Dr Tomasz Greniuch, historyk znany z bezkompromisowego podejścia do dziejów najnowszych, ogłosił na Facebooku rozpoczęcie prac nad nową książką. Projekt nosi roboczy tytuł „Odwet 1906” i – jak sam pisze – ma opowiedzieć o „prawdziwej wojnie domowej na ulicach Łodzi, gdy kastet i browning zastąpiły argumenty polityczne”. Krótko, ostro i z precyzyjnie dobranym tonem. Greniuch sięga tym razem po temat jednego z najbardziej przemilczanych, a zarazem najbardziej krwawych epizodów w historii polskiego ruchu robotniczego.
Nie będzie to jednak pierwsza publikacja autora podejmująca temat trudny, nieoczywisty czy budzący kontrowersje. Greniuch dał się poznać jako autor książek historycznych łączących rzetelne źródłowe opracowanie z osobistym zaangażowaniem i wyrazistym stylem. W jego dorobku są między innymi: „Śmiertelni. Historia oparta na faktach”, dokumentująca losy zgrupowania NSZ „Bartek”; „Król Podbeskidzia” – biografia kapitana Henryka Flamego; czy „Chrystus za nas, my za Chrystusa”, w której sportretował żołnierzy podziemia niepodległościowego jako ludzi idei, walczących nie tylko z bronią w ręku, ale także o wartości. W ostatnich latach poszerzył zakres zainteresowań o tematykę militarną spoza Polski – w książkach „Natal 1899–1900” i „Paardeberg 1900” opisał wojny burskie w Afryce Południowej. Za każdym razem sięgał po tematy marginalizowane, często nieobecne w głównym nurcie debaty historycznej.
Nowy projekt wpisuje się w tę samą linię myślenia. Tym razem autor kieruje uwagę na wydarzenia, które miały miejsce w Łodzi na przełomie 1906 i 1907 roku. To czas społecznego wrzenia, politycznej konfrontacji i brutalnej przemocy. Przemocy, której ofiarami padali nie zaborcy, ale sami Polacy.
Podłożem konfliktu były nastroje rewolucyjne wywołane klęską Rosji w wojnie z Japonią. W Królestwie Polskim, a zwłaszcza w Łodzi – przemysłowym centrum zamieszkanym przez setki tysięcy robotników – nasiliły się żądania reform politycznych, socjalnych i narodowych. Dynamicznie rozwijały się lewicowe partie robotnicze, przede wszystkim Polska Partia Socjalistyczna (PPS) i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Choć różniło je podejście do kwestii niepodległości, obie formacje skupiały się na walce o prawa pracownicze i demokratyzację życia społecznego.
Przeciwstawiała się im endecja, która w połowie 1905 roku powołała Narodowy Związek Robotniczy (NZR). Była to próba stworzenia własnej alternatywy wobec lewicowych ugrupowań robotniczych. NZR głosił tezy, iż rewolucja to dzieło Żydów i socjalistów, wymierzone w polskość i Kościół katolicki. Endecja zdecydowanie preferowała ewolucyjną walkę o przywrócenie Polski na mapę Europy. Taka retoryka nie tylko zbliżała narodowców do hierarchii kościelnej, ale też radykalizowała atmosferę wśród robotników. Spór ideowy bardzo gwałtownie przerodził się w fizyczną konfrontację.
W 350-tysięcznej Łodzi SDKPiL i PPS miały po około 20 tysięcy członków, NZR – około 4 tysięcy. W mieście dochodziło do ulicznych bójek, pobić, zastraszeń i napaści. Eskalacja przemocy była stopniowa, ale nieunikniona. Po strajku ogłoszonym przez PPS w październiku 1906 roku, narodowcy domagali się odszkodowania za utracone dniówki. Gdy spotkali się z odmową, zaczęli fizycznie blokować działaczom socjalistycznym dostęp do zakładów pracy. 8 października doszło do pierwszej poważnej konfrontacji – pod bramą fabryki Gampe i Albrecht padły strzały. Tego samego dnia podobne incydenty miały miejsce w kilku innych miejscach Łodzi. Centralne struktury partii próbowały opanować sytuację, ale atmosfera w mieście była już zbyt napięta.
Kolejne tygodnie przyniosły falę brutalnych napaści i regularnych egzekucji działaczy. Obie strony tworzyły własne bojówki, milicje fabryczne i grupy samoobrony. Do końca listopada zginęło 29 osób, 30 zostało rannych. W grudniu – 54 zabitych, 34 rannych. Zdarzały się przypadki napadów w domach, zamachów na ulicach, ostrzałów w bramach fabryk. Symbolem eskalacji była strzelanina z 18 stycznia 1907 roku przed kościołem św. Anny. Gdy tłum domagał się poświęcenia trumien dwóch zamordowanych socjalistów, ksiądz odmówił, a z wnętrza świątyni padły strzały. Zginęło osiem osób, rannych było czterdzieści.
Na tle przemocy zaczęły się też zmiany religijne. Lewicowi robotnicy, nie godząc się na otwarte wsparcie Kościoła katolickiego dla narodowców, zaczęli przechodzić na mariawityzm. W ciągu dwóch lat liczba mariawitów w Łodzi wzrosła z nieco ponad stu do pięćdziesięciu tysięcy. I to środowisko również padło ofiarą ataków a jeden z nich został choćby zamordowany. Przez cały ten okres carska policja niemal nie reagowała. Obserwowała sytuację z dystansu, licząc, iż wzajemne eliminowanie się najbardziej aktywnych działaczy zdejmie z niej obowiązek prowadzenia śledztw i inwigilacji.
Przełom nastąpił w kwietniu 1907 roku. Załoga jednej z łódzkich fabryk wystosowała apel o zorganizowanie wspólnej konferencji, której celem miało być zakończenie przemocy. 24 kwietnia na zebraniu pojawiło się 350 delegatów z 275 zakładów pracy. Przyjęli rezolucję potępiającą bratobójcze walki i nienawiść podsycaną przez media partyjne. Powołano także międzypartyjną komisję śledczą, która miała wskazać sprawców zabójstw. Konflikt powoli wygasał. Choć jeszcze przez kilka tygodni dochodziło do pojedynczych incydentów, fala przemocy została zatrzymana.
Według ostrożnych szacunków w walkach w Łodzi w latach 1906–1907 zginęły 322 osoby, a ponad 400 zostało rannych. To liczby porównywalne z ofiarami powstań i zrywów zbrojnych, tyle iż w tym przypadku zginęli wyłącznie Polacy, z rąk innych Polaków.
Tomasz Greniuch sięga po tę historię w chwili, gdy napięcia społeczne i polityczne ponownie rosną. jeżeli „Odwet 1906” utrzyma charakter jego dotychczasowych książek – opartych na dokumentach, pełnych świadectw, ale pisanych mocnym, wyrazistym językiem – może być nie tylko ważnym głosem o wydarzeniach sprzed ponad stu lat, ale i przestrogą na dziś. To opowieść o tym, do czego prowadzi radykalizacja, dehumanizacja przeciwnika i rezygnacja z dialogu.
„Odwet 1906” zapowiada się na książkę, która może stać się najmocniejszą w dotychczasowym dorobku autora.