Żyjemy w drugim wieku pozłacanym. To twierdzenie przestało być hiperbolą, a stało się diagnozą ekonomiczno-społeczną, wskazującą na paralele pomiędzy obecną epoką a wiekiem pozłacanym (ang. Gilded Age), który przypada na koniec XIX wieku. Termin ten, ukuty przez Marka Twaina, odnosi się do czasów industrializacji i gwałtownego wzrostu gospodarczego, rosnących nierówności społecznych, a także chciwości, korupcji i niewydolności instytucji państwowych w obliczu nowych realiów gospodarczych.
Podobieństwa między epokami
Podobieństwa między wiekiem pozłacanym a obecną epoką są uderzające. Zarówno pod koniec XIX wieku, jak i dziś w wielu liberalnych demokracjach, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, panuje tendencja do hiperkoncentracji rynkowej i do powiązanej z nią hiperkoncentracji kapitału i wpływu. Oznacza to, iż coraz mniej przedsiębiorstw kontroluje coraz większe udziały w poszczególnych rynkach i iż coraz mniej przedsiębiorców zarządza coraz większymi zasobami [1].
Mechanizmy hiperkoncentracji
Tendencja do hiperkoncentracji rynkowej i hiperkoncentracji kapitału i wpływu została w dużej mierze wyznaczona przez podwójny mechanizm. Z jednej strony, rośnie liczba koncentracji, tj. połączeń, przejęć i podobnych transakcji. Koncentracje motywowane są perspektywą korzyści skali, czyli zwiększenia efektywności produkcyjnej. Przy innych czynnikach niezmienionych, zintegrowane przedsiębiorstwa mają niższe koszty krańcowe, wyższe marże i większą siłę przetargową niż niezintegrowane przedsiębiorstwa. Z drugiej strony, rosnąca liczba koncentracji skutkuje wzrostem barier wejścia. Potencjalni konkurenci muszą dysponować nie tylko dużymi zasobami, ale także dostępem do infrastruktury, kapitału ludzkiego i własności intelektualnej, które bywają zastrzeżone lub zmonopolizowane przez dominujące przedsiębiorstwa. W ten sposób zamiast cyklu „twórczej destrukcji” [2], w którym nowe, potencjalnie wywrotowe przedsiębiorstwa co jakiś czas zastępują dominujące podmioty, obserwujemy cykl samopodtrzymującej się dominacji. Im bardziej skoncentrowany rynek, tym wyższe bariery wejścia, a im wyższe bariery wejścia, tym łatwiej przewodnim przedsiębiorstwom umacniać swoją pozycję. Kończą się czasy „garażowych start-upów.”
Problemy gospodarcze hiperkoncentracji
Liberałowie i libertarianie zarzucą mi tendencyjność. Co z tego, iż jedni bogacą się kosztem innych, jeżeli postępują zgodnie z prawem? Abstrahując od problemów natury moralnej (które wolnościowców nie obchodzą), hiperkoncentracja rynkowa rodzi problemy natury gospodarczej. Cykl samopodtrzymującej się dominacji nie tylko tłamsi ducha przedsiębiorczości, ale także zmniejsza tempo postępu technicznego ze szkodą dla konsumenta i dobrobytu społecznego. Ekonomista Kenneth Arrow zauważył, iż przedsiębiorstwa, które mają największe zasoby, żeby tworzyć nowe produkty i usługi, są jednocześnie tymi, które mają najmniejszą motywację, aby to robić [3]. Wynika to z wysokich kosztów alternatywnych. Dominujące przedsiębiorstwa z definicji kontrolują większość udziałów w poszczególnych rynkach. Wprowadzając innowacje mają stosunkowo mało do zyskania i stosunkowo dużo do stracenia. Dlatego zamiast wprowadzać innowacje, dominujące przedsiębiorstwa wybierają status quo: jeżeli inwestują w badania i rozwój to nie po to, żeby tworzyć nowe produkty i usługi, ale po to, żeby ulepszać istniejące produkty i usługi. W efekcie konsument nie tylko dostaje coraz mniej wartości za coraz wyższe ceny, ale także zostaje pozbawiony przełomowych rozwiązań, które nie opuszczą laboratoriów badawczych, dopóki nie zostaną wymuszone przez kryzys lub presję konkurencyjną. Innymi słowy, zamiast rewolucji, konsument dostaje ewolucje w postaci „krańcowych usprawnień” – trochę lepszy aparat, trochę wydajniejsza bateria, trochę szybszy procesor.
Dominacja gospodarcza to dominacja polityczna
Ponadto hiperkoncentracja rynkowa rodzi problemy natury systemowej lub ustrojowej. Dominacja w sferze gospodarczej przekłada się na dominację w sferze politycznej i społecznej, zwłaszcza jeżeli opiera się na kontroli nad infrastrukturą i zasobami, od których zależy funkcjonowanie reszty gospodarki. Pod koniec XIX wieku, senator John Sherman zauważył, iż kontrola nad ropą, stalą i szynami, daje „królewską prerogatywę” [4], która kłóci się z demokratycznymi ideałami praworządności i trójpodziału władzy. Dziś podobna prerogatywa przysługuje największym firmom technologicznym, które, kontrolując dane, media i platformy handlowe, nie tylko narzucają warunki gospodarce, ale także kształtują opinię publiczną, wpływają na przebieg i wynik kampanii wyborczych, a choćby wyznaczają granice dopuszczalnej mowy. W efekcie mamy do czynienia z czwartą władzą – niewybraną w powszechnych wyborach, ale nie mniej sprawczą niż pozostałe trzy. Tym samym, hiperkoncentracja rynkowa staje się nie tylko wyzwaniem gospodarczym, ale także politycznym i społecznym, wymagającym aktywnej i przemyślanej interwencji państwowej.
Kontrola koncentracji jako narzędzie ochrony konkurencji
Jednym z podstawowych narzędzi ochrony konkurencji dostępnym w ramach przepisów prawa ochrony konkurencji jest kontrola koncentracji, ponieważ koncentracja i konkurencja są odwrotnie proporcjonalne: im wyższa koncentracja, czyli im mniej przedsiębiorstw o stosunkowo dużych udziałach w poszczególnych rynkach, tym niższa konkurencja i odwrotnie. Zatem poprzez akceptowanie, warunkowanie lub zakazywanie połączeń, przejęć i podobnych transakcji, urzędy antymonopolowe wpływają nie tylko na ilość przedsiębiorstw na rynku, ale także na presję konkurencyjną między nimi.
Większość koncentracji blokowanych przez urzędy antymonopolowe to koncentracje horyzontalne (koncentracje między przedsiębiorstwami na tym samym rynku) oraz koncentracje wertykalne (koncentracje między przedsiębiorstwami na różnych poziomach łańcucha wartości). Urzędy rzadko kontestują koncentracje konglomeratowe (koncentracje między przedsiębiorstwami na różnych rynkach). Wynika to, jak sądzę, z trudności metodologicznych. W przypadku koncentracji horyzontalnych i wertykalnych istnieją teorie szkody, które pozwalają oszacować ich wpływ na konkurencję i strukturę rynku. W przypadku koncentracji konglomeratowych brakuje odpowiednich narzędzi analitycznych, które pozwalałyby uchwycić ich długofalowe, ale realne skutki antykonkurencyjne. Jak widać na przykładzie przejęcia spółki DeepMind przez spółkę Google ten brak jest poważnym niedociągnięciem współczesnej polityki konkurencji.
Przypadek DeepMind i Google
DeepMind powstała w 2010 roku. Była wtedy małym, ale innowacyjnym i potencjalnie wywrotowym start-upem badawczym, zajmującym się sztuczną inteligencją i uczeniem maszynowym. W 2014 roku DeepMind została przejęta przez Google za około 500 milionów dolarów. Transakcja nie podlegała obowiązkowi zgłoszenia brytyjskiemu urzędowi antymonopolowemu Competition and Markets Authority (CMA), ponieważ DeepMind ani nie osiągała znacznych obrotów, ani nie miała istotnego udziału w rynku.
10 lat później decyzja CMA, a adekwatnie jej brak, wydaje się poważnym niedopatrzeniem. Chatboty i duże modele językowe stały się popularną alternatywą dla wyszukiwarek internetowych, a ich deweloperzy konkurują z deweloperami wyszukiwarek internetowych o udziały w rynku. Z perspektywy czasu, DeepMind była „raczkującym konkurentem” [5] Google, a samo przejęcie jest klasycznym przykładem „killer acquisition” [6], czyli prewencyjnym przejęciem kapitału ludzkiego i własności intelektualnej.
Na przykładzie przejęcia DeepMind przez Google widać, iż urzędy antymonopolowe powinny zająć się opracowywaniem teorii szkody dla koncentracji konglomeratowych. Kluczowym elementem tych teorii będzie przesunięcie ciężaru analizy z oceny bezpośredniej zmiany struktury rynku na identyfikację czynników umożliwiających umacnianie pozycji dominującej, takich jak przejmowanie „raczkujących konkurentów” i prewencyjnie przejmowanie kapitału ludzkiego i własności intelektualnej.
Quasi-joint ventures i ich skutki
Koncentracje horyzontalne, wertykalne i konglomeratowe to nie jedyne formy współpracy między przedsiębiorstwami. Przedsiębiorstwa coraz częściej zawierają porozumienia o współpracy, które prowadzą do skutków zbliżonych do koncentracji, choć nie podlegają obowiązkowi zgłoszenia. Myślę tutaj przede wszystkim o „quasi-joint ventures”, czyli o formach współpracy, w ramach których przedsiębiorstwa łączą swoje zasoby, wiedzę i kapitał w celu osiągnięcia wspólnego celu lub realizacji wspólnego projektu, ale nie powstaje nowa, oddzielna jednostka prawna. W Polsce, w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych, quasi-joint ventures podlegają ocenie na podstawie przepisów dotyczących zakazu praktyk ograniczających konkurencję, a nie reguł koncentracyjnych. Innymi słowy, quasi-joint ventures są legalne tak długo, jak nie łamią zakazu porozumień ograniczających konkurencję i zakazu nadużywania pozycji dominującej. Z punktu widzenia ochrony konkurencji, to nie jest wystarczające kryterium. Jak widać na przykładzie współpracy między spółką Anthropic i spółką Amazon, quasi-joint ventures mogą mieć poważne skutki antykonkurencyjne.
Przypadek Anthropic i Amazon
Anthropic to spółka zajmująca się sztuczną inteligencją i uczeniem maszynowym. Jej flagowy produkt to duży model językowy Claude. Anthropic potrzebuje zettabajty danych i proporcjonalnie dużo zasobów obliczeniowych do trenowania i obsługiwania tego modelu. Po tym jak DeepMind została przejęta przez Google, a OpenAI nawiązała współpracę z Microsoft, Anthropic potrzebowała strategicznego partnera technologicznego, który zapewniłby zarówno infrastrukturę, jak i kapitał. Partnerem tym stał się Amazon.
W ramach umowy między Anthropic i Amazon, Anthropic dostała około 8 miliardów dolarów, za które zobowiązała się kupić usługi chmurowe oferowane przez Amazon Web Services na preferencyjnych warunkach. Według raportu opublikowanego przez Amerykański urząd antymonopolowy Federal Trade Commission (FTC) [7], w zamian Amazon uzyskała szereg przywilejów o charakterze konsultacyjnym, kontrolnym i wyłącznym, które dają możliwość decydowania o działaniach Anthropic.
Współpraca między Anthropic i Amazon jest problematyczna co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, taka forma współpracy może prowadzić do zamrożenia struktury rynku. Dostęp do danych, mocy obliczeniowej i układów scalonych jest najważniejszy dla rozwoju chatbotów i dużych modeli językowych. Gdy Anthropic otrzymuje uprzywilejowany dostęp do infrastruktury Amazon Web Services, potencjalni konkurenci stają wobec wysokich barier wejścia.
Warto też zwrócić uwagę, iż kooperacja między Anthropic i Amazon rodzi poważny konflikt interesów. Amazon jest zarówno inwestorem w Anthropic, jak i dostawcą infrastruktury, z której korzystają konkurenci Anthropic. Ta „podwójna rola” tworzy przestrzeń do faworyzowania Anthropic – zarówno jawnego (np. przez preferencyjne ceny i priorytet przetwarzania), jak i ukrytego (np. przez dostęp do informacji o konkurentach, korzystających z Amazon Web Services).
Aby ograniczyć problematyczność współpracy między Anthropic i Amazon oraz podobnych quasi-joint ventures, urzędy antymonopolowe powinny zająć się tworzeniem barier w przepływie informacji pomiędzy różnymi zespołami w obrębie danej spółki i pomiędzy różnymi spółkami w obrębie danej grupy kapitałowej. W szczególności zespoły odpowiedzialne za relacje z klientami powinny działać niezależnie od zespołów zajmujących się inwestycjami i współpracą strategiczną, a spółki-córki powinny działać niezależnie od spółek-matek.
Rola państwa w ochronie konkurencji
Współczesna tendencja do hiperkoncentracji rynkowej i do powiązanej z nią hiperkoncentracji kapitału i wpływu zmusza do refleksji nad rolą państwa w funkcjonowaniu gospodarki rynkowej i nad dostępnymi narzędziami ochrony konkurencji. Dowodziłem, iż w pewnych przypadkach konieczne jest zrównoważenie wolności gospodarczej przez aktywną i przemyślaną interwencję państwową. Skuteczna polityka konkurencji wymaga dziś nie tylko reakcji na tradycyjne formy koncentracji, ale także na mechanizmy przewagi informacyjnej w ramach zintegrowanych struktur korporacyjnych. Bez tego, rynek sam z siebie może wygenerować warunki sprzeczne z własnymi założeniami: zamiast konkurencji – dominację, a zamiast dobrobytu społecznego – zbędne straty społeczne.
Źródła
[1] Np. Thomas Piketty, Capital in the Twenty-First Century, tłum. Arthur Goldhammer, Cambridge: Harvard University Press, 2014 i David Singh Grewal, The Laws of Capitalism, „Harvard Law Review” 128, nr 2, 2014, s. 626–667.
[2] Joseph Schumpeter, Capitalism, Socialism and Democracy, Nowy Jork: Harper & Brothers, 1942.
[3] Kenneth Arrow, Economic Welfare and the Allocation of Resources for Invention, w: The Rate and Direction of Economic Activities: Economic and Social Factors, red. Richard Nelson, Princeton: Princeton University Press, 1962, s. 609–626.
[4] John Sherman, Trusts: Speech of Hon. John Sherman, of Ohio, Delivered in the Senate of the United States, Friday, March 21, 1890, tłum. własne.
[5] C. Scott Hemphill i Tim Wu, Nascent Competitors, „University of Pennsylvania Law Review” 168, nr 7, 2020, s. 1879–1909.
[6] Colleen Cunningham, Florian Ederer i Ma Song, Killer Acquisitions, „Journal of Political Economy” 129, nr 3, 2021, s. 649–702.
[7] Federal Trade Commission, FTC Staff Report on AI Partnerships & Investments 6(b) Study, 2025, https://www.ftc.gov/reports/ftc-staff-report-ai-partnerships-investments-6b-study (dostęp: 21.07.2025).
—
Foto.: Jakub Hałun, Wall Street, Manhattan, New York City, CC-BY 4.0.