
Polska zapowiedziała, iż nie zamierza dostosować się do nowych przepisów i utrzyma dotychczasowy poziom ochrony wilków.
Decyzja zapadła głosami 371 eurodeputowanych, przy 162 głosach sprzeciwu i 37 wstrzymujących się. To ostatni moment, w którym Parlament mógłby zablokować zmiany, jednak tego nie zrobił.
Nowe regulacje wpisują się w propozycje Komisji Europejskiej dotyczące rewizji dyrektywy siedliskowej – jednego z kluczowych dokumentów chroniących bioróżnorodność w ramach sieci Natura 2000. Choć proces legislacyjny postępuje, wciąż trwa postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, które może zakwestionować zgodność decyzji z prawem wspólnotowym.
Decyzja budzi mocny sprzeciw wśród prozwierzęcych działaczy
Zaskarżenie złożyła międzynarodowa koalicja 22 organizacji przyrodniczych, w tym z Polski. jeżeli Trybunał uzna obniżenie statusu za niezgodne z prawem, również unijny wniosek do konwencji berneńskiej straci moc. Parlament Europejski ogłosił, iż nowa klasyfikacja da państwom członkowskim większe możliwości w zakresie regulowania liczby wilków, zwłaszcza tam, gdzie ich obecność budzi kontrowersje społeczne i gospodarcze.
Jednak eksperci i naukowcy nie zostawili suchej nitki na decyzji eurodeputowanych. Organizacje ochrony przyrody zwracają uwagę, iż Komisja Europejska pominęła istotne dowody naukowe wskazujące na realne zagrożenia dla populacji wilka. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) informuje, iż aż sześć z dziewięciu populacji transgranicznych tych drapieżników pozostaje w stanie wymagającym pilnej ochrony.
Komisja argumentuje, iż populacja wilków wzrosła w ostatnich dekadach, osiągając ponad 20 tysięcy osobników. Jednak przeciwnicy zmian podkreślają, iż sama liczba nie świadczy o stabilności – liczne populacje są przez cały czas podatne na spadki i rozproszenie. Zdaniem przyrodników, redukcja ochrony to nie tylko odejście od polityki opartej na dowodach, ale też potencjalne naruszenie prawa unijnego. Wilki w ponad połowie swojego zasięgu są uznawane za populacje wrażliwe lub zagrożone wyginięciem.
Ponad 700 naukowców wystosowało protest przeciwko planowanym zmianom. Ich zdaniem wilki powinny pozostać w załączniku IV dyrektywy siedliskowej, gwarantującym im najwyższy poziom ochrony – zarówno pod względem zachowania, jak i odbudowy populacji.
„Myśliwi nakręcają spiralę strachu”
Przyrodnicy ostrzegają, iż odstrzał nie rozwiązuje problemów – może prowadzić do rozbicia wilczych rodzin, co paradoksalnie zwiększa ryzyko ataków na zwierzęta hodowlane. Jak mówi ekolog Radosław Ślusarczyk, za decyzją kryje się polityczny populizm i presja lobby łowieckiego. – Myśliwi nakręcają spiralę strachu, a robią to tylko po to, by móc sobie postrzelać do kolejnego gatunku – podkreśla.
Eksperci zwracają uwagę, iż zamiast sięgać po broń, Unia powinna inwestować w sprawdzone metody współistnienia z dzikimi zwierzętami – takie jak systemy prewencyjne czy rekompensaty za szkody wyrządzone przez drapieżniki. Polska mogłaby w tym zakresie pełnić rolę wzorca.
Odwrót od ochrony wilków rozpoczął się we wrześniu 2023 roku, gdy przewodnicząca KE Ursula von der Leyen wezwała do rewizji ochrony po tym, jak wilk miał zabić jej kucyka Dolly.
W grudniu 2023 roku polski wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała zadeklarował, iż Polska nie wprowadzi nowych przepisów i zachowa dotychczasowy poziom ochrony gatunku.
Czytaj też:
Myśliwi poza kontrolą? „To wbrew interesom Polek i Polaków”Czytaj też:
Wilczy straszak na mieszkańców. „Grupa radykałów” wygenerowała zaskakujące zdjęcie