Od dwóch dni widać w internecie coś, czego polska polityka jeszcze nie znała – wyborcy Koalicji Obywatelskiej i sympatycy Donalda Tuska publicznie i rzeczowo protestują przeciwko planom zmiany szefa Najwyższej Izby Kontroli.
Pod wpisami polityków z otoczenia premiera pojawiają się tysiące komentarzy. Bez hejtu, bez obelg, bez wyzwisk. Ludzie piszą jasno: jeżeli Marian Banaś zostanie zastąpiony przez politycznego kandydata z niejasnymi powiązaniami, nie zagłosują już nigdy więcej na Tuska ani KO. Padają mocne ostrzeżenia: „Zapomnijcie o wygranej w 2027 roku”.
„Słuchajcie ludzi, a nie układów”
To nie jest kolejna internetowa burza nakręcona przez boty czy hejterów. Komentują realni wyborcy – ci sami, którzy wynieśli KO do władzy. Wielu pisze, iż mają już dość błędów tego rządu, ignorowania apeli obywateli i politycznego pacyfikowania niezależnych instytucji. Pytają wprost: dlaczego premier Tusk milczy? Dlaczego nie reaguje?
Pierwszy taki przypadek
To chyba pierwszy raz w historii III RP, kiedy opinia publiczna wprost domaga się, by na państwowym stanowisku pozostał konkretny człowiek. I to nie polityk, ale urzędnik – Marian Banaś, obecny prezes NIK. W komentarzach nazywany jest „fighterem”, „twardym urzędnikiem państwowym”, człowiekiem, który nie boi się PiS-u ani innych układów.
Wyborcy podkreślają, iż mają zaufanie do jego pracy, iż doceniają rolę kontrolerów NIK, a zmiana na politycznego nominata zniszczy resztki wiary w niezależność instytucji.
Media milczą, sieć huczy
Internauci zauważają jeszcze coś: media głównego nurtu nie podejmują tematu. Gdzie są teksty z nagłówkami: „Wyborcy KO nie chcą zmiany w fotelu prezesa NIK”, „Fala poparcia dla Mariana Banasia”, „To pierwszy taki przypadek – obywatele apelują, by nie ruszać szefa NIK”?
Zamiast tego cisza. A w sieci – fala poparcia i gniewu zarazem. I apel: posłuchajcie ludzi, bo inaczej zaufanie do rządu rozpadnie się szybciej, niż komukolwiek się wydaje.