwale PKW sytuacja się prawnie odwróciła. Do zaprzysiężenia uchwała SN jest niezbędna, bo domniemanie ważności wyborów zostało podważone przez samą PKW i tylko SN może je przywrócić.

PKW stwierdziła, iż ocenę, czy incydenty miały, czy nie miały wpływu na wynik, musi podjąć prawnie uznana izba SN wolna od neosędziów. Skoro zaś takiej uchwały nie ma i PKW przekreśliła uchwałą domniemanie ważności, to na jakiej podstawie Marszałek Sejmu ma zaprzysiąc Prezydenta? Przecież Marszałek Sejmu nie jest prawdziwą izbą SN, aby przekreślić albo choćby zinterpretować uchwałę PKW. Brak jest podstawy prawnej do zaprzysiężenia, bo nie wiemy, czy incydenty, o których mówi PKW, miały, czy nie miały wpływ na wynik wyborów.

I żadne argumenty typu: „nie umiecie przegrać” nie mają żadnego znaczenia.

Takie jest prawo i Konstytucja. Dopóki ważnie działający SN nie rozstrzygnie kwestii protestów wyborczych i nie stwierdzi ważności wyborów, to uchwała PKW stwierdzająca możliwość wpływu fałszerstw wyborczych na wynik pozostanie niezmienna, a z jej treści nie można odczytać pewnego wyniku. Na marginesie uważam, iż publikacja z adnotacją uchwały neoizby lub brak tej publikacji nie ma żadnego znaczenia prawnego. Status Izby Nadzwyczajnej SN nie podlega bowiem interpretacji rządu. Ta sprawa przesądzona jest wyrokiem trzech izb SN oraz licznymi wyrokami trybunałów międzynarodowych i rząd jest zobowiązany stosować te orzeczenia. Dlatego też przy każdej promulgacji aktu tej izby SN jest zawarta adnotacja, iż nie jest to sąd w rozumieniu Konstytucji i traktatów.

Takie jest moje rozumowanie i bardzo wielu prawników takie podziela. Podobnie wypowiadali się b. prezesi TK, sędziowie SN i profesorowie prawa. Nieznane mi są żadne wypowiedzi autorytetów prawnych, które mówiłyby co innego.

Tak naprawdę jedynym rozwiązaniem (za wyjątkiem ciekawej propozycji prof. Zolla) w takiej sytuacji byłoby zwrócenie się Marszałka Sejmu do PKW o nakazanie ponownego przeliczenia głosów i wydanie uchwały o treści niebudzącej żadnych wątpliwości. Wówczas wszyscy przyjęliby tak ustalony wynik.

Roman Giertych, opr. DF, thefad.pl

Idź do oryginalnego materiału