Zadziwiająca jest dyskusja polityczna wokół Europejskiego Paktu Migracyjnego w Polsce. Trudno się choćby do nie…

migranciwpolsce.pl 3 godzin temu


Zadziwiająca jest dyskusja polityczna wokół Europejskiego Paktu Migracyjnego w Polsce. Trudno się choćby do niej ustosunkować: Pakt Migracyjny jest kompromisem państw europejskich wokół współpracy w obszarze migracji. Jest w swojej naturze anty-migrancki i rygorystyczny, lekce sobie waży prawa człowieka i otwiera furtki do rozwiązań mocno kontrowersyjnych, z prawoczłowieczej perspektywy. Mimo to zarówno obecny rząd Polski, jak konserwatywna i otwarcie anty-migrancka opozycja są mu przeciwne. Do niedawna duża część środowiska pozarządowego również była Paktowi przeciwna – nie gwarantuje migrantom podstawowych praw, jakościowych procedur, elementarnego bezpieczeństwa. Ostatnio zaczynam jednak myśleć, iż lepszy Pakt niż brak Paktu. Oprócz Paktu na stole pojawiają się bowiem pomysły, od których włos się jeży na głowie.

Polska od lewa do prawa zarzeka się, iż Paktu nie będzie wdrażać. Politycy unijni (choćby Ylva Johansson na konferencji Vienna Migration Conference 21 października 2025 ) zapewniają, iż jest wręcz przeciwnie: Pakt po prostu obowiązuje, a termin na wdrożenie jego zapisów mija wiosną 2027 roku. “To jutro”, mówi Johansson. “Trzeba wdrażanie zacząć dziś”.

O czym jest Pakt Migracyjny

Pakt migracyjny to pakiet 10 regulacji, zmierzających do dalszego zaostrzenia polityk związanych z dostępem nieuregulowanej migracji do Europy. Wprowadza utrudnienia dla migrantów, którzy przybywają na kontynent europejski w sposób nieuregulowany, poszerza możliwości detencji migrantów, tworzy więcej narzędzi do odsyłania migrantów do państw pochodzenia, gdy nie uzyskają w Europie ochrony. Pakt służy ograniczeniu migracji i uszczelnieniu europejskich granic.

Zwolennicy Paktu podkreślają, iż przy obecnych antymigranckich nastrojach społecznych w części europejskich społeczeństw uspokaja on niepokoje, bo odpowiada na oczekiwania społeczne tworząc rygorystyczne ramy dla zarządzania migracją. Mówią też (i słusznie), iż Europa potrzebuje wspólnego podejścia do migracji i ujednolicenia polityk państwowych, skoro w obrębie strefy Schengen nie ma kontroli granic i ludzie przemieszczają się w Unii swobodnie.

Środowisko osób zabiegających o prawa człowieka mocno jednak Pakt krytykuje, ponieważ wprowadzane mechanizmy nie zabezpieczają elementarnych praw człowieka. Przepisy rozszerzają możliwość detencji (pozbawiania wolności w zamkniętych ośrodkach) migrantów, także dzieci, które przybywają do UE w sposób nieuregulowany. Wprowadzają procedury azylowe prowadzone na granicy: dużo szybciej, bez koniecznej w tych procesach wnikliwości i uwagi. Rośnie więc ryzyko, iż osoby potrzebujące nie uzyskają potrzebnej ochrony.

Regulacje ograniczają też prawo do odwołania od decyzji oraz dostęp do pomocy prawnej. Nowe rozwiązania przeczą dotychczasowej filozofii ochrony osób, których życie jest zagrożone – odchodzą od zasady indywidualnego rozpatrywania wniosku każdej osoby, która szuka ochrony. Różnicują procedury w zależności od kraju pochodzenia, niektórym narodowościom w ogóle uniemożliwiają poszukiwanie ochrony.

Potrzeby są gdzie indziej

Choć Pakt reklamowany jest jako kompleksowe rozwiązanie do zarządzania migracją w Unii Europejskiej, skupia się on niemal wyłącznie na tym, jak traktuje się migrantów na granicach. Nie mówi o integracji ani ujednolicaniu praw migrantów przebywających w Unii legalnie (jest ich przecież zdecydowana większość). Nie mówi o tym, jak zmienić inne niż migracyjne polityki Unii po to, aby wpływać na decyzje migracyjne w krajach pochodzenia (na przykład handel zagraniczny, polityki bankowe) i wzmacniać w nich lokalne rynki pracy. Nie reguluje kanałów migracji legalnej. Część polityków, także polityków poza-europejskich dostrzega te mankamenty, słychać to w wypowiedziach na wiedeńskiej konferencji migracyjnej.

“Polityka migracyjna nie rozwiązuje problemu migracji” stwierdził wręcz jeden z prelegentów. “Ludzie będą migrować, dopóki u siebie nie znajdą bezpieczeństwa, pracy i podstawowych usług społecznych” zauważa Minister Spraw Wewnętrznych Jordanii, Mazin Abdellah Hilal Al-Farrayeh, na tym samym oddechu apelując do ministrów państw europejskich o stworzenie dróg legalnej migracji dla jordańskich obywateli.

Uwaga pada na podatny grunt. Co roku na konferencji organizatorzy badają opinie i refleksje uczestników. Drugi rok z rzędu temat legalnej migracji i współpracy Europy z państwami pochodzenia wygrywa jako największe współczesne wyzwanie migracyjne. Wcale nie bezpieczeństwo – wątek bezpieczeństwa zdobył na konferencji ekspertów tylko 12 procent głosów. Temat współpracy – 28 procent.

Najlepiej przerzucić zadanie na innych

Eksperci w Wiedniu rozmawiają o zarządzaniu migracją z perspektywy politycznej. Jest mowa o wydolności systemów azylowych, dużo mówi się o koncepcji “eksternalizacji” migracji – przesyłania osób ubiegających się o ochronę w Europie do państw poza Unią Europejską: Albanii, Ugandy, Rwandy.

Niektórzy politycy bronią tego rozwiązania. Przenoszenie odpowiedzialności za procedury azylowe na kraje poza Unią rodzi jednak wiele wątpliwości: czemu niby państwa pozaeuropejskie mają zajmować się sprawami, których państwa Unii nie potrafią albo nie chcą samodzielnie rozwiązać? (oczywiście, spore sumy w euro będą tym powodem. Tylko czy przerzucanie odpowiedzialności na innych faktycznie jest dobrym pomysłem? jak wpłynie na państwa, które będą robić tę “czarną robotę”?). W ostatnich miesiącach takie podejście testowały Włochy, wysyłając osoby wnioskujące o ochronę do Albanii, aby tam rozpatrywano ich wnioski o ochronę międzynarodową – sądy uznały jednak rozwiązanie za niekonstytucyjne, Włochy przerabiają teraz pierwotny koncept na inny – centrów powrotowych. Albania miałaby przyjmować osoby oczekujące na deportację z Europy do państw pochodzenia. Podobny “układ” kilka dni temu zaproponowało Kosowo – chce pomóc Wielkiej Brytanii, która także poszukuje sposobu na przerzucenie odpowiedzialności za przetrzymywanie migrantów na inne kraje (próba wykorzystania w tym celu Rwandy, też z powodu decyzji sądów, nie powiodła się). Innym państwem, gdzie Europa szuka wsparcia w tej sprawie, jest Uganda.

Perspektywa indywidualna

“Wysłanie uchodźcy do Ugandy, która nie jest jego krajem pochodzenia, nie rozwiązuje problemu konkretnego człowieka, przenosi tylko odpowiedzialność”, mówi egipska działaczka na rzecz praw migrantów na konferencji w Wiedniu. “Trzeba popatrzeć na powody wyjazdu osób ze swoich krajów. Zobaczyć perspektywę indywidualną”.

W Pakcie nie ma za grosz indywidualnej perspektywy. Motywacja autorów jest oczywista: państwa nie stworzyły instytucji zdolnych rozpatrywać wnioski o ochronę w obecnej skali, trzeba te sprawy rozpatrywać szybciej, inaczej system całkiem przestanie być wydolny. Pospieszne procedury na granicy pozwolą na szybsze decyzje, instytucje nie będą tak przeciążone, nie można jednak zagwarantować, iż podejmowane decyzje będą słuszne. Istnieje realne ryzyko, iż mechanizm udzielania ochrony ludziom w Europie po prostu zupełnie przestanie skutecznie działać. Ludzie, których życie jest zagrożone, nie będą uzyskiwali ochrony. Unia przestanie być kontynentem, który dba o prawa człowieka.

Jednym z zapowiadanych przez polityków kroków jest rewizja Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Minister Spraw Wewnętrznych Austrii Gerhard Karner oznajmił w Wiedniu, iż służy ona często ochronie praw kryminalistów, nie obywateli.

To moment, w którym zaczynam się mocno niepokoić. Mam poczucie, iż prawa człowieka są uniwersalne. Prawa migrantów to ostatecznie moje prawa. Ograniczanie czyichś praw prowadzi w konsekwencji do ograniczenia moich. Uważam, iż rewizja podwalin europejskiego systemu ochrony praw człowieka motywowana niezdolnością państw wypełniania swoich zobowiązań wobec ludzi to niebezpieczny kierunek.

Polska nie chce być solidarna

W Polsce o odsyłaniu ludzi do innych krajów, powrotach, procedurach granicznych w kontekście Paktu niemal się nie rozmawia. Tematem jest solidarność. Raczej – brak chęci do tej solidarności praktycznie całej sceny politycznej.

Mechanizm solidarności przewidziany w Pakcie jest niezwykle elastyczny. Chodzi o pomaganie sobie, dzielenia się odpowiedzialnością za osoby, które przybywają do Europy szukać ochrony. Pakt przewiduje, iż państwa Unii będą wspólnie odpowiadać na wyzwania, współfinansować odsyłanie ludzi do państw pochodzenia, dzielić się ludźmi, którzy uzyskają w Unii ochronę międzynarodową.

Tymczasem nikt na polskiej scenie politycznej nie jest na to gotowy – bo nie jest na to gotowe społeczeństwo. Politycy robią co mogą, żeby społeczeństwo nigdy gotowe nie było: od 2015 roku każde kolejne wybory wykorzystywały zarządzanie strachem przed migracją i budowały niechęć do “innych”.

A może warto byłoby porozmawiać ze społeczeństwem i może ono zmieniłoby zdanie? W tym celu trzeba by przestać straszyć migracją. Migranci to ludzie, jak to ludzie. Tym się różnią od innych, iż w poszukiwaniu lepszego życia albo bezpieczeństwa przekraczają granice państw. Często tym się różnią, iż są szczególnie zmotywowani do tego, aby zawalczyć o swoje życie, swoje i swoich dzieci. W Polsce bardzo dobitnie to widać. Około 80 procent uchodźców z Ukrainy pracuje i żyje w Polsce dzięki swojej pracy, mimo, iż grupa uchodźców to głównie kobiety samodzielnie opiekujące się dziećmi.

Dużo emocji wywołała w Polsce informacja, iż solidarność europejska będzie wyrażać się w przyjmowaniu uchodźców od innych państw granicznych. Temu politycy mówią stanowcze “Nie”. Warto jednak pomyśleć: Polska też jest krajem granicznym Unii. Powinniśmy chcieć solidarności, która potencjalnie nam właśnie pomoże. Szczególnie, iż dopiero co – bez Paktu – tej solidarności doświadczyliśmy bardzo konkretnie. W lutym/marcu 2022 roku milion osób przekroczyło granicę z Ukrainy do Polski w ciągu zaledwie 10 dni. W kolejnych tygodniach dotarło do Polski w sumie około 4 miliony ludzi. Tymczasem dziś mieszka w Polsce milion uchodźców z Ukrainy, przede wszystkim dlatego, iż trzy miliony wyjechały do innych krajów, które właśnie okazały solidarność – choćby nie powołując się na Pakt. Pociągi, autokary, samoloty, samochody wiozły ludzi spontanicznie z Przemyśla, Lublina, Krakowa, Warszawy do Berlina, Wiednia, Paryża, Pragi, Oslo czy Dublina. Działa się solidarność. Na tym ona właśnie polega: okazywaniu pomocy w razie potrzeby.

W rozmowie o Pakcie Polska, która gorliwie pakowała uchodźców z Ukrainy do autobusów i pociągów zmierzających na zachód, pokazuje innym krajom figę.

Bulwersują nas koszty

Burzą się w Polsce ludzie, iż Polska ma przyjąć uchodźców, a jeżeli nie – zapłacić 20 tysięcy euro “kary” za każdego nieprzyjętego. Po pierwsze – Pakt przewiduje wiele innych sposobów okazania “solidarności”, które zresztą Polska od lat realizuje – na przykład wysyłając polskich ekspertów od migracji do innych krajów, albo finansując deportacje do państw pochodzenia. Po drugie – Polska sama z siebie wydaje już podobne pieniądze na powstrzymywanie migracji.

MSWiA poinformowało na niedawnym spotkaniu dotyczącym funduszu Azylu, Migracji i Integracji, iż z ostatniej alokacji środków wydało dotąd 2,6 miliarda złotych na zabezpieczenia granicy polsko-białoruskiej. Właśnie ogłoszono kolejną alokację – 3 miliardy. Straż Graniczna poinformowała, iż w tym roku udaremniła 30 tysięcy nieuregulowanych przekroczeń granicy, w ubiegłym – 28 tysięcy. SG przez cały czas nie identyfikuje, ile osób przekracza granicę, liczy próby przekroczenia, nie osoby. Z danych organizacji We are Monitoring oraz z deklaracji samych migrantów wiemy, iż mają za sobą z reguły po kilka prób przekroczenia granicy, a choćby kilkanaście – liczba osób, która chciała dostać się do Polski jest więc daleko mniejsza niż 30 tysięcy osób rocznie.

Pomijając wielokrotne próby przekraczania granicy przez jedną osobę, 2,6 miliarda złotych podzielone na 60 tysięcy osobo/przekroczeń granicy daje koszt ponad 43 tysięcy złotych, które płacimy za jedno udaremnienie przekroczenia granicy, na przestrzeni ostatnich dwóch lat. jeżeli jedna osoba jest zdeterminowana i próbuje przekroczyć granicę kilkukrotnie – pushbackowanie tej osoby kosztuje sto, dwieście, więcej tysięcy. To oczywiście nie jest realny koszt pushbacku – składa się na niego przecież koszt pracy strażników granicznych, żołd wojska, inne koszty. Ta kalkulacja daje jednak pojęcie, jak ogromne nakłady polskie państwo ponosi, aby ktoś do nas przypadkiem nie wjechał. Zastanawiam się, czy warto. Uwzględniam potrzeby bezpieczeństwa i nie kwestionuję potrzeby ochrony granicy, szczególnie w obecnych czasach – ale czy wydajemy te pieniądze sensownie?

Może bronimy się przed migracją zbyt dużym kosztem, może moglibyśmy wymyślić naszą odpowiedź lepiej? Może przyjęcie wniosku o status uchodźcy od osoby przekraczającej granicę i rozpatrzenie go w standardowej procedurze byłoby tańsze? Może wtedy z każdą osobą państwo miałoby do czynienia raz – nie wiele razy. Może ustalenie tożsamości osób na granicy lepiej przysłużyłoby się naszemu bezpieczeństwu, niż przerzucanie ludzi wielokrotnie przez graniczny płot? Może choć wiedzielibyśmy, ile tych osób na granicy jest?

Integracja ciągle niedofinansowana

Rząd w tym roku rozdysponował sto tysięcy złotych dla organizacji pozarządowych wspierających migrantów. To znacznie wyższa kwota, niż pierwotnie zakładano i doceniam to bardzo – rząd faktycznie zadbał, aby pula środków była większa i zrobił wiele, żeby zadbać o pozarządowe środowisko, gdy z finansowania globalnego sektora humanitranego wycofały się USA. Jednak biorąc pod uwagę, iż mamy w Polsce około 2,5 miliona migrantów, sto tysięcy złotych wspomaga integrację tej populacji w kwocie średnio 40 złotych na osobę. Na okres trzech lat – tyle realizowane są projekty integracyjne.

Płacimy więc 43 tysiące złotych z funduszu FAMI, żeby ktoś nie wjechał do Polski (gdy próbuje kilka razy, płacimy kilka razy).

Jeśli wjedzie i jest tu legalnie, wydajemy na tę osobę 40 złotych.

Czy dobrze gospodarujemy pieniędzmi? Czy na wsparcie ludzi, którzy są w Polsce i będą, którym dajemy wizy i karty pobytu, którzy będą tu mieszkali jakiś czas, długo, zawsze – czy nie warto by było zainwestować w nich więcej?

Oczywiście, te wyliczenia to tylko zaproszenie do refleksji. Na granicy rząd płaci więcej (wspomniany żołd dla wojska, chociażby). Na integrację rząd też płaci więcej (bo nie tylko organizacje wspierają integrację). Widoczna jest jednak duża dysproporcja: na co przeznaczamy jako państwo środki, co uznajemy za ważne.

W Europie – jasno to wybrzmiewa na konferencji w Wiedniu – trwa wielki bój o talenty (także talenty amerykańskie, co stanowi pewną nowość). Na innej konferencji w Niemieckim Instytucie Historycznym rozmawiamy o tym, iż Niemcom brakuje 400 tysięcy pracowników na rynku pracy, Polsce brakuje co najmniej 200 tysięcy.

Dyskutujemy, iż uchodźcy i migranci zarobkowi to nie takie same grupy. Z jednej strony tak: funkcjonują inne ramy prawne dotyczące ich wjazdu i pobytu w krajach Unii. W całej dyskusji umyka często aspekt zasobów, które ludzie przywożą ze sobą migrując. Ludzie zmieniając kraj pobytu niosą w sobie ogromny potencjał woli, ambicji, aspiracji, marzeń – Pakt Migracyjny choćby nie zerka w tę stronę. Tworzy system podobny do fabryki tuszek – przetwarza przypadki, byle szybciej i sprawniej. Europa szuka ambicji i talentów, zawiera w tej sprawie porozumienia z ludnymi krajami na całym świecie – zupełnie nie widzi zasobów ludzi, którzy docierają do Europy sami. To wygląda na ogromne marnotrawstwo kapitału ludzkiego. W sposób nieuregulowany czy nie – przybywają do Europy ludzie. Pakt Migracyjny jakby tego nie dostrzega.

Agnieszka Kosowicz
22 października 2025




Żródło materiału: Polskie Forum Migracyjne

Idź do oryginalnego materiału