Jeśli ktoś liczył, iż w piątkowej debacie dwaj kandydaci na najwyższy urząd kraju przedstawią jakąś spójną wizję następnych pięciu lat, to się rozczarował. Zamiast starcia wizji, programów, poważnych propozycji otrzymaliśmy ponad 90 minut wzajemnego podgryzania się, wymierzania sobie retorycznych kuksańców, odpalania pocisków starannie przygotowanych w sztabach i recytacji znanych przekazów.