Desperaci od Nawrockiego, czyli komedia omyłek w odcinkach w cyrku Bielana

1 tydzień temu
Zdjęcie: Desperaci od Nawrockiego, czyli komedia omyłek w odcinkach w cyrku Bielana


Nie ma w polityce nic zabawniejszego niż patrzeć, jak tonący brzytwy się chwyta. Zwłaszcza gdy tą brzytwą jest sztab Karola Nawrockiego. Każdy dzień kampanii tego kandydata to nowy rozdział w podręczniku „Jak nie prowadzić wyborów prezydenckich”. Miały być triumfy, miały być rosnące słupki sondażowe, a tu? Klapa za klapą.

Nawrocki nie reprezentuje sobą nic. Zero charyzmy, zero programu, zero powodu, dla którego przeciętny wyborca miałby na niego spojrzeć inaczej niż na kolejnego PiS-owskiego aparatczyka w garniturze z wyprzedaży. To dlatego sztabowcy muszą uciekać się do prymitywnych sztuczek. Tyle iż choćby te nie działają. Ani rozdawanie kiełbasy wyborczej, ani napuszczanie trolli w mediach społecznościowych, ani żałosne próby przypudrowania wizerunku nie przynoszą efektu. Atmosfera w sztabie? Grobowa. Jak w kaplicy na chwilę przed zamknięciem wieka. Bo jak tu świętować, gdy Trzaskowski trzyma stabilne 40%, a Nawrocki z trudem ciuła mizerne 25%. To mniej niż notowania PiS, co samo w sobie jest wyczynem zasługującym na osobny wpis w kronikach politycznych porażek.

A największa perełka? Próba zrobienia sobie zdjęcia z Donaldem Trumpem. Miał być medialny hit — „patrzcie, Nawrocki z Trumpem, światowa liga!” — a wyszła kompletna farsą. Trump choćby nie wiedział, kto to Nawrocki. Fotograf musiał tłumaczyć byłemu prezydentowi USA: „To taki kandydat z Polski, Karol, no wiesz… Karol…”. Trump wzruszył ramionami i poszedł zjeść hamburgera.

Podsumowując: miała być kampania zwycięzców, wyszedł kabaret przegranych. Nawrocki i jego sztab desperacko kręcą się w kółko, jak dzieciaki na karuzeli, która już dawno powinna stanąć. Ale niech kręcą się dalej — dla nas, widzów, to przecież najlepsza rozrywka tej wiosny.

Idź do oryginalnego materiału