Kampania wyborcza na ostatniej prostej. Kandydaci na prezydenta w różnych częściach Polski zabiegają o głosy wyborców. I tak na przykład kandydat PiS Karol Nawrocki w piątek (16.05) ze związkowcami Polskiej Grupy Górniczej w Mysłowicach. Natomiast kandydat Koalicji Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski dzień rozpoczął od wizyty w piekarni w Myśliborzu.
Z kolei w Lublinie wyborcy kampanią są już zmęczeni, ale deklarują chęć udziału w wyborach. Eksperci oceniają, iż była ona standardowa rywalizacją – były slogany i hasła, ale zabrakło pogłębionej dyskusji.
Jeśli frekwencja w wyborach prezydenckich byłaby liczona na podstawie sondy Radia Lublin, wzięłoby w nich udział 75 procent dorosłych Polaków: – jeżeli chcemy być odpowiedzialni za kraj, to udział w wyborach jest przywilejem i obowiązkiem. Trzeba skorzystać z szansy, żeby poprzeć daną osobę choćby dla własnego sumienia, iż zrobiliśmy coś, co uważamy, iż będzie dobre dla Polski – mówią lublinianie.
Jednak przedwyborcze sondaże nie są tak optymistyczne. Wskazują, iż frekwencja może być dużo niższa niż w wyborach parlamentarnych, między innymi przez duży odsetek niezdecydowanych. To łącznie ponad 30 procent osób, które mogą zmienić zdanie w swoim wyborze albo jeszcze nie wiedzą na kogo zagłosuje.
– Dlatego wielu wyborców może zostać w domu – uważa dr Maciej Białołus, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku. – Biorąc pod uwagę, jaka jest zwykle frekwencja w wyborach prezydenckich – około 60 procent – to prawdopodobnie duża część niezdecydowanych pozostanie niezdecydowanymi i zostanie w domu. Natomiast jest to bardziej łakomy kąsek dla kandydatów, którzy przejdą do drugiej tury po to, aby ten niezdecydowany elektorat zmobilizować w sytuacji alternatywnego wyboru dwóch kandydatów i uruchomienia kategorii „mniejszego zła”.
– Kampania przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi miała kilka wyróżniających elementów, ale ogólnie była standardową rywalizacją – oceniają eksperci.
– Były w niej slogany, hasła, ale zabrakło pogłębionej dyskusji na temat przyszłości i miejsca Polski w geopolitycznym świecie – mówił w Radiu Lublin dr Wojciech Maguś, politolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Oczywiście kandydaci hasłowo akcentowali prymarne znaczenie tej kwestii, biorąc pod uwagę uwarunkowania międzynarodowe. Ale wydaje mi się, iż zabrakło debaty poświęconej jednemu tematowi, gdzie na spokojnie kandydaci mogliby podzielić się swoimi pomysłami (na ten temat), także takimi, które podparte byłyby wiedzą ekspercką. Jednak to jest bardziej uwaga do tej rzeczywistości politycznej, gdzie politycy rzucają powierzchownie do debaty publicznej jakieś tematy bez głębszej refleksji.
Przez to, iż kampania była bardzo długa, mogła nużyć. Zmęczenie widać nie tylko po niektórych kandydatach, ale i wyborcach. Tym, co najbardziej zniechęca tych pytanych przez Radio Lublin, jest zbyt wiele debat, kłótnie i brak rzeczowych argumentów: – Za dużo było debat, to już się trochę przejadło. Brakuje merytorycznych rozmów, w każdy próbuje się zaprezentować i przekonać nie rzeczowymi argumentami, ale emocjonalnie.
– Uproszczony przekaz i jego skandalizacja miały prowadzić do polaryzacji. I faktycznie ta kampania – podobnie jak inne – opierała się na dotarciu do emocji wyborców. Obawy budowano między innymi na kwestii bezpieczeństwa – uważa dr Maguś. – Wartości były również istotnym elementem tej kampanii. Liczyło się też dotarcie do kogoś, kto może przestraszyć się jakichś uwarunkowań i ten właśnie kandydat może być przed nimi osłoną, a z kolei inny może to zagrożenie potęgować. Za dużo było w tej kampanii zjawiska upraszczania przekazu w sposób skrajny, wyłącznie po to, aby ogniskować uwagę. To raczej buduje atmosferę „kłótni na bazarze”, która może być korzystna dla poszczególnych graczy, ale z perspektywy interesu ogółu jest raczej osłabiająca.
Wybory prezydenckie odbędą się w najbliższą niedzielę, 18 maja.
Jeszcze w piątek (15.05) z wyborcami w Lublinie będzie rozmawiał Karol Nawrocki, który spotka się z nimi o godzinie 17.00 na placu Teatralnym.
RyK / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska / archiwum