Mocno powiedziane. Za mocno. Kiedy politycznego przeciwnika pokazujemy jako zwierzę lub jako rzecz, w dodatku rzecz bezwartościową (a taką są śmieci), wchodzimy – świadomie i celowo albo mimowolnie – w poetykę charakterystyczną dla systemów totalitarnych. Dehumanizacja tego, kogo uważamy za wroga, może się stać pierwszym krokiem do jego zniszczenia. Dobro, ale i zło rozwija się zwykle od myśli przez słowo do czynu. Przykładów w historii XX wieku jest aż nadto dosyć.
Dehumanizacja zaczyna się od słów
Dlatego na słowa trzeba uważać, a jak się ma za sobą połowę społeczeństwa, trzeba uważać szczególnie.
Ktoś może powiedzieć, iż prezesowi Prawa i Sprawiedliwości zwyczajnie puściły nerwy. Tylko iż taki stan emocjonalny jest niestosowny i niszczy wspólnotę choćby podczas banalnej małżeńskiej kłótni. A kiedy polityk, lider partii w złości mówi złe rzeczy, o których bez emocji, na co dzień być może myśli o połowie społeczeństwa, to wykopuje rów podziałów.
W przepołowionej potężnym politycznym i społecznym konfliktem Polsce rowy trzeba by konsekwentnie zasypywać, jeżeli mamy nad Wisła i Odrą wciąż żyć razem.
Epizod ze smoleńskiej rocznicy jest krzyczącą przestrogą: Bardzo uważajmy na słowa. Nie tylko w polityce. Także w codziennym życiu domowym, sąsiedzkim, zawodowym. Zwłaszcza na te słowa, które niosą w sobie tak potężny ładunek pogardy.
Spór polityczny czy wojna pogardy?
Sam konflikt i spór jest bowiem częścią życia. Politycznego także. I jako taki może być choćby motorem rozwoju. Ale kiedy się go zaprawi pogardą, staje się niszczący. Bo umacnia przekonanie, iż po naszej stronie są wyłącznie wartości, a druga strona jest bezwartościowa. Jak śmieci. Taki obraz świata prowadzi do komunikacyjnego paraliżu. Bo jak kimś gardzimy, mamy go za rzecz, nie sposób z nim dyskutować.
Politycy broniący Jarosława Kaczyńskiego podkreślają, iż jego przeciwnicy polityczni nie są aniołami, a kolejne smoleńskie rocznice stają się dla niektórych świetną okazją do okazywania mu niechęci, a choćby pogardy i nienawiści.
To pozostało jedno polskie przekleństwo: Bardzo lubimy zaczynać spór o negatywne postawy od okrzyku: To on zaczął! Taka postawa przystoi bawiącym się w piaskownicy przedszkolakom. Dojrzałym społeczeństwom nie. A my robimy aż do bólu rachunki cudzych sumień, bijemy się w cudze piersi i przerzucamy odpowiedzialność „na nich”. I tkwimy przez lata w tych samych konfliktach, drepcząc w miejscu.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania