Łukasz Tyszler, miejski radny ze Szczecina oraz dyrektor SPSZOZ "ZDROJE", dużego szpitala w tym mieście, mocno to podkreśla. Ma kontakt z politykami PiS, słyszy, co mówią, czyta ich komentarze dotyczące straszenia nielegalnymi imigrantami.
– Niestety, dominuje w nich chęć budowania takiego przekazu po to, żeby – cytuję – przykryć temat problemu z głosami podczas wyborów prezydenckich. Oni wiedzą, iż to jest duży problem, bo radykalna część wyborców KO będzie tym żyła, nakręcając opowieść o tym, iż mamy nielegalnego prezydenta. Żeby to przykryć, pojawiają się nielegalni imigranci – mówi w rozmowie z naTemat.
Jak opowiada, wie też, iż ludzie obecnej opozycji nawołują do tego, by jak ktoś z nich namierzy gdzieś imigranta, żeby wrzucał zdjęcia na grupę.
– Oni szukają takich zdjęć. To, co dzieje się teraz wokół imigrantów na zachodniej granicy, to wielka manipulacja. Powiedziałbym, iż skala manipulacji wynosi 90:10 proc.. U mnie w szpitalu, w którym jest prawie tysiąc łóżek, nie mamy żadnego ciemnoskórego, nielegalnego imigranta, który trafiłby np. na SOR. Od roku czy półtora nie pojawił się żaden taki pacjent. Gdyby takie osoby były w mieście, siłą rzeczy by do nas trafiały – mówi.
Jak dodaje, sam jako członek KO, jest przeciwny sprowadzaniu nielegalnych imigrantów do Polski. Uważa, iż trzeba być czujnym.
– Ja też sprzeciwiam się, żeby Polska przyjmowała nielegalnych imigrantów. Taką imigrację trzeba wykluczyć do zera. Ale dziś problemu nie ma. On został wymyślony. Zaczął pojawiać się w mediach w okolicy Bożego Ciała. Według ich PR-owców temat wydał się idealny. Słyszę w PiS, iż w 2015 roku dał im wygraną i teraz też tak będzie – mówi radny.
Politycy PiS straszą nielegalnymi imigrantami
Szczecin to jedno z miast, które według narracji prawicowych mediów i polityków, mają ostatnio zalewać nielegalni migranci, m.in. z Somalii. Prym wiedzie m.in. poseł PiS Dariusz Matecki.
"Poseł Dariusz Matecki ujawnił dokumenty, jakie dostają nielegalni migranci przewożeni przez Niemców do Szczecina", "Migranci z Somalii w Szczecinie – co tam robią? Sprawdza Dariusz Matecki", "Nielegalni migranci ujęci pod osłoną nocy" – grzmią co chwila prawicowe media.
Ale nie tylko on. Mariusz Błaszczak alarmuje na X: "Sceny z przygranicznych miejscowości zaczynają przypominać te z Berlina, Paryża czy Sztokholmu – grupy nielegalnych migrantów śpiące na ławkach, w parkach, snujące się bez celu".
W sieci krążą zdjęcia. Politycy PiS je udostępniają, komentują, jeżdżą na granicę. Jeżdżą tam też przedstawiciele Konfederacji. A samozwańczy obrońcy granic od Roberta Bąkiewicza praktycznie już się tam zadomowili.
I nie chodzi tylko o Szczecin. Na celowniku znalazła się i Zielona Góra, i Słubice, i Zgorzelec i cała zachodnia granica. Gdyby czytać tylko te doniesienia, można mieć wrażenie, iż w kraju mamy zalew imigrantów. "Z Niemiec regularnie przerzucani są do nas nielegalni migranci, a rząd Tuska udaje, iż nic się nie dzieje. Gdzie to "uszczelnienie granicy", które obiecywał? Gdzie obrona naszych obywateli?" – grzmi Mariusz Błaszczak.
Przypomnijmy, napięcie na granicy polsko-niemieckiej trwa od miesięcy, ale teraz mamy apogeum – narracji prawicy, bojówek pilnujących granicy i podsycania strachu.
Jak się gwałtownie przekonujemy, mieszkańcy przygranicznych miast mają jednak kompletnie odwrotny obraz sytuacji. Gdy pytamy o nią wszędzie powtarza się jedna odpowiedź. Temat jest rozdmuchany politycznie do granic możliwości. I jest bardzo groźny.
Tak wygląda sytuacja w Słubicach
Starosta słubicki mówi nam, iż nie zauważa, żeby w Słubicach coś się działo. Nie zauważa żadnej paniki wśród mieszkańców. Chodzi po mieście codziennie. Opowiada nam, iż nie widzi koczujących imigrantów.
– W tej chwili chodzę, rozglądam się. Nie widzę, żeby coś się działo. Przy granicy jest ładny park. Nikogo tam nie widzę – relacjonuje w rozmowie z naTemat Leszek Bajon. I nie widział też wcześniej.
Rozmawiał o tym ze starostami innych okolicznych powiatów i tam też nie widzą problemu. Wszędzie mają poczucie, iż to polityczna rozgrywka. – To jest tylko i wyłącznie polityka zastraszania i wzbudzania emocji – mówi Łukasz Bajon.
W poniedziałek miał spotkanie z prokuratorem rejonowym. Jak mówi, prokurator zgłaszał, iż zdarzają się pojedyncze przypadki przekraczania granicy przez ludzi, którzy nie mają żadnych dokumentów i nie wiadomo, jakim językiem mówią. W ciągu tygodnia było kilka takich przypadków.
– Ale to nie jest tak, iż ktoś podjeżdża, wyrzuca grupę ludzi z busa. To nie są grupy imigrantów. To nijak ma się do tego, co mówią w tych mediach – mówi o prawicowych portalach.
Co ważne, wszędzie – również tutaj – łatwo o pomyłkę.
W Słubicach jest uczelnia Collegium Polonicum. Po drugiej stronie granicy znajduje się Europejski Uniwersytet Viadrina.
– Mamy cały świat u siebie. Studiuje u nas bardzo dużo studentów, którzy mają inny kolor skóry. Bardzo trudno jest rozróżnić, kto jest studentem Europejskiego Uniwersytetu Viadrina, a kto jest imigrantem. Słubice żyją z turystyki handlowej. Wiadomo, iż w okolicach Frankfurtu mieszka dużo obywateli, którzy mają inny kolor skóry i przyjeżdżają do nas na zakupy – mówi starosta.
Gdy rozmawiamy, stoi akurat w okolicy mostu granicznego. Obserwuje bojówki, które postanowiły bronić granicy przed nielegalną imigracją i przerzutami z Niemiec.
– Zatrzumują tylko ciemnoskórych. Próbują im wmówić, iż są imigrantami. Gdy idzie ciemnoskóry, nie wiedzą, czy to studenci, czy osoby mieszkające we Frankfurcie, które mają obywatelstwo niemieckie. Za każdym razem, gdy ich zatrzymują, podchodzi Straż Graniczna i mówi, iż nie mają prawa legitymować. Jesteśmy w Schengen. jeżeli ktoś ma dokumenty, ma prawo przekraczać granicę. Gdy Straż Graniczna sprawdza dokumenty, rzadko zdarza się, żeby ktoś był cofany – mówi starosta.
Jak wygląda sytuacja w Zielonej Górze
To miasto niedawno stało się bohaterem prawicowych mediów za sprawą doniesień o tym, iż rzekomo nielegalni imigranci mieli kręcić się koło tutejszych szkół. Jeden z lokalnych portali, od którego zaczęła się ta sława miasta, napisał, tak:
"Grupy osób, jak twierdzą mieszkańcy, mogą to być nielegalni imigranci, zbierają się w rejonie szkół, często w godzinach porannych i popołudniowych, kiedy uczniowie przychodzą lub wracają do domu. To wywołuje niepokój rodziców, którzy mają dzieci w pobliskiej szkole".
Prawica odebrała to bardzo dosadnie. Były premier Mateusz Morawiecki alarmował: "Nielegalni imigranci przesiadują pod szkołami, obserwują młodzież, chodzą półnadzy. Rodzice alarmują, rząd milczy". Emocje podkręcali również lokalni radni, którzy wręcz – jak napisał jeden z lokalnych portali – pożarli się o imigrantów.
Okazuje się, iż nic takiego nie miało miejsca.
– Prezydent miasta Marcin Pabierowski zwrócił się do dyrektorów szkół, żeby sprawdzić, czy były takie przypadki. Nie otrzymał od nich żadnego zgłoszenia – mówi naTemat Mirosław Gancarz, pełnomocnik prezydenta miasta ds. polityki informacyjnej.
Jak zaznacza, prezydent Zielonej Góry jest w stałym kontakcie ze Strażą Graniczną, z Komendantem Miejskim Policji, ze Strażą Pożarną i innymi służbami, które monitorują sytuację.
– W Zielonej Górze nie mieliśmy żadnego zgłoszenia. Nie było żadnej sytuacji, w której ktoś innej rasy byłby uczestnikiem jakiegoś zdarzenia. Nie mamy żadnych niepokojących sygnałów poza interpelacjami radnych, którzy przedstawiają to jako zagrożenie. To sygnały od osób, które kreują ten problem i go rozkręcają. A tego problemu nie ma. Co więcej Straż Graniczna wciąż podaje komunikaty, iż statystyki nie pokazują żadnych ruchów w tej sprawie. Ale to jest wołanie na puszczy – mówi.
Owszem, jak słyszymy, mężczyźni usiedli na ławce niedaleko szkoły, ale przebywają w Zielonej Górze legalnie. A obok jest też Caritas, z którego pomocy korzystali. Ktoś zrobił im zdjęcia i połączył ze szkołą. Nikt nie zastanawiał się, kim są i co tu robią.
Politycy PiS wzięli zespół z Senegalu za imigrantów
– W większości przypadków obcokrajowcy pracują u nas i płacą tu podatki. W Zielonej Górze mamy strefę ekonomiczną, w której są duże zakłady przemysłowe, legalnie zatrudniające obcokrajowców. Nie można doprowadzać do sytuacji, iż będą legitymowani Bogu ducha winni ludzie, którzy nie zachowują się agresywnie i swoim zachowaniem nie stanowią zagrożenia, ale powodem jest ich karnacja. Doprowadzimy do absurdu. To byłoby złamanie prawa i działanie przeciwko wolności człowieka – zwraca uwagę Mirosław Gancarz.
Powoli już dochodzi do absurdów. Trudno w to uwierzyć, ale jak opisała "Gazeta Lubuska", do Gorzowa przyleciał właśnie zespół z Senegalu – na odbywający się w mieście XXVIII Międzynarodowy Festiwal Tańca Folk Przystań, a politycy PiS wzięli ich za imigrantów."Imigranci już w Gorzowie!", "Niekontrolowany przez państwo napływ cudzoziemców trwa u nas w mieście, w Gorzowie" – zareagowali.
Potem usunęli wpisy i przeprosili. Ale i tak pokazuje to mechanizm siania strachu. Straszyć zanim cokolwiek się sprawdzi.
A propaganda strachu robi swoje. Bo w wielu relacjach z przygranicznych miejscowości pojawiają sie głosy, iż nielegalnych imigrantów nie widać.
Szczecin: "Samozwańczy kontrolerzy to największy kłopot na granicy"
– Tych osób nie ma. Mógłbym pójść do każdego parku w Szczecinie i włączyć transmisję na żywo. Nie znajdzie pani żadnego imigranta – mówi Łukasz Tyszler.
Większy niepokój budzą w nim bojówki na granicy.
– Ci samozwańczy kontrolerzy to największy kłopot. To młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat. Po południu zjeżdżają samochodami. Stają w miejscach do tego nieprzystosowanych. Na poboczach, na podwójnych ciągłych. Włączają awaryjne światła. Świecą ludziom latarkami do samochodów. Wychodzą na środek, zatrzymują auta. Jest bardzo niebezpiecznie. Do tego spożywaja alkohol, robią sobie imprezę. Są poubierani paramilitarnie. Niepokoi mnie, iż służby nic sobie z tym nie robią. Oni potrafią wyskoczyć przed maskę. Ludzie się ich boją – opowiada.
Inny radny ze Szczecina, Przemysław Słowik, tak relacjonował sytuację na granicy:
– Natomiast realnie w Szczecinie nie ma takiej sytuacji, żeby po ulicach chodzili nielegalni imigranci, żeby siedzieli na trotuarach, koczowali w parkach, zaczepiali kogokolwiek. To nie jest tak, iż są zwożeni na granicę. Tak naprawdę sytuacja jest taka sama od 2-3 lat, czyli odkąd PiS wydał 6,5 mln wiz do Polski – mówi Łukasz Tyszler.
Jak sprawdził, od ok. półtora roku jest też taka sama średnia liczba odsyłanych migrantów – miesięcznie to około 750 osób.
Opowiada: – Tak było też z grupą imigrantów, której zdjęcia pokazał Dariusz Matecki. Zostali cofnięci z granicy, usiedli na murkach w pobliżu siedziby PiS i tam ktoś zrobił im zdjęcie. Straż Graniczna gwałtownie została o tym powiadomiona. Część z tych osób odesłano do Warszawy, kilka zostało wypuszczonych.
Podkreśla, iż dziś ważne jest, by mówić ludziom, jak naprawdę wygląda sytuacja. I poprawić komunikację w tej kwestii. Jak zuważa, Dariusz Matecki ma większe zasięgi w mediach społecznościowych niż Platforma Obywatelska.
A tego, jak działa straszenie imigrantami sam doświadczył w ostatni weekend, gdy był w Częstochowie na spotkaniu rodzinnym.
– Zadawano mi wiele pytań: "Co tam u was w Szczecinie się dzieje?", "Jak to jest z tymi imigrantami na ulicach?". Ktoś mi choćby pokazał zdjęcie "ze Szczecina", które zrobiono chyba podczas zamieszek w Paryżu. Gdy tłumaczyłem, iż nikogo u nas nie ma i w ogóle trudno na ulicach znaleźć imigranta, to byli zaskoczeni. Zakładali, iż do Częstochowy jeszcze to nie doszło, ale pewnie dojdzie, bo idzie z Zachodu. Widać, iż taka propaganda działa – mówi.
4,5 tysiąca cudzoziemców skontrolowanych
Przypomnijmy. 1 lipca premier Donald Tusk zapowiedział przywrócenie czasowych kontroli na granicy z Niemcami i Litwą. Wcześniej Radosław Sikorski stwierdził, iż ostatnia narracja o masowym "podrzucaniu" uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu przez Niemcy jest przesadzona". Szef MSZ powiedział też, iż z tego, co wie, na granicy nie ma nadzwyczajnego ruchu migrantów z Niemiec do Polski".
Jaka to skala? Z danych, które Nadodrzański Oddział Straży Granicznej podał 30 czerwca wynika, iż w ramach operacji "Most" od kwietnia tego roku skontrolował on 4,5 tys. cudzoziemców przy granicy z Niemcami. Zatrzymano 250 osób.