Debaty polityczne przed wyborami

3 godzin temu

Obejrzałem dwie debaty w Końskich, obejrzałem debatę Super Expresu i na dokładkę debatę sztabów w Polsacie. Polityka strasznie nas dzieli, więc chciałbym się skupić nie tyle na niej, co na samych debatach i sposobie ich organizacji. Jak nam wychodzi to dyskutowanie o Polsce? Wnioski nie są najlepsze.

Debaty w Końskich to była organizacyjna katastrofa i chaos. Jedna i druga daleko wymknęły się od jakichkolwiek standardów. Zacznę od pierwszej z nich, która odbywała się w otwartym terenie przy udziale “publiczności”. To był fatalny pomysł z samego założenia uniemożliwiający jakąkolwiek sensowną dyskusję. Krzyki, gwizdy, owacje – w zależności od sympatii politycznych, hałas utrudniający skupienie się i zrozumienie sensu. Prowadzący proszący o dopuszczenie do głosu kandydatów, Hołownia strasznie krzyczący, próbując przebić się przez tłum, Senyszyn dziękująca za owacje i entuzjazm przed każdym swoim wystąpieniem, w ten sposób próbująca uzyskać choć chwilę na wypowiedź.

W tej formule było to wszystko dość karykaturalne. Samych wypowiedzi choćby nie zapamiętałem – forma przykryła wszystko – dlatego choćby nie będę silił się na ocenę kandydatów. Najspokojniej wypadł grający na swoim boisku przy wsparciu publiczności Nawrocki. Z dziennikarskiego obowiązku odnotuję jedynie, iż pytania przygotowane do tej debaty przez dziennikarzy, były najgorsze ze wszystkich, które obejrzałem.

Druga debata w Końskich to był pokaz nieprofesjonalizmu. Zmiana formuły z pojedynku jeden na jeden (na co będzie czas w drugiej turze), na debatę otwartą na ostatni moment, przepychający się kandydaci nie mogący się dostać do środka, ponad godzinne opóźnienie rozpoczęcia debaty… Nikt nic nie wie – czeski film. Oglądałem debatę w internecie, już po jakimś czasie, bo jej rozpoczęcia przed telewizorem zwyczajnie nie doczekałem.

Kiedy już się zaczęło… było poprawnie, ale strasznie nudno. Oklepane pytania, odpowiedzi bez związku z pytaniami, powtarzane frazesy i standardowe przepychanki. Nie oceniając samych poglądów dobrze zaprezentowali się, czy może dobrze wypadli Bijat, Nawrocki, Hołownia i Trzaskowski. Ten ostatni jako gospodarz powinien prezentować się lepiej, a był wyraźnie zmęczony i w przeciwieństwie do rywali zdenerwowany.

Trzecia debata złamała rutynę, do której przywykliśmy. Super Expres wymyślił bardzo dobrą formułę, która wniosła nieco życia do dyskusji politycznej. Zrezygnowano także z pytań dziennikarskich na rzecz dyskusji kandydatów. Pytanie – odpowiedź – riposta. Bardzo dobre, dynamiczne założenia. I konieczność stawania twarzą w twarz z rywalem. Dziennikarze czuwający nad przebiegiem zdarzeń czasami dość elastycznie podchodzili do czasu, pozwalając po jego zakończeniu dokończyć myśl lub wymianę zdań. Trzymano to w pewnych ramach i wyszło dobrze.

Dobrze wypadli ponownie Bijat, Nawrocki i Trzaskowski. Ten ostatni wyciągnął wnioski po poprzedniej debacie i był znacznie bardziej spokojny i przygot0wany. Zaskakująco słabo wypadł Hołownia, który był niezwykle konfrontacyjny, przerywał, przeszkadzał w wykorzystaniu swojego czasu rywalom – moim zdaniem był to jego najsłabszy występ.

Największą słabością debat (zwłaszcza z pytaniami dziennikarskimi) jest fakt, iż nikt nie odpowiada na pytania. Każdy z kandydatów mówi co mu odpowiada, co chce przedstawić omijając zasadniczą treść pytania. Z przyjemnością obejrzałbym debatę, w której prowadzący wymagają konkretnej odpowiedzi na konkretne pytanie, nie pozwalając pływać po wodach i oceanach polityki.

Kto wypadł najlepiej? Każdy ma pewnie swojego faworyta, zgodnego ze swoimi poglądami politycznymi. Uważam, iż generalnie czwórka: Bijat, Hołownia, Nawrocki i Trzaskowski wypadają poważnie i dobrze się prezentują. Mam problem z Mentzenem, bo chociaż na debacie nie zaprezentował się źle i ma dobre sondaże, nie potrafię go traktować jako poważnego kandydata. Miał piątkę Mentzena, o której dziś nie pamięta i o której nie chce rozmawiać, a to nieco dyskredytujące. No i ta hulajnoga… Pozostali kandydaci w moim przekonaniu są jedynie mniej lub bardziej barwnym dodatkiem.

Przeraża mnie jedynie Braun. jeżeli czegoś się boję to radykałów, przekonanych o tym, iż zostali namaszczeni przez Boga i tylko oni znają prawdę i wszelkimi metodami mogą realizować swoje cele. Tak rasistowskich, radykalnych i brutalnych wystąpień jak jego wypowiedzi nie przypominam sobie z żadnych wcześniejszych potyczek politycznych.

Jest to jednak zgodne z jego medialnym wizerunkiem i łamaniem wszelkich reguł: akcja z gaśnicą, zniszczenie wystawy, awantura w szpitalu, zdjęcie flagi Ukrainy, teraz zdjęcie i adekwatnie kradzież flagi UE, jej zdeptanie i spalenie. Swoją drogą flagę UE można deptać (zdaniem Brauna), bo UE to nie jest Państwo. To co, poseł Braun przyjedzie do Piekar, zdejmie śląską flagę i zrobi to samo? Bo Śląsk to nie państwo? A szacunek dla ludzi skupionych pod tym symbolem? Polska dla Polaków, ale już nie dla Ślązaków? Polska dla Polaków i precz z UE? Naprawdę chcielibyśmy zamknąć granice i usłyszeć, iż Europa dla Europejczyków i nie ma w niej miejsca dla nas, Polaków? Swoją drogą pieniądze z UE już Braunowi nie przeszkadzają.

Tak naprawdę groźne jest jednak coś innego. Kiedy coś nie podoba się Braunowi – bierze sprawy w swoje ręce. Nie szanując ludzi, naruszając ich nietykalność cielesną, niszcząc ich własność, kradnąc i zwyczajnie łamiąc prawo. Taki polityczny patostreamer*. Niepokojący wzór.

Idąc za jego przykładem za chwilę ktoś sąsiadowi porysuje albo spali auto, bo żle zaparkował, pobije sąsiadkę, bo zakłóciła ciszę nocną, lub skatuje psa, bo napaskudził na trawnik. A w skrajnym przypadku wyciągnie nóż i wymierzy sprawiedliwość samorządowcowi, którego nie lubi lub lekarzowi, bo uzna, iż źle go leczył (to już się u nas w kraju wydarzyło). Samosądy nigdy do niczego dobrego nie prowadzą, takich zachowań tolerować i promować nie można. Dlatego boję się takich ludzi jak Braun. A niestety zdobywa popularność, bo im głupsza i bardziej kontrowersyjna akcja – tym większa klikalność i oglądalność w internecie, który rządzi się swoimi prawami.

Wracając do samych debat i podsumowując. Z trzech debat kandydatów najlepszą zorganizował Super Express. Formuła była interesująca i coś się działo, czego nie było w schemacie. Kandydaci, przynajmniej ci poważni, prezentują się przyzwoicie. Każdy może być ze swojego faworyta zadowolony. Nie sądzę jednak, żeby debaty miały wpływ na zmianę preferencji wyborczych. Dziś zamiast zwolenników jakiś frakcji mamy raczej jej oddanych fanatyków. Nie kierujemy się merytoryką i konkretnymi poglądami, ale emocjami. Głownie negatywnymi zresztą. I tak wierni wyborcy PiS, PO, czy Konfederacji raczej zdania nie zmienią na bazie żadnej dyskusji. Każdy z nich zinterpretuje to się wydarzyło na swoją korzyść i tyle.

Na koniec słowo o debacie sztabów w Polsacie. Mix formuły tradycyjnej z tą zaproponowaną przez Super Express. Emocji nie było. Sztaby prezentowały te same ogólniki i frazesy, które znamy z kampanii. Nic nowego się nie wydarzyło poza dyskusją o mieszkaniach Nawrockiego, bo akurat temat był świeży. Nie sądzę, żeby ta potyczka cieszyła się większym zainteresowaniem czy miała wpływ na wynik wyborów.

Do wyborów coraz bliżej. Emocje coraz większe. Poziom dyskusji publicznej coraz niższy. I niestety. Przykład idzie z góry. Dyskusje między kandydatami pełne są inwektyw, wyzwisk i zarzutów. Trudno ocenić co jest prawdą a co fałszem. W późniejszych komentarzach wyborców może być i jest już tylko gorzej.

Poziom dyskusji politycznej mnie martwi. Poziom dyskusji politycznej wśród zwykłych ludzi, znajomych, rodzin mnie przeraża. Wybory zawsze budziły emocje. Dziś jest to już niemal temat tabu, bo jego poruszenie może prowadzić do poważnych problemów we wzajemnych relacjach. Przykre, iż nie potrafimy już ze sobą rozmawiać.

Takie czasy. Zapomnieliśmy, iż każdy z nas może mieć inne poglądy. Nie musimy się z nimi zgadzać, nie musimy ich rozumieć, ale powinniśmy je szanować. Nikt nie ma monopolu na prawdę. Nikt nie ma monopolu na dobre rozwiązania. Dziś jednak albo myślisz tak jak my, albo jesteś naszym śmiertelnym wrogiem. Czyżbyśmy tak się stęsknili za jedynie słuszną linią matki partii komunistycznej?

Pierwsza tura wyborów zbliża się wielkimi krokami. Dokonajmy dobrego wyboru.

* Słowniczek: Patostreamerzy to osoby, które w internecie transmitują na żywo treści, często kontrowersyjne i wulgarne, mające na celu szokowanie widzów, zdobywanie popularności lub zysku. Często prezentują niewłaściwe zachowania, jak agresja, wulgaryzmy czy nawoływanie do negatywnych działań. Tego typu transmisje mogą być szkodliwe dla społeczności internetowych, a ich działalność jest często krytykowana za brak odpowiedzialności.

Idź do oryginalnego materiału