Miała przynieść ulgę w domowych rachunkach i przyspieszyć transformację energetyczną. Teraz staje się źródłem rozczarowania i frustracji. Nowy system rozliczeń dla właścicieli paneli fotowoltaicznych zrzuca na nich niespodziewany ciężar. Dla wielu oznacza to nie tylko koniec oszczędności, ale realne straty.

Fot. Materiały prasowe
Net-billing w praktyce: zysk topnieje, a dopłaty rosną
Do połowy 2024 roku prosumenci mogli liczyć na korzystne zasady bilansowania energii – oddawali nadwyżki do sieci i odbierali je wtedy, gdy potrzebowali. Od 1 lipca wszystko się zmieniło. Nowe rozliczenia w systemie net-billingu uzależniają wartość oddanej energii od miesięcznej średniej ceny rynkowej. W efekcie domowe instalacje zaczęły generować straty zamiast zysków.
Na pierwsze faktury wielu właścicieli patrzy z niedowierzaniem. Zamiast spodziewanych oszczędności pojawiają się dopłaty. W niektórych przypadkach to choćby kilkaset złotych rocznie więcej – mimo, iż panele produkują tyle samo prądu, co wcześniej.
Najmocniej uderza w nowych inwestorów
Najbardziej poszkodowani są ci, którzy zainwestowali w fotowoltaikę w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat. Skuszeni kampaniami promującymi „darmowy prąd ze słońca”, uwierzyli w szybki zwrot z inwestycji i długoletnią stabilność systemu. Teraz okazuje się, iż najważniejsze parametry gry zostały zmienione w trakcie – a prognozowane zyski mogą okazać się iluzją.
Część z tych instalacji została sfinansowana kredytem, co dodatkowo pogarsza sytuację. Raty pozostają, a rachunki za prąd – wbrew oczekiwaniom – nie maleją.
Branża bije na alarm, a prosumenci mówią o zdradzie
Eksperci z branży OZE nie kryją obaw. Nowe zasady uderzają nie tylko w obecnych użytkowników, ale też w przyszłych inwestorów. Zainteresowanie domowymi instalacjami wyraźnie spada. Zaufanie do stabilności przepisów zostało poważnie nadwyrężone. Dla wielu gospodarstw to pierwszy raz, gdy mają wrażenie, iż ekologia została wykorzystana przeciwko nim.
W mediach społecznościowych mnożą się głosy o „ekologicznym przekręcie” i „pułapce na naiwnych”. Coraz częściej pojawiają się pytania o to, czy państwo świadomie wprowadziło ludzi w błąd.
Niepewna przyszłość – i brak jasnych deklaracji
Rząd nie odniósł się dotąd jednoznacznie do apeli o korektę systemu. Nie zapowiedziano też żadnych działań osłonowych dla obecnych prosumentów. W tej chwili trudno przewidzieć, czy presja społeczna doprowadzi do złagodzenia zasad.
Jedno wydaje się pewne: jeżeli sytuacja się nie zmieni, dynamika rozwoju mikroinstalacji w Polsce wyhamuje. A to oznacza nie tylko rozczarowanie dziesiątek tysięcy obywateli, ale też realne spowolnienie całej transformacji energetycznej.
Dla wielu właścicieli paneli fotowoltaicznych ta zmiana stała się finansowym dramatem. Zamiast symbolu zielonej rewolucji – fotowoltaika zaczyna być synonimem kosztownej iluzji.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl