Zabytkowy kościół drewniany w Zakrzowie Turawskim wypięknieje

7 godzin temu

– Chcę podkreślić wkład parafii i księdza proboszcza, Leszka Ryguckiego, w to dzieło, choć prawdą jest, iż większość pieniędzy na renowację XVIII-wiecznego drewnianego kościoła w Zakrzowie Turawskim pozyskaliśmy jako gmina jeszcze z Polskiego Ładu – mówi Dominik Pikos, wójt gminy Turawa.

Gmina z programu rządowego otrzymała 470 tys. zł. Wkład własny parafii to 14.500 zł.

– A my dodaliśmy jeszcze 30 tys. zł z budżetu gminy. Zaangażowaliśmy się w tę sprawę, ponieważ XVIII-wieczna świątynia w Zakrzowie Turawskim związana jest ze szlakiem kościołów drewnianych, podobnie jak Bierdzany z kościołem św. Jadwigi Śląskiej i bardzo znanym malowidłem przedstawiającym „bierdzańską śmierć”. Tam też wspieraliśmy przeprowadzenie zabiegu fumigacji – dodaje wójt.

Remont dachu i fumigacja

– Patrzę na te obiekty jako na fragment historii naszej gminy i jej mieszkańców – zaznaczxa Dominik Pikos. – A odnowiony XVIII-wieczny drewniany kościół w Zakrzowie Turawskim stanie się tym cenniejszym zabytkiem. Myślę, iż mogą się w nim w przyszłości odbywać zarówno uroczystości kościelne, jak i np. koncerty. W ten sposób przeszłość zostanie związana z teraźniejszością.

Do wnętrza kościoła w Zakrzowie (należy do parafii Ligota Turawska) prowadzi reportera „O!Polskiej” Andrzej Latusek, mieszkaniec gminy i prezes Fundacji Silesia, który zaangażował się w renowację.

Na poprzecznej belce nad prezbiterium odczytujemy rok powstania świątyni: 1759 oraz imiona jej patronów: św. Apostołów Piotra i Pawła. To samo wezwanie nosi nieodległy kościół murowany z 1991 roku. To w nim gromadzą się na liturgii mieszkańcy.

– Świątynia drewniana od 30 lat jest praktycznie niewykorzystywana – przyznaje pan Andrzej. – Zresztą, była na potrzeby liturgiczne już za mała. We współpracy z wójtem napisaliśmy projekt do Polskiego Ładu i chwycił. Otrzymaliśmy pieniądze na remont dachu i fumigację, czyli zwalczanie szkodników.

Najpierw zostanie ona przeprowadzona wewnątrz, a w przyszłości także na zewnątrz. Mamy wszystkie zgody konserwatora zabytków i pozwolenia ze starostwa. Przetarg wygrała firma spod Nowego Targu, która już wiele podobnych prac – także na północy naszego regionu – prowadziła.

Woda już się nie leje

– Podjęcie prac naprawczych było naprawdę bardzo pilne, ponieważ dach XVIII-wiecznego drewnianego kościoła w Zakrzowie Turawskim przeciekał – dodaje Andrzej Latusek. – Zgodnie z zaleceniem konserwatora zabytków, dach jest pokrywany świerkowymi gontami łupanymi.

Są one – tak jak się robiło kiedyś – kładzione podwójnie, by maksymalnie chronić strop kościoła przed wpływem wody. To jest pierwszy bardzo istotny krok. Uratowanie dachu i stropów jest tym ważniejsze, iż belki, z których zbudowane są ściany kościoła, są całkowicie zdrowe. I warto całość uratować dla kolejnych pokoleń.

– Napisaliśmy jeszcze jeden projekt, tym razem do starostwa, i planujemy także odrestaurowanie tzw. sobót, czyli niskich podcieni przykrytych jednospadowym dachem, które ten drewniany kościółek otaczają – mówi Andrzej Latuisek. – Ten kościół na pewno znajdzie swoje przeznaczenie. Już wcześniej odbywały się tu wystawy, na przykład prezentujące dawny sprzęt strażacki. To jest duża i bardzo szlachetna przestrzeń, którą można będzie na wiele sposobów wykorzystywać.

XVIII-wieczny drewniany kościół w Zakrzowie Turawskim. Ślad po biskupie Latussku

– Historia tej wioski jako rycerskiego dobra sięga XVI wieku – opowiada Andrzej Latusek. – Obecny kościół i ambona pochodzą – jak już wspomnieliśmy z XVIII stulecia, w XIX wieku dobudowano zakrystię (wcześniej ksiądz ubierał się do liturgii za ołtarzem). Nad nią powstał niewielki chór przeznaczony dla odwiedzającej kościół hrabiowskiej rodziny.

I pokazuje ciekawostkę. Portatyl, czyli kamień z relikwiami schowany w głównym ołtarzu XVIII-wiecznego drewnianego kościoła w Zakrzowie Turawskim. Z dołączonego do niego łacińskiego tekstu dowiadujemy się, iż w połowie XIX wieku ofiarował go pomocniczy biskup wrocławski Daniel Latussek.

– Nie wykluczam, iż jesteśmy dalekimi krewnymi, bo w mniej więcej tym czasie rodzina Latussek sprowadziła się spod Olesna do Ligoty Turawskiej. Mógł to być np. brat albo kuzyn biskupa – zastanawia się pan Andrzej.

– Aż do 1960 roku moi przodkowie też się przez dwa „s” pisali. Potem brzmienie naszego nazwiska przymusowo spolszczono – dodaje.

Czytaj też: 80 lat temu zostawili Kresy i wyruszyli w nieznane. Trzy rodziny, trzy historie

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału