„Z całą swoją siłą przeciwstawimy się” – Teheran wznawia rozmowy, ale nie ustępuje

dzienniknarodowy.pl 2 godzin temu
Iran właśnie dał jasny sygnał: nie zamierza ugiąć się pod żądaniami Waszyngtonu. Podczas dzisiejszej religijnej ceremonii w Teheranie najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, ostro skrytykował oczekiwania Stanów Zjednoczonych wobec jego kraju, nazywając je poważną obelgą.

Oświadczył, iż naród irański „z całej swej siły” przeciwstawi się tym — jak to ujął — błędnym i aroganckim wymaganiom. Słowa Chameneiego padły w krytycznym momencie napiętych relacji między Iranem a Zachodem, kiedy to Teheran zgodził się wznowić rozmowy nuklearne z europejskimi mocarstwami.

„Chcą, by Iran był posłuszny Ameryce. Naród irański z całą swoją siłą przeciwstawi się tym, którzy mają tak błędne oczekiwania.” — stwierdził ajatollah Ali Chamenei

Najwyższy przywódca Iranu nie zostawił złudzeń co do stanowiska reżimu. Według niego, negocjacje bezpośrednie z Ameryką są niemożliwe, ponieważ druga strona dąży nie do kompromisu, ale do dominacji. Chamenei odniósł się również do wewnętrznych głosów nawołujących do złagodzenia retoryki wobec USA. Określił ich podejście jako powierzchowne i krótkowzroczne.

„Ci, którzy proszą nas, byśmy przestali wygłaszać hasła przeciwko USA… którzy chcą bezpośrednich negocjacji z Ameryką — patrzą tylko na pozory. Ten problem jest nierozwiązywalny.” – mówił dziś irański przywódca.

Te komentarze pojawiły się zaledwie kilka dni po tym, jak Iran i trzy najważniejsze państwa europejskie – Francja, Niemcy i Wielka Brytania – uzgodniły wznowienie rozmów w sprawie przyszłości programu nuklearnego. Europejczycy jasno zakomunikowali, iż jeżeli Teheran nie powróci do stołu negocjacyjnego, możliwe będzie przywrócenie sankcji ONZ w ramach tzw. mechanizmu „snapback”. Presja ze strony Zachodu rośnie, a rozmowy zaplanowano na ostatni tydzień sierpnia.

W tle tego politycznego napięcia wciąż wybrzmiewają skutki czerwcowej wojny, która trwała dwanaście dni i zakończyła się atakiem Stanów Zjednoczonych i Izraela na irańskie obiekty nuklearne. Był to moment przełomowy — rozmowy z Amerykanami, które miały być kontynuowane, zostały nagle zawieszone, a klimat negocjacyjny oziębił się niemal natychmiast. Chamenei wskazał wówczas, iż „wrogiem Iranu nie są jedynie rakiety czy sankcje, ale także ich agenci, którzy próbują siać podziały od środka”.

„Człowiek, który w tej chwili rządzi w Stanach Zjednoczonych, ujawnił prawdziwą istotę ich wrogości wobec Iranu — w istocie chcą, by naród irański i Islamska Republika poddały się.”

Po stronie irańskiej pojawiają się jednak głosy sprzeciwu wobec twardej linii. Ruchy reformistyczne, które zyskały nową siłę w obliczu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego (obejmującego m.in. niedobory prądu, deficyt wody i osłabienie riala) apelują o pragmatyzm. Coraz więcej polityków i ekspertów wzywa do zawieszenia wzbogacania uranu i nawiązania otwartej współpracy z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. W ich oczach to jedyna droga do uniknięcia upadku gospodarczego i zapewnienia minimum stabilizacji wewnętrznej.

Jednak dla Chameneiego i jego obozu takie sugestie brzmią jak zdrada. Według przywódcy, jakiekolwiek ustępstwo wobec Stanów Zjednoczonych lub Izraela byłoby początkiem końca niezależności Iranu. Od lat promuje on doktrynę suwerenności i oporu, uznając każde ustępstwo za potencjalne zaproszenie do dalszej presji.

Warto pamiętać, iż obecna sytuacja jest kontynuacją wieloletniego konfliktu. Porozumienie nuklearne z 2015 roku, które zakładało ograniczenie programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji, zostało jednostronnie zerwane przez prezydenta Donalda Trumpa w 2018 roku. Stany Zjednoczone nałożyły wówczas nowe sankcje, próbując wymusić na Iranie nowe ustępstwa w ramach strategii „maksymalnej presji”. Izrael, będący bliskim sojusznikiem USA, również od początku sprzeciwiał się jakimkolwiek porozumieniom z Teheranem.

Pomimo ciągłych oskarżeń ze strony USA i ich partnerów o dążenie do budowy broni atomowej, Iran niezmiennie twierdzi, iż jego program nuklearny ma wyłącznie charakter cywilny. Chamenei, co istotne, od wielu lat utrzymuje, iż broń masowego rażenia – w tym nuklearna – jest sprzeczna z islamskim prawem. Wydał w tej sprawie fatwę zakazującą ich produkcji. Niemniej, krytycy podkreślają, iż taka deklaracja nie ma charakteru trwałego i może ulec zmianie, jeżeli sytuacja strategiczna tego wymaga. Iran, stając w obliczu kolejnej rundy nacisków, zacieśnia relacje z Chinami i Rosją, licząc na wsparcie tych dwóch mocarstw jako przeciwwagi dla zachodnich presji. To część szerszej strategii budowania wielobiegunowości w globalnej polityce, w której Teheran stara się przetrwać jako niezależny gracz wbrew próbom izolacji.

Sytuacja jest jednak coraz bardziej napięta. jeżeli rozmowy z Europejczykami nie przyniosą rezultatów, Iran może spotkać się z kolejną falą sankcji, które jeszcze bardziej zdławią jego osłabioną gospodarkę. Z kolei dla elit politycznych reżimu, każda oznaka słabości mogłaby doprowadzić do erozji władzy i wybuchu niezadowolenia społecznego. To delikatna gra, w której stawką jest nie tylko przyszłość programu nuklearnego, ale również przetrwanie reżimu i pozycja Iranu w regionie.

Chamenei wie, iż nie może pozwolić sobie na otwarte starcie z całym światem, ale jednocześnie nie może się cofnąć, nie tracąc twarzy. Dlatego jego wypowiedzi są coraz bardziej wojownicze, a retoryka narodowej dumy staje się centralnym elementem mobilizacji wewnętrznej. W tym kontekście nawoływanie do jedności i oporu ma służyć nie tylko walce z Zachodem, ale także zduszeniu wewnętrznych napięć i odciągnięciu uwagi od coraz większych problemów codziennego życia Irańczyków.

Iran stoi więc dziś na rozdrożu. Z jednej strony ma szansę na częściowy reset relacji z Europą, który mógłby otworzyć drogę do ograniczonej normalizacji i złagodzenia kryzysu gospodarczego. Z drugiej — niechęć do ustępstw wobec Stanów Zjednoczonych i wewnętrzny opór wobec reform mogą sprawić, iż kraj ten jeszcze bardziej pogrąży się w izolacji. Chamenei, jako duchowy i polityczny przywódca, daje jasno do zrozumienia, którą drogę wybiera. Nieposłuszeństwo wobec USA staje się dla niego nie tylko kwestią polityki zagranicznej, ale niemal religijnym obowiązkiem. A to oznacza, iż najtrudniejsze decyzje dopiero przed Teheranem i przed światem.

Idź do oryginalnego materiału