Ważne słowa Trzaskowskiego. Nawrocki ich nie powtórzy

7 godzin temu
Zdjęcie: Trzaskowski


Na wiecu wyborczym w Olsztynie Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, z pasją i emocjami przedstawił swoją wizję prezydentury.

„Jeśli mnie wybierzecie, to nie stanę na żadnej partyjnej imprezie! Ułatwicie mi życie, bo będę mega niezależny!” – zadeklarował, wzbudzając entuzjazm wśród zgromadzonych. Jako wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, Trzaskowski zaskoczył publiczność obietnicą zerwania z partyjnymi podziałami, powtarzając swoją obietnicę niezależności z niemal teatralnym zapałem. Choć jego słowa mogły brzmieć jak żart w ustach prominentnego polityka partyjnego, intencja była jasna: chce być prezydentem wszystkich Polaków, niezależnie od politycznych sympatii.

Trzaskowski podkreślił, iż biało-czerwona flaga to symbol jedności, pod którym jest miejsce dla wszystkich – z wyjątkiem tych, którzy szerzą nienawiść. „Pod biało-czerwoną nie ma miejsca na antysemityzm, na dzielenie ludzi, na hejt” – mówił z przekonaniem, odnosząc się do słów wypowiedzianych przez europosła Grzegorza Brauna podczas debaty prezydenckiej w „Super Expressie”. Kandydat KO nie krył oburzenia na Brauna, który, jego zdaniem, znieważył pamięć o powstaniu w getcie warszawskim. „Jeśli ktoś nie czuje pokory przed tak dramatycznym wydarzeniem, to trzeba reagować” – stwierdził, zaznaczając, iż brak szacunku dla bohaterów, którzy stawili opór hitlerowcom, jest niedopuszczalny.

Trzaskowski nawiązał do historycznej wagi powstania w getcie, podkreślając odwagę młodych ludzi walczących o godność w obliczu niewyobrażalnego zła. Choć unikał słowa „Niemcy”, jego przekaz był klarowny: brak reakcji na obraźliwe słowa to przyzwolenie na kłamstwa i nienawiść. „Musimy mieć prezydenta, który będzie reagować” – apelował, być może krytykując Karola Nawrockiego, który w debacie nie odniósł się do słów Brauna. Trzaskowski pochwalił za to kandydatkę Lewicy Magdalenę Biejat oraz Szymona Hołownię z Trzeciej Drogi za ich stanowcze reakcje, wskazując na potrzebę solidarności w obliczu kłamstw i podziałów.

Kandydat KO wspomniał także olsztyński Campus Polska Przyszłości, który od lat przyciąga młodych ludzi szukających inspiracji i autorytetów. Przywołał postać prof. Mariana Turskiego, którego wystąpienia przyciągały tłumy. „Wszyscy czekali w ciszy na jego słowa, gdy przypominał, iż jedenastym przykazaniem jest: ‘nigdy nie bądź obojętny’” – mówił Trzaskowski. Podkreślił, iż nadchodzące wybory to moment, by nie pozostawać obojętnym wobec ludzkiej krzywdy, antysemityzmu czy prób dzielenia społeczeństwa. Ta deklaracja była nie tylko apelem wyborczym, ale i moralnym wezwaniem do działania.

Najbardziej kontrowersyjnym momentem wiecu była jednak obietnica „niezależności”. Trzaskowski, mimo swojej wysokiej pozycji w Platformie Obywatelskiej, zapewniał, iż jako prezydent odetnie się od partyjnych interesów. „Wystarczy już partyjnych prezydentów! Oczekujemy, iż prezydent będzie dla wszystkich Polek i Polaków” – przekonywał, powtarzając, iż nie pojawi się na „żadnej partyjnej imprezie”. Ta deklaracja, choć entuzjastycznie przyjęta przez publiczność, budzi pytania o realizm. Czy wiceprzewodniczący PO może w pełni zerwać z partyjnymi korzeniami? Dla wielu jego słowa brzmiały jak chwytliwy slogan, choć wypowiedziane z autentyczną pasją.

Rafał Trzaskowski na wiecu w Olsztynie zaprezentował się jako kandydat, który chce łączyć, a nie dzielić. Jego ostra reakcja na antysemickie wypowiedzi, odwołanie się do wartości wspólnoty i przywołanie autorytetu Mariana Turskiego pokazały, iż stawia na moralny kompas w polityce. Jednocześnie obietnica niezależności, choć atrakcyjna, może być trudna do spełnienia w realiach polskiej sceny politycznej. Trzaskowski jasno zasygnalizował, iż jego prezydentura miałaby być odpowiedzią na nienawiść i podziały, a biało-czerwona flaga – symbolem jedności dla wszystkich, którzy szanują historię i godność drugiego człowieka.

Idź do oryginalnego materiału