Elektroodpady to globalny i geopolityczny temat z miliardami euro w tle

5 godzin temu

Elektroodpady są strategicznym zasobem a nie śmieciami – mówi w wywiadzie dla RaportCSR.pl Grzegorz Skrzypczak, od 20 lat prezes zarządu ElektroEko S.A., największej organizacji odzysku sprzętu elektrycznego i elektronicznego w Polsce. Nasz rozmówca w branży AGD/RTV działa od ponad trzech dekad, bierze udział w opiniowaniu prawodawstwa unijnego dotyczącego elektroodpadów z ramienia organizacji WEEE Forum.

Raport CSR: Kieruje Pan największą w Polsce organizacją odzysku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (ZSEE). Od lat powtarza Pan, iż elektroodpady to nie tylko problem środowiskowy, ale strategiczny zasób gospodarczy. Z jakim skutkiem?

Grzegorz Skrzypczak, Prezes Zarządu ElektroEko S.A.

Grzegorz Skrzypczak: Dziś to już twarde liczby, a nie publicystyczna teza. W europejskim strumieniu elektroodpadów mamy ok. 1 mln ton surowców krytycznych rocznie — miedź, aluminium, metale ziem rzadkich, krzem, pallad. Na tej liście jest blisko 30 pozycji. To „waluta” transformacji energetycznej i cyfrowej. Każdy dodatkowy punkt procentowy odzysku to setki milionów euro, które zostają w UE, zamiast wypływać na import obarczony ryzykami: cłami, ograniczeniami, embargami. Dlatego mówię wprost: elektroodpady to zasób strategiczny, nie śmieć.

To brzmi jak geopolityka, nie „gospodarka odpadami”.

Grzegorz Skrzypczak: Bo „gospodarka odpadami” to dziś temat globalny i geopolityczny. W latach 2023–2025 Pekin ograniczał eksport germanu, galu czy grafitu. Europa odpowiada: budujemy własne źródła surowców ze strumienia ZSEE i wzmacniamy popyt na recyklaty. Widać to w politykach publicznych — Europejski Akt w Sprawie Surowców Krytycznych (CRMA), pakiet cyrkularny, prace nad zaostrzeniem wymagań WEEE.

Do tego proszę zwrócić uwagę na efekt środowiskowy: recykling metali oszczędza 60–95% energii elektrycznej do ich pozyskania – w zależności od pierwiastka – i wymaga zużycie nieporównanie mniejszej ilości wody niż tradycyjne górnictwo. „Miejskie górnictwo” ogranicza presję na nowe kopalnie, zwłaszcza w uboższych częściach Ziemi, co oznacza mniej deforestacji, mniej zanieczyszczeń, mniej naruszeń praw człowieka, w tym pracy dzieci czy pracy przymusowej. To strategia bezpieczeństwa i klimatu w jednym.

A ile faktycznie odzyskujemy surowców w „miejskiej kopalni”?

Według najświeższych danych z 2022 r. do legalnego systemu trafia ok. 43 % masy odniesionej do unijnego wskaźnika — wciąż za mało wobec celu 65%. To pokazuje potencjał wzrostu i słabości metod wyliczeń, które nie nadążają za długowiecznymi produktami, np. PV. Z jednej strony UE promuje trwałość urządzeń, z drugiej — utrzymuje wysokie poziomy zbiórki. To napięcie trzeba rozwiązać.

Jeśli chodzi o surowce krytyczne: dziś w Europie odzyskujemy ok. 1 mln ton rocznie, a potencjał do 2050 r. sięga choćby 1,9 mln ton. Dla skali: globalnie odzyskuje się rocznie ok. 91 ton palladu (≈44% wydobycia) i 42,5 t platyny (≈25% wydobycia).

Problemem są też równoległe strumienie: kilka milionów ton sprzętu miesza się ze złomem, „znika” w eksporcie na ponowne użycie bez realnego audytu, bywa spalane lub składowane. To miliardy euro utraconej wartości. Co gorsza — te pierwiastki są cenne przemysłowo i wyjątkowo toksyczne zarazem. Strata każdej tony ma podwójny koszt: ekonomiczny i ekologiczny.

Jaki jest dziś „stan gry” w unijnej polityce? Czy Europa robi z elektroodpadów atut?

Kierunek jest adekwatny. Unia mówi wprost: do 2030 r. 25% popytu na surowce strategiczne chcemy pokrywać z recyklingu. Urban Mine Platform ma wspierać planowanie podaży surowców wtórnych. Trwa rewizja przepisów dotyczących ZSEE i ich krajowe wdrożenia. To przestaje być nisza środowiskowa, a staje się elementem polityki przemysłowej.

Zejdźmy na polskie podwórko. Gdzie jesteśmy na tle Europy?

Obchodzimy 20 lat systemu rozszerzonej odpowiedzialności producentów (ROP) dla sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Zrobiliśmy duży postęp: z ~3 kg/os. w 2010 r. do ~14,6 kg/os. w 2023 r. — powyżej średniej UE per capita. Świadomość adekwatnego postępowania z elektroodpadami urosła z 1% do 75%. To realne sukcesy.

Ale są i słabości: nieprzejrzystość kosztów, konflikty interesów, niejasne powiązania kapitałowe oraz wycieki masy i pieniędzy. jeżeli chcemy grać w europejskiej lidze surowców krytycznych, musimy dopiąć nadzór i jakość na ostatni guzik.

Co konkretnie działa źle?

Baza Danych o Produktach i Opakowaniach oraz o Gospodarce Odpadami (BDO) miała być cyfrowym kręgosłupem nadzoru. Dziś nie dostarcza decydentom i inwestorom wystarczająco szczegółowych, wiarygodnych danych do zarządzania strumieniami i planowania inwestycji. Powiedzmy sobie szczerze: dane te są niepełne i nierzetelne, a w dodatku niekontrolowane.

Drugi problem to model własnościowy części organizacji odzysku. o ile organizacja odzysku jest powiązana z przetwarzaniem, pojawia się ryzyko preferencji, presji na koszty i jakość. Według polskiego prawa organizacja ma reprezentować wprowadzających – producentów, importerów, dystrybutorów – i kontrolować zakłady przetwarzania. Trudno o rzetelny nadzór, gdy istnieją między nimi powiązania kapitałowe.

Trzeci — równoległe strumienie: złom, eksport „na ponowne użycie” bez audytu, domowe magazynowanie. To osłabia system oficjalny i obniża podaż surowców krytycznych.

Co jest sednem proponowanych przez Was 12 filarów?

Po pierwsze, jasna własność: organizacje odzysku zakładane i kontrolowane przez rzeczywistych wprowadzających sprzęt i ich status powinien być regularnie weryfikowany. Przyjmowanie odpowiedzialności odzysku za obowiązki wprowadzających powinno być ograniczone masą wprowadzenia ich akcjonariuszy a zabezpieczenie istotnie zwiększone. Wciąż obowiązująca kwota 5 mln minimalnego kapitału akcyjnego w wysokości 5 mln złotych pozostaje niezmieniona od 2005. W tym samym czasie organizacje odzysku wypłaciły w formie dywidendy ponad 200 mln złotych.

Po drugie, inwestowanie w efektywność i edukację.

Po trzecie, pełna niezależność prawna i finansowa organizacji odzysku od zakładów przetwarzania.

Dalej: centralna koordynacja i jednolite standardy jakości, audytowalna przejrzystość kosztowa, cyfrowy monitoring masy, obowiązkowe przekazywanie (mandatory handover) do autoryzowanego systemu, dialog z interesariuszami i decydentami oraz skuteczna walka z nielegalnymi strumieniami. To sprawdzone praktyki krajów-liderów, nie dogmaty.

Gdy mówicie o centralnej koordynacji, część komentatorów podnosi hasło „nacjonalizacja”.

Nie o to chodzi. Mówimy o profesjonalnej koordynacji jakości i danych, a nie o upaństwowieniu. Nacjonalizacja grozi upolitycznieniem i oderwaniem od realiów branżowych — przykłady z regionu znamy. My bronimy modelu rynkowego z jasnymi regułami: wprowadzający odpowiadają i płacą, ale mają wgląd i wpływ na przejrzysty, odporny system. To fundament zaufania, inwestycji i podaży surowców strategicznych.

A czy to się spina biznesowo?

Tak. Proszę pamiętać o stałym procesie optymalizowania kosztów. Przecież za te procesy płaci każdy konsument kupując nowe urządzenia. Do tego większa podaż recyklatu dla przemysłu. To klasyczny win-win: ekologia i rachunek ekonomiczny idą razem. Doświadczenia systemów europejskich pokazują, iż najlepszą motywacją dla budowania sprawnego systemu gospodarowania ZSEE jest rachunek ekonomiczny – i to nie kary, ale zachęty.

W raporcie pada mocny obraz: „strategiczny zasób przecieka nam przez palce”. Co to znaczy operacyjnie?

Że bez pełnej ewidencji masy, danych w czasie rzeczywistym i obowiązku przekazania do autoryzowanego systemu wciąż będziemy tracić lit z baterii pojazdów elektrycznych, neodym z magnesów, pallad z elektroniki i krzem z fotowoltaiki. To nie kosmetyka — to być albo nie być dla europejskiej produkcji: od kabli i serwerów po OZE. 12 filarów to instrukcja utrzymania przewag konkurencyjnych, nie lista pobożnych życzeń.

Co, jeżeli nic nie zmienimy?

Stracimy najtańsze i najbezpieczniejsze krajowe źródło surowców. Uzależnimy się od dostaw z zewnątrz i obniżymy znaczenie Polski w łańcuchach wartości. Dziś moce przetwarzania sięgają u nas ponad 1 mln ton rocznie, a realne obciążenie to mniej niż 500 tys. ton. To marnotrawstwo i ryzyko dla nowoczesnych hut i rafinerii metali, które powstają w Polsce i mają ambicję odzysku metali ziem rzadkich i platynowców. Bez gwarancji wsadu z krajowej zbiórki ich międzynarodowa pozycja będzie słabsza od zakładanej.

A jak to wygląda w skali Międzynarodowego Stowarzyszenia Organizacji Odpowiedzialności Producentów Odpadów Elektronicznych – WEEE Forum?

Organizacje zrzeszone w WEEE Forum zebrały i przetworzyły łącznie ok. 45 mln ton ZSEE. Tylko w 2024 r. na terenie UE zebrały około 3 457 000 ton, zarządzają siecią blisko 200 tys. punktów zbierania i reprezentują około 31 tys. wprowadzających. To skala i doświadczenie, z którego czerpaliśmy przy budowie 12 filarów i tworzeniu raportu.

A Polska? Jaki jest dorobek ElektroEko?

Ponad 1,8 mln ton zorganizowanej i sfinansowanej zbiórki. Do tego największy w kraju program edukacyjny — ~5,5 tys. szkół, Centrum ElektroEkologii w Warszawie i koordynacja Międzynarodowego Dnia Bez Elektrośmieci. Edukacja — obok danych i jakości przetwarzania — to trzeci filar stabilnego systemu.

Ostatnie pytanie: ma Pan 30 sekund, by przekonać sceptyka, iż elektroodpady to wyzwanie globalne i strategiczne.

Elektroodpady to „miejska kopalnia”. Już dziś w Europie mamy w nich ~1 mln ton surowców strategicznych rocznie, bez których postęp technologiczny będzie mocno ograniczony. Albo nauczymy się je zbierać i przetwarzać przejrzyście, koordynować i efektywnie zarządzać, albo ten zasób będzie znikał w szarej strefie i w nielegalnym eksporcie. Nie stać nas na to — ani ekologicznie, ani ekonomicznie. A konkurenci na innych kontynentach już walczą o przewagę.

Pełny raport „20 lat systemu ZSEE w Polsce” jest do pobrania na portalu ElektroEko SA.

Ilustr. ElektroEko S.A.

Rozmawiał Bogusław Mazur

Idź do oryginalnego materiału