Prezydent Donald Trump oznajmił wczoraj, iż USA każą Hiszpanii zapłacić dwa razy więcej w ramach umowy handlowej. To kara za odmowę spełnienia przez ten kraj nowego celu NATO w zakresie wydatków na obronność.
Przywódcy państw NATO poparli na zakończonym wczoraj (25 czerwca) szczycie w Hadze zwiększenie progu wydatków na obronność do łącznie 5 proc. PKB, czego od czasu powrotu do władzy w USA domagał się Trump.
Cel ten składa się z dwóch części: 3,5 proc. PKB ma trafiać na tzw. „core defence”, czyli ściśle rozumianą obronność, a kolejne 1,5 proc. na cele „okołoobronne” – takie jak infrastruktura, cyberbezpieczeństwo czy pomoc dla Ukrainy.
Premier Hiszpanii Pedro Sánchez oznajmił jednak, iż porozumiał się z szefem NATO Markiem Ruttem, by Hiszpania została z tego celu wyłączona i będzie wydawać na cele obronne “nie mniej i nie więcej” niż 2,1 proc. PKB.
Donald Trump nazwał decyzję Hiszpanii o odmowie spełnienia nowego natowskiego celu „bardzo złą” i zapowiedział, iż zmusi ten kraj do wyrównania różnicy.
– Negocjujemy z Hiszpanią umowę handlową. Sprawimy, iż zapłacą dwa razy więcej – powiedział.
Jako członek Unii Europejskiej Hiszpania nie negocjuje bezpośrednio ze Stanami Zjednoczonymi w sprawach handlu – rozmowy w imieniu całej UE prowadzi Komisja Europejska.
Trumpowi może być trudno zrealizować groźbę ukarania Hiszpanii poprzez umowę handlową, chyba iż uda mu się wprowadzić odpowiednie zapisy do szerszego porozumienia z UE, wskazuje agencja Reutera. Ministerstwo Gospodarki Hiszpanii odmówiło komentarza do gróźb Trumpa.
Sánchez: Wygrywa NATO i wygrywa Hiszpania
Tymczasem Sánchez powtórzył podczas szczytu NATO, iż Hiszpania uznaje poziom 2 proc. PKB za „wystarczający, realistyczny i zgodne z modelem państwa opiekuńczego”.
– Na dzisiejszym szczycie wygrywa NATO i wygrywa Hiszpania – zyskuje coś bardzo ważnego dla naszego społeczeństwa: bezpieczeństwo i państwo dobrobytu – powiedział, zapewniając, iż Madryt dotrzyma swoich zobowiązań wobec Sojuszu i dziękując sojusznikom za okazanie „szacunku dla suwerenności Hiszpanii”.
– Mam nadzieję, iż podczas jutrzejszego szczytu Rady Europejskiej w Brukseli będziemy rozmawiać mniej o procentach PKB, a więcej o wspólnej produkcji, wspólnych zakupach i interoperacyjności – dodał.