"Ustawka" na zawoalowane ciosy. Oczkoś: "Nawrocki pokazał, iż ma miękkie podbrzusze"

5 godzin temu
– Pokazał, iż ma miękkie podbrzusze i iż musi się jeszcze dużo nauczyć. Że na pewnym etapie pewność, buta, arogancja, jakiś pokaz siły, nie wystarczają – tak o prezydencie Karolu Nawrockim i wrażeniach po Radzie Gabinetowej mówi dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. wizerunku i komunikacji.


Konrad Bagiński, naTemat.pl: Kto wygrał to starcie? Premier Tusk czy prezydent Nawrocki? Bo chyba nie powinniśmy mieć wątpliwości, iż to była starcie, próba sił, pojedynek inteligentów.

Dr Mirosław Oczkoś: o ile zaczniemy rozpatrywać to w kategorii "kto wygrał", to wiadomo, iż zwolennicy pana prezydenta powiedzą, iż on, ci, którzy popierają premiera, stwierdzą, iż premier. Ale w kwestii wizerunkowej wydaje się, iż Donald Tusk zaskoczył Karola Nawrockiego ostrością tego i jednoznacznością.

To było widać, kiedy pan prezydent nie wytrzymał i przerwał mu wypowiedź, mówiąc "nie po to was tu zaprosiłem". Z jego punktu widzenia miało być inaczej. I wydaje mi się, iż ludzie pana prezydenta nie odrobili lekcji. Zrobił to na pewno Donald Tusk, w rządzie wiedzieli, iż to, co pójdzie do mediów, zostanie w świadomości ludzi.

Miałem wrażenie, iż prezydent Nawrocki przećwiczył swoje kwestie, ale zapomniał, iż premier mu odpowie. Że to nie jest przemówienie, ale będzie interakcja.

Ludzie pana Nawrockiego przygotowali go na to, żeby "nośnie powiedzieć": iż deficyt, inwestycje i CPK. To działało w kampanii, ale teraz? Nic dalej za tym nie poszło. A premier Tusk i to zbił.

On zawsze działa w kilku kierunkach. Pierwszy to były liczby. Rosnące inwestycje, najwyższy wzrost gospodarczy, najniższe bezrobocie, twarde fakty. W zasadzie skasował narrację pana Nawrockiego. A później doszły te rzeczy emocjonalne, bo to był też pojedynek na złośliwości.

Wielu ludzi zauważa, iż premier Tusk był choćby zaskakująco złośliwy. To już nie były takie szpileczki wbijane w prezydenta, ale potężne pociski.

I tu świetnie widać, iż Donald Tusk się przygotował. Być może, ja tego nie wiem, ale być może spodziewali się lepszego przygotowania pana Nawrockiego. Przecież z jego obozu płynęły szumne zapowiedzi, iż będzie rozliczał rząd, będzie zarządzał.

To może oznaczać, iż jego ludzie zakładają wersję, iż Donald Tusk leży na deskach i się nie rusza. A to jest, jak widać, diagnoza bardzo mocno przedwczesna.

Obserwowałem prezydenta podczas wypowiedzi premiera, kiedy był pod werbalnym ostrzałem. Przekładał kartki, poprawił skarpetki, wznosił oczy ku niebu, pokazywał bardzo szeroki uśmiech. Był niespokojny?

Po pierwsze, takie zachowanie powoduje, może znamionować brak pewności siebie, albo brak dobrego czucia się w sytuacji. Mógł czuć się sztucznie w sytuacji, którą wykreował. Całe to jego przygotowanie artyleryjskie było dosyć dobre. "Będzie rano, ja ich rozliczę, zapytam ich o to i o tamto".

A później to zaczęło iść trochę w niespodziewaną stronę. Ja miałem takie wrażenie, iż on zaczął trochę "dudować". Bo to Andrzej Duda miał coś takiego: w Sejmie robił dzióbek, podnosił oczy, to był taki autokomentarz mimiczny.

Tutaj wyszło, iż proces przyspieszonego uczenia się wystąpień publicznych Karola Nawrockiego skończył się jakimś sukcesem, bo od pierwszego wystąpienia do obecnego to jest przepaść, ale (jak widać) pewnych rzeczy jeszcze nie przyswoił.

Mowa ciała nie kłamie, jak ktoś jest niewytrawnym, a Karol Nawrocki jeszcze nie jest wytrawnym, kłamcą, o ile chodzi o ciało. Można napisać różne rzeczy, można przygotować kwestie, ale w sytuacjach, kiedy coś nie idzie tak, jak został scenariusz ułożony, ciało zaczyna mówić prawdę.

U Karola Nawrockiego widziałem niezadowolenie i niepewność. Nie wiedział, co powie jeszcze Tusk, albo co powiedzą inni, albo jak to ludzie odbiorą. W związku z tym grał, iż jest luźny. A jak ktoś gra, iż jest luźny, to na pewno nie jest luźny.

Zwróćmy uwagę na końcówkę tej rozmowy. Prezydent zaczął z wysokiego C, ale pod koniec mówił "to będzie później, o tym jeszcze porozmawiamy, o tym będziemy to dyskutować". Zdał sobie sprawę z tego, iż jest poobijany i chciał jak najszybciej zakończyć tę dostępną dla mediów część?

Tak, ewidentnie. Do tej pory Karol Nawrocki chodził przez trzy tygodnie w takim nimbie, iż jest mocnym facetem, który przykłada temu Tuskowi i rządowi. To jego i współpracowników chyba trochę uśpiło. Obiecał, iż będzie punktował i to mu się wymknęło spod kontroli. W pewnym momencie podczas rady gabinetowej powiedział rozpaczliwie, iż "chyba zbaczamy z trasy, z agendy".

Moim zdaniem druga sprawa to brak przygotowania go przez doradców. Oni mają chyba taki pisowski syndrom, iż już wygrali wybory i nie muszą go przygotowywać. A on posłużył się hasłami, za którymi nie stała treść. Nikt mu nie powiedział "uderz w to, uderz w tamto". Słyszeliśmy ogólniki. Karol Nawrocki jakoś nie poległ straszliwie, ale na pewno nie wygrał tego starcia.

I co pokazał?


Pokazał, chyba po raz pierwszy w publicznych sytuacjach już będąc prezydentem, iż ma miękkie podbrzusze i iż musi się jeszcze dużo nauczyć. Że na pewnym etapie pewność, buta, arogancja, jakiś pokaz siły, nie wystarczają.

Nie było to zmiażdżenie rządu Tuska, który musiał się tłumaczyć. Nie. Tusk ani razu się nie tłumaczył.

A czy ktoś wygrał lub przegrał?


To tak nie działa, to nie jest jednoznaczne. Na pewno Donald Tusk zrobił pokaz dla swoich zwolenników i koalicjantów. Pokazał, iż ma jeszcze "cojones" i iż nie będzie tak, jak chce prezydent. Mocno się w kilku sprawach postawił. o ile ktoś uważał (bo PiS tak uważa), iż po półtora roku koalicja już leży na łopatkach i chce się poddać i iż oni już wygrali wybory, to popełnia grzech pychy.

Idź do oryginalnego materiału