Zinkiewicz: Żydzi

myslpolska.info 6 godzin temu

Wywiad z byłym izraelskim dyplomatą, pisarzem, z zamiłowania historykiem wojskowości, przede wszystkim wysokiej rangi oficerem wywiadu Jakowem Kedmim przeprowadził z końcem sierpnia były polityk i poseł na Sejm z Samoobrony, aktualnie dziennikarz, ponadto nauczyciel akademicki doktor politologii Mateusz Piskorski, więzień polityczny III RP.

Wywiad został opublikowany na YouTube 26 sierpnia pod tytułem Ukrainy już nie będzie.

Demitologizacja

W tym bezprecedensowym wywiadzie, który w parę godzin po jego emisji na YouTube obejrzało ponad 80 tysięcy widzów, jak na w tej chwili panujące warunki w Polsce objętej szaleństwem potocznie zwanym „bander-amokiem”, jest sporym sukcesem kanału Wbrew Cenzurze. Izraelski specjalista ds. bezpieczeństwa, były szef jednej z izraelskich służb specjalnych Nativ Jakow Kedmi (dla przyjaciół – Jasza) odpowiada prowadzącemu Mateuszowi Piskorskiemu na zadane przez niego pytania: co wydarzyło się w lutym 2022 roku na Ukrainie? Jakie są źródła obecnego konfliktu? Jak może się on zakończyć? Dlaczego nie warto udzielać rad innym narodom i kto był wielkim Polakiem? Generał Jakow Kedmi odpowiedziami demoluje powtarzaną w Polsce probanderowską propagandę. Odważnie odkłamuje wpajane we współczesnej Polsce w świadomość Polaków fałszywe przyczyny i początkowy przebieg wojny za naszą wschodnią granicą.

W opozycji do Netanjahu

Dodam, iż jako były polityk Kedmi jest w opozycji w stosunku do prowadzonej polityki przez obecnego premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Kedmi uparcie powtarza, iż Izraelici powinni żyć w zgodzie z Palestyńczykami… Często mówi i pisze w swoich książkach o wielu sprawach, które wywołują oburzenie w Tel Awiwie, Waszyngtonie, Londynie, Paryżu, Moskwie i Kijowie. Występuje w programie niezależnego dziennikarza Aleksandra Waldmana z Izraela. Często też były oficer amerykańskiego wywiadu z Piechoty Morskiej USA Scott Ritter retransmituje wystąpienia Jaszy na amerykańskim kanale prowadzonym na Rumble. Udzielenie wywiadu panu doktorowi Piskorskiemu i jego przebieg, świadczy o tym, iż generał Jakow Kedmi darzy zaufaniem i szacunkiem swojego rozmówcę. Ludzie ze służb specjalnych nie wdają się w publiczne rozmowy z kimś, do kogo nie mają zaufania.

U Waldmana

Wywiad przeprowadzony przez Piskorskiego z Jakowem Kedmi, wzbudził zainteresowanie w Izraelu. W związku z tym, redaktor Aleksander Waldman w dniu 30 sierpnia przeprowadził rozmowę z Mateuszem Piskorskim, w celu przybliżenia jego sylwetki widzom kanału Waldman-LINE – kanału prowadzonego na potrzeby izraelskiej diaspory, pod tytułem Большая часть украинцев в Польше не имеют ничего общего с идеологией бандеризма.

Wywiad Waldmana z Piskorskim na niezależnym izraelskim kanale Waldman-LINE jest kontynuacją ukraińskiego tematu poruszonego wcześniej w trakcie wywiadu Piskorskiego z Jakowem Kedmim. Przybliża sylwetkę polskiego politologa szerokiemu spektrum izraelskiej diaspory. Po obejrzeniu programu Mateusza Piskorskiego oraz Aleksandra Waldmana z Izraela pogrążyłem się we wspomnieniach dotyczących moich kontaktów z Polakami wyznania mojżeszowego.

Szkolne wspomnienia

Tak się akurat składa, iż już od przedszkola miałem z nimi kontakt, bbowiem do przedszkola chodziłem z Jurkiem Biegunem, który później wraz z rodziną wyemigrował do Izraela. Nadmieniam, iż były premier Izraela Menachem Begin urodził się pod nazwiskiem Mieczysław Biegun (w Brześciu Litewskim, 16 sierpnia 1913 roku). Dalsze kontakty z Polakami wyznania mojżeszowego, miałem w młodości, w trakcie edukacji, po ukończeniu szkoły podstawowej. W nowej szkole w mojej klasie było dwóch kolegów wyznania mojżeszowego: wątłej budowy Tadeusz i drobny Zygmunt. Nad nimi pastwił się klasowy debil Jasiek. Nazywał ich Mośkami, domagał się od nich okazania obrzezanego członka. Pewnego razu, gdy już nie wytrzymałem tych szykan wobec słabszych kolegów, z odruchu serca postanowiłem działać. Poprosiłem Zygmunta, aby towarzyszył mi na dużej przerwie. Powiedziałem też, iż o ile za nami będzie szedł Jasiek i powtarzał dalej swoje życzenie, to ja podbiegnę do niego wykręcę jemu boleśnie prawą rękę, a on zrobi to samo i wykręci mu boleśnie lewą rękę i nie będzie puszczał. Powiedziałem mu: – Patrz tylko, co ja z nim będę robił. I tak się stało. Powiedziałem Jaśkowi, iż jak go tak bardzo interesują cudze „ptaszki”, to na dobry początek, teraz, to ja mu zdejmę spodnie i gacie! A potem oprowadzimy go gołego przed oknami szkoły! Następnie konsekwentnie przystąpiłem do realizacji zapowiedzianej groźby. Kiedy Jaśkowi opadły spodnie i gacie, rozpłakał się jak dziecko. Płakał i błagał, aby mógł się ubrać. Odpowiedziałem, iż i owszem ale pod warunkiem, iż już nigdy przenigdy, nie będzie domagał się od moich kolegów oglądania ich obrzezanych członków. Zażądałem złożenia przysięgi na Maryję zawsze dziewicę, iż dotrzyma obietnicy. Co prawda z Jaśkiem to poskutkowało, ale ze starszej klasy ujawnił się inny miłośnik obwąchiwania cudzych rozporków. Był to wysoki, silny chłopak. Przerastał mnie prawie o głowę. Wówczas ponowne umówiłem się z Zygmuntem, iż przeprowadzimy akcję. Plan był prosty. Na dużej przerwie ja wchodzę do męskiej toalety, a on prowokuje Wieśka. Po zaczepce ucieka do toalety, zamyka się w jednej z kabin i nie reaguje na to co się będzie dalej działo! Gdy rozdrażniony Wiesiek wbiegł w pościgu do toalety za uciekającym Zygmuntem, podbiłem jemu nogi. Wiesiek runął na posadzkę jak długi. Wówczas nie dałem jemu najmniejszych szans.

Konsekwencje

W szkole zapanowało piekło! Plujący krwią, zakrwawiony, przerażony Wiesiek coś bełkotał pokazując ręką w moim kierunku. U dyrektora powiedziałem, iż i owszem – byłem w toalecie, jak przewrócił się Wiesiek. Myłem wówczas ręce. Być może Wiesiek poślizgnął się na mydle, które wytrącił mi z ręki. Później miałem trochę problemów. Matce tłumaczyłem, iż Wiesiek jest dużo wyższy i silniejszy ode mnie, iż jest to niemożliwe, abym to ja mu mógł złamać nos, podbić oczy i wybić zęby. W szkole złośliwcy mówili, iż Wiesiek upadł twarzą na moje ulubione, ciężkie, żołnierskie glany. Ze szkoły mnie z hukiem wywalili, ale po pewnym czasie i wstawiennictwie bliżej mnie nie znanego protektora, warunkowo ponownie przyjęli.

Zygmunt

Nikt już, w trakcie mojej dalszej edukacji, w tej szkole nie dokuczał moim kolegom. Zaprzyjaźniłem się z Zygmuntem i Tadkiem. Zygmunt opowiedział mi o swojej rodzinie. Wyjaśnił, iż on jest najstarszym dzieckiem w rodzinie, ma też pięć młodszych sióstr. Pomaga swojemu ojcu utrzymać rodzinę. Codziennie nad ranem o czwartej godzinie wstaje z siostrą. Rozpoczynają pracę polegającą na rozwożeniu po mieście na wózku świeżego, butelkowanego mleka i stawianiu go pod drzwiami ściśle określonych odbiorców. Pracę wykonują miesiącami, przez siedem dni tygodnia. Po latach, gdy spotkałem Zygmunta, powiedział, iż jest kawalerem, dalej mieszka z rodzicami i siostrami, i iż jeździ jako kierowca dużym autobusem miejskim. Zarobionymi pieniędzmi wspiera rodzinę. Marzy o wyjeździe do Izraela wraz z całą rodziną. Po latach otrzymałem list od Zygmunta, w którym napisał, iż w Izraelu ukończył uczelnię wojskową, jest oficerem. Napisał też, iż on i jego rodzice wspominają mnie ciepło. Chętnie sfinansowaliby moją podróż i pobyt w Izraelu. A dwie najmłodsze siostry nie mają jeszcze kawalerów i są panienkami do wzięcia.

Tadeusz

Natomiast po tych moich szkolnych niefortunnych, chuligańskich wyczynach matka Tadeusza zaprosiła mnie na herbatkę z plackiem ze śliwkami i kruszonką domowego wypieku. Skusiłem się. W trakcie wizyty, dowiedziałem się, iż matka Tadeusza jest samotną wdową, ma troje dzieci. Dwóch synów i córkę. Jej mąż był muzykiem, w obozie koncentracyjnym zachorował. Po wyzwoleniu pobrali się. Założyli rodzinę, mąż dalej chorował, nie mieli dostępu do penicyliny. Zmarł na gruźlicę płuc. W trakcie spotkania Tadeusz usiadł do pianina, przepięknie grał! Grał dla mnie. Dowiedziałem się wówczas, iż gra wieczorami w zespole muzycznym w lokalu, w którym jego mama pracowała jako szatniarka. Zarobione pieniądze oddawał matce. Marzyli o wspólnym rodzinnym wyjeździe do USA. Po latach dostałem list z USA od Tadeusza. W kopercie było zaproszenie do Stanów Zjednoczonych i 100 $. W liście wyjaśnił mi, iż mieszka w Nowym Jorku, pracuje jako muzyk, klawiszowiec w klezmerskim, żydowskim zespole. Świetnie zarabia. Stać go, aby mnie jako swojego dawnego kolegę szkolnego, zaprosić do Ameryki, opłacić moją podróż i pobyt. Przesłał też pozdrowienia od matki, która dobrze mnie zapamiętała, jako tego, który nie pozwolił krzywdzić jej syna.

Zaproszenia

Przed wielu, wielu laty idąc deptakiem przy ulicy imienia Feliksa Dzierżyńskiego w Bielsku-Białej, na wysokości ówczesnego Domu Książki (tak się nazywały za PRL-u księgarnie), zatrzymał się samochód, lśniący lakierem nowiutki, czterodrzwiowy Moskwicz. Wysiadła z niego młoda, ładna, zgrabna brunetka. Zwróciła się do mnie po imieniu. Prosiła, abym się na chwilę zatrzymał. Zapytała mnie czy ją poznaję? W trakcie rozmowy przypomniała, iż chodziliśmy do tej samej szkoły, z tym, iż ona do innej klasy, w której był też uczniem Wiesiek i był nieznośnym łobuzem. Zmienił się jak go przećwiczyłem. Przy każdej próbie z jego i nie tylko z jego strony zaczepki, straszono mną. Powiedziała mi, iż pracuje w Klubie Żydowskim w Bielsku-Białej. Basia zaprosiła mnie do jego odwiedzenia. Zapytałem w jakim celu? Po co? Wyjaśniła, iż jestem tam znaną postacią. Osłupiałem z wrażania. Zapytałem: niby jak? Dlaczego? Odparła, iż te moje szkolne wyczyny pozytywnie oceniła bielska starszyzna żydowska. Po usłyszeniu tych słów, musiałem mieć bardzo zdziwioną twarz, ponieważ gwałtownie dodała, iż w ich ocenie powstrzymałem próbę odtworzenia międzywojennej tradycji tak zwanego „getta ławkowego”. Skutecznie przeciwstawiłem się temu. Nie skorzystałem, z żadnego z zaproszeń. Nie pojechałem do Izraela, nie poleciałem do Nowego Jorku i nie przyszedłem na spotkanie do Klubu Żydowskiego ze śliczną Basią i wpływowymi przedstawicielami żydowskiej mniejszości w Bielsku-Białej.

Czy to etyczne?

Okazało się, iż Żydzi choćby po latach tak jak potrafią, tak jak ich na to stać – starają się wyrazić swoją wdzięczność. Za moje czyny, które ja sam oceniam jako chuligańskie i de facto, których się wstydzę. Co prawda, popełnione były w słusznej sprawie – w celu obrony słabszych i cierpiących. Ale jednak uważam, iż te czyny były nieetyczne. Jednak tak, jak w Poemacie pedagogicznym Antoniego Makarenki: o ile wszelkie metody werbalnej perswazji zawodzą, to nie ma innego wyjścia w „rozmowie” z psychopatami. Trzeba zastosować rozwiązanie siłowe problemu, ponieważ jedynie strach przed silniejszym przeciwnikiem, jego brutalnością, powstrzymuje ich dalsze nikczemne działania.

Polak-patriota i jego brak wdzięczności

W XX wieku, w trakcie panowania słusznie minionego ustroju, pomagałem Polakom działającym w opozycji. Opisałem to w paru moich wcześniejszych felietonach. Po zmianie wynikającej z transformacji ustrojowej, zostałem bezrobotnym. Zwróciłem się o pomoc do ówczesnego premiera RP, którego poznałem osobiście w Wojewódzkim Związku Spółdzielni Pracy w Gdańsku w trakcie zakładania dla niego i jego przyjaciół spółdzielni pracy. Człowiek ten, Polak-patriota, mógł mi pomóc jednym telefonem znaleźć zatrudnienie. Posiadał ogromną władzę. Ale tego nie uczynił. Pomimo tego, iż sam wcześniej przede mną zadeklarował, iż jak będę potrzebował z jego strony pomocy, to mogę na nią liczyć. Pomyślałem sobie wówczas, iż popełniłem w życiu poważny błąd będąc młodym mężczyzną, zostając w Polsce, orientując się na pozytywne zmiany, licząc na Polskę i jej koncesjonowanych patriotów.

Eugeniusz Zinkiewicz

Idź do oryginalnego materiału