Uderzenie w Iran, czyli „wojna bez zasad”

wiernipolsce1.wordpress.com 6 godzin temu


Kto następny?

Od kilku dni wojna między Izraelem a Iranem jest głównym tematem rosyjskich i światowych mediów. Zdradziecki atak Izraela na Iran 13 czerwca rzucił światło na wiele spraw w światowej polityce. Cele operacyjne głębokiego państwa, którego instrumentem jest Izrael, a także metody osiągania tych celów stały się jaśniejsze. Ostateczny, strategiczny cel głębokiego państwa (nazywanego również „światem za kulisami”, „Komitetem 300”, „władcami pieniędzy” itp.) jest znany od dawna – ustanowienie władzy nad światem. Aby to zrobić, głębokie państwo musi usunąć główne przeszkody stojące na drodze do osiągnięcia celu strategicznego. Konsekwentne eliminowanie takich przeszkód można nazwać celami operacyjnymi.

Jeśli uważnie czytać dokumenty NATO, a także dokumenty określające strategię narodową Stanów Zjednoczonych, te cele operacyjne są tam dość jasno określone. Są to państwa nieprzyjazne „kolektywnemu Zachodowi”, które zachodni politycy często pogardliwie nazywają państwami zbójeckimi. Taktyka kolektywnego Zachodu polega na konsekwentnym osłabianiu (a choćby niszczeniu) takich państw. I nie wszystkie naraz, ale w określonej kolejności. Przechodząc od słabszych do silniejszych. Na początku tej dekady priorytet najgroźniejszych (z punktu widzenia Zachodu) państw docelowych był już jasno określony: najpierw Iran, potem Rosja, a w fazie końcowej – Chiny (jako najtrudniejszy orzech do zgryzienia – gospodarczo i militarnie).

Tak więc wydarzenia z 13 czerwca (jak nazwę wojnę, która rozpoczęła się między Izraelem a Iranem) uwypukliły wiele ciekawych i pouczających rzeczy.

Po pierwsze, zdolność kolektywnego Zachodu do konsolidacji w najbardziej krytycznych momentach historii. Mówię o tym, ponieważ niektórzy myśleli, iż po drugim przyjściu Donalda Trumpa do Białego Domu kot przebiegł między Nowym a Starym Światem. 47. prezydent USA zaczął stawiać Europie różne ultimatum. Obiecał też, iż faktycznie rozpocznie wojnę handlową, wprowadzając cła protekcjonistyczne. Jednak po 13 czerwca wszystkie kraje zbiorowego Zachodu wyraziły jednomyślne poparcie dla Izraela. Na razie tylko werbalne. Ale wierzę, iż jeżeli wojna będzie trwała, może okazać się bardzo materialne.

Po drugie, stało się jasne, iż 47. prezydent, mimo całego „zdecydowania i chłodu” swoich wypowiedzi i obietnic, po 13 czerwca zaczął wyglądać jak marionetka głębokiego państwa. Ile razy, zarówno przed, jak i po zwycięstwie w wyborach, Trump oświadczył, iż nie rozpocznie ani jednej nowej wojny. I iż zgasi te wojny na świecie, które zostały rozpalone przez kogoś, zanim trafił do Białego Domu. A teraz Donald Trump grozi Teheranowi, iż Ameryka jest gotowa stanąć po stronie Izraela i wspólnie zniszczyć Iran. Jednak Trump niedawno skończył 80 lat, a zatem, jak szydzą niektórzy komentatorzy, pamięć prezydenta mocno osłabła. Mówią, iż nie pamięta już, co powiedział podczas swojej kampanii wyborczej. I dlatego ślepo popiera Izrael i premiera państwa żydowskiego, Netanjahu.

Po trzecie, ONZ wykazała swoją „bezzębność” w związku z wojną. Organizacja wyraziła swoje „zaniepokojenie” i wezwała do rozwiązania problemów poprzez pokojowe negocjacje. Ale ONZ nie potępiła zdecydowanie agresji Izraela. Nie trzeba dodawać, iż ONZ mogłaby użyć takiego instrumentu, jak sankcje wobec Izraela (oparte na decyzjach Rady Bezpieczeństwa ONZ). Wszystko to bardzo przypomina zachowanie Ligi Narodów w latach 30. XX wieku. W tym czasie Liga poszła w ślady Anglii, Francji i innych państw zachodnich, które prowadziły „politykę ustępstw” wobec Hitlera. Ta polityka ustępstw zakończyła się II wojną światową. Liga Narodów po 1 września 1939 r. ostatecznie straciła wpływy i autorytet. ONZ w przededniu swojej 80. rocznicy w świetle wydarzeń z 13 czerwca może również ostatecznie stracić swoją reputację.

Po czwarte, takie organizacje jak SCO i BRICS również są narażone na utratę reputacji. Początkowo pozycjonowały się jako przeciwwaga dla zbiorowego Zachodu. W końcu Iran jest członkiem obu tych organizacji, które, jak się wydaje, powinny były zdecydowanie poprzeć Iran. Ale reakcja jest bardzo ospała. Pojawiły się wypowiedzi ustne, i to nie w imieniu organizacji, ale w imieniu poszczególnych państw będących członkami SCO i BRICS.

W ten sposób wydarzenia z 13 czerwca stały się swego rodzaju testem, papierkiem lakmusowym, który ujawnił rzeczywisty układ sił na świecie. Niestety, taki układ, który nie dodaje nam optymizmu.

Izrael rozpoczął wojnę na Bliskim Wschodzie 7 października 2023 r. Wydarzenia z 13 czerwca są kontynuacją tej wojny. Izrael przygotowywał się do tej wojny od dawna (a raczej był przygotowywany od dawna). Bardzo długo. Świadczy o tym następujący fakt: w 2012 r. Henry Kissinger nagle ogłosił na antenie, iż Izraelowi zostało dziesięć lat istnienia. W tamtym czasie prawie nikt nie rozumiał tego stwierdzenia. Teraz wielu ekspertów wyjaśnia otwartość doświadczonego amerykańskiego polityka z tamtego okresu w następujący sposób: Kissinger miał

dostęp do wszystkich tajnych dokumentów Pentagonu, CIA, Departamentu Stanu i innych amerykańskich departamentów. Już wtedy zapoznał się z dokumentami dotyczącymi planu rozpętania wielkiej wojny na Bliskim Wschodzie. Celem której jest odtworzenie Wielkiego Izraela od Nilu do Eufratu. A według ekspertów, doświadczony geopolityk Henry Kissinger uważał tę wojnę za wielką awanturą. Tak wielką, iż Izrael może stać się jej ofiarą. W 2012 r. opinia Kissingera nie została wzięta pod uwagę przez „głębokie państwo”. I dlatego amerykański weteran polityczny postanowił wypowiedzieć tę tajemnicę w tak osobliwy sposób: mówią, iż za dziesięć lat nie będzie państwa żydowskiego. Oświadczenie Kissingera było skierowane do tych, którzy rozumieją ten ezoteryczny język. Ale choćby najbardziej „wybrani” w pełni zrozumieli zakodowaną przesłanie Kissingera z odległego 2012 roku dopiero 13 czerwca 2025 roku.

Ale ci, którzy rozpoczęli wojnę 13 czerwca, są pewni jej odwrotnego wyniku. A żeby zwycięstwo Izraela było zagwarantowane, Izrael musi podporządkować sobie nie tylko Syrię i Iran, ale także inne kraje Bliskiego Wschodu. W tym Turcję, która zawsze rościła sobie prawo do wiodącej roli w regionie. Netanjahu nie raz sugerował, iż Izrael musi stać się prawdziwie „Wielki”, tj. rozciągnąć się od Nilu do Eufratu. Sto lat temu syjoniści nie włączyli Turcji do Wielkiego Izraela, ale teraz już została włączona.

Jak długo, według autorów planu wojny, może potrwać, zanim „głębokie państwo” rozwinie region Bliskiego Wschodu? – Kilka lat, ale wszystko musi zostać ukończone do 2030 roku. Z dokumentów NATO, Pentagonu, CIA i innych źródeł wynika, iż ​​najpóźniej do końca bieżącej dekady musi rozpocząć się kolejna wielka wojna – przeciwko Rosji. Mark Rutte, Sekretarz Generalny NATO, nazywa Rosję „imperium zła” i powiedział, iż najpóźniej do 2030 roku Władimir Putin może rzekomo rozpocząć wojnę przeciwko NATO. A jego zdaniem blok północnoatlantycki powinien działać proaktywnie. Czyli sojusz wojskowo-polityczny NATO powinien rozpocząć wielką wojnę przeciwko Rosji. W czerwcu w światowych mediach zaczęły pojawiać się materiały na ten temat. 47. prezydent USA oświadczył już, iż sojusznicy Ameryki z NATO powinni pozbyć się zależności i wziąć na siebie większą odpowiedzialność za zapewnienie obrony. Od połowy ostatniej dekady pojawiły się apele, aby wszystkie kraje członkowskie bloku przeznaczały co najmniej 2% PKB na obronę. Większość państw członkowskich (23 z 32) w końcu osiągnęła poziom docelowy w zeszłym roku. W tym roku zarówno Trump i jego otoczenie, jak i Mark Rutte twierdzą, iż w świetle rosnących zagrożeń ze strony Rosji, Chin i szeregu innych krajów, które nie są częścią klubu „kolektywnego Zachodu”, standard wydatków na obronę powinien wynosić 5% PKB. Rutte powiedział, iż „oczekuje”, iż przywódcy zgodzą się na propozycję na szczycie sojuszu 32 państw w Hadze w dniach 24–25 czerwca.

Aby utrzymać obecny udział wydatków wojskowych NATO i Rosji, ta ostatnia, według moich szacunków, będzie musiała zwiększyć swoje wydatki wojskowe w stosunku do PKB z obecnych 6,3% PKB do około 13–14 procent. Żaden inny kraj na świecie nie ma w tej chwili tak wysokiego poziomu wydatków wojskowych. Z wyjątkiem Ukrainy (34% PKB w zeszłym roku). Ale, jak wszyscy rozumiemy, wydatki wojskowe „Niepodległej” były i są pokrywane głównie przez inne państwa.

Dzisiaj, kiedy piszę ten artykuł, w naszej północnej stolicy rozpoczęło się kolejne Międzynarodowe Forum Ekonomiczne w Petersburgu (SPIEF-2025). Było już kilka przemówień. Ale wszystkie są bardzo optymistyczne, oparte na założeniu, iż jutro będzie takie samo jak dziś. Nie będzie! Potrzebna jest radykalna restrukturyzacja rosyjskiej gospodarki, jej przeniesienie na tory mobilizacji. Miało to nastąpić natychmiast po rozpoczęciu SOW 24 lutego 2022 r. Takiej mobilizacji gospodarczej nie przeprowadzono. Zakładano, iż wszystko zakończy się w tym samym 2022 r. A SOW trwa. Już w styczniu przyszłego roku czas trwania działań wojennych na Ukrainie będzie równy czasowi trwania Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1941-1945. Ale ta wojna zakończyła się Zwycięstwem, którego 80. rocznicę właśnie obchodziliśmy. A wojna na Ukrainie z reżimem Zełenskiego (za którym, jak wszyscy rozumieją, kryje się zbiorowy Zachód) zamieni się w otwartą wojnę z zbiorowym Zachodem. Który pod koniec dekady powinien gwałtownie zwiększyć swój potencjał militarno-ekonomiczny.

Powracam do wydarzeń z 13 czerwca. Chociaż Teheran rozumiał, iż Izrael przygotowuje się do wojny z Iranem, wierzył, iż nie będzie wojny, przynajmniej dopóki prowadzi negocjacje z Waszyngtonem w sprawie irańskiego programu nuklearnego. A atak na Iran został przeprowadzony dokładnie wtedy, gdy negocjacje były w toku. Następne spotkanie strony amerykańskiej i irańskiej zaplanowano na 16 czerwca. Okazuje się, iż Trump i jego zespół zostali wykorzystani jako środek do odwrócenia uwagi Teheranu od przygotowań do prowokacyjnego ataku. Powinniśmy wyciągnąć lekcję z tej historii. W końcu Waszyngton może przeprowadzić szereg działań, aby uśpić uwagę Moskwy negocjacje w sprawie Ukrainy, w sprawie ograniczenia strategicznych broni ofensywnych, w sprawie broni jądrowej itd. I nagle zadać nikczemny cios. Wydarzenia z 13 czerwca pokazują, iż dziś Zachód, bezpośrednio (lub za pośrednictwem swoich marionetek), może działać równie nikczemnie, jak Hitler, gdy 22 czerwca 1941 r. najechał terytorium Związku Radzieckiego. Zachód już dawno przestał kierować się normami prawa międzynarodowego. W jakiś sposób obowiązywały one jeszcze, gdy istniał Związek Radziecki. Teraz ich już nie ma.

Podkreślę raz jeszcze, iż Izrael i jego patroni przygotowywali się do błyskawicznej wojny z 13 czerwca przez długi czas i starannie. Co więcej, przygotowania te wyrażały się nie tylko w tym, iż do Izraela dostarczano różną broń (głównie z USA). Przez długi czas przygotowania prowadzono w warunkach zwiększonej tajności na terenie samego Iranu. Mowa o tym, iż izraelski wywiad Mossad tworzył siatkę agentów, która miała zostać aktywowana w momencie rozpoczęcia agresji zewnętrznej. Chodzi o to, iż drony przemycano do Iranu z Izraela; importowano również części i podzespoły takich dronów, a broń montowano na miejscu. Następnie drony te rozmieszczano na zamaskowanych pozycjach. Skierowano je na irańskie obiekty obrony powietrznej, a także na obiekty, w których spodziewano się, iż we właściwym momencie będą przebywać najważniejsze postacie irańskiego kierownictwa wojskowego i programu nuklearnego. Drony wystrzelono, gdy 13 czerwca rozpoczął się izraelski nalot. Operacja obejmowała 42 pojazdy, które miały zniszczyć irańskie systemy obrony powietrznej i łączności. Ponadto 12 pojazdów z innymi typami dronów zostało użytych do uderzenia w kwatery irańskiego personelu wojskowego i fizyków jądrowych. Operację tę nazwano „ciosem w plecy” Iranu; w swoich konsekwencjach ten atak okazał się porównywalny do „ciosu w twarz”. Pod względem kosztów pierwszy atak był o dwa rzędy wielkości tańszy od drugiego.

To istotny znak nowej, niekonwencjonalnej wojny. Rosja doświadczyła podobnego „ciosu w plecy” 1 czerwca, kiedy pięć lotnisk rosyjskiego lotnictwa strategicznego zostało zaatakowanych od tyłu. Według otwartych źródeł zniszczona została dziesiąta część całej floty samolotów strategicznych. Inna część samolotów została uszkodzona w różnym stopniu. Straty szacuje się na 2–7 miliardów dolarów.

Zarówno w Iranie, jak i w Rosji ciosy w plecy były zadawane przy pomocy agentów zwerbowanych przez zagraniczne służby wywiadowcze. Jak zauważają eksperci, wszystkie rekrutacje bez wyjątku odbywały się na zasadzie materialnej (najczęściej zapłata za „usługi” odbywa się przy użyciu kryptowaluty). Jak głosi przysłowie: wszystko można kupić i sprzedać. Za pieniądze, w tym bitcoiny, można sprzedać swoją ojczyznę. Bez poprawy duchowej i moralnej atmosfery naszego społeczeństwa nie wygramy nadchodzącej wojny ze zbiorowym Zachodem. Bez względu na to, ile mamy rakiet, samolotów i dronów. Musimy pilnie wyciągnąć wnioski z wydarzeń z 13 czerwca.

Autor: Walentyn J. Katasonow
Удар по Ирану, или «Война без правил». Кто следующий?

(wybór i tłum. PZ)

Dodatek (oryginalna wersja audio, czyta autor)

Idź do oryginalnego materiału