„To nie jest wielka tragedia” – Na straży bezprawia

opowiecie.info 5 godzin temu

Gdy pierwsza prezes Sądu Najwyższego bagatelizuje fałszowanie wyników wyborów, a tysiące pokrzywdzonych obywateli stają się przedmiotem ironii i obojętności elit, coś pęka. Nie tylko w państwie prawa – pęka społeczny kręgosłup, na którym opiera się demokracja.

Pani Małgorzata Manowska, z nadania PiS-u pierwsza prezes Sądu Najwyższego – choć z legalnością tej funkcji można się spierać – oświadczyła, iż dopisywanie głosów Trzaskowskiego do Nawrockiego to „nie jest wielka tragedia”. Pani sędzio, czy pani siebie słyszy?

Setki starszych osób – często z trudem dotarły do lokalu wyborczego. Często z pomocą rodziny, sąsiadów, opiekunów. Ich decyzja wyborcza została przez kogoś świadomie podeptana. Ich głos, oddany z poczuciem odpowiedzialności i nadziei, przerobiono jak w starym PRL-owskim gabinecie manipulacji – na „głos słuszny”, czyli na Nawrockiego. A pani, pełniąca najwyższą funkcję w strukturze sądownictwa, mówi, iż to nie jest tragedia?

W ustach zwykłego polityka to byłoby bezczelne. Ale z ust kogoś, kto ma czuwać nad praworządnością, to już jest symbol upadku. Gdy sędzia przestaje bronić ofiar oszustwa, a zaczyna tłumaczyć jego sprawców, przestaje być sędzią. Zostaje funkcjonariuszem systemu. Tylko iż to już nie system prawa – to system przemocy w białych rękawiczkach.

Pani Manowska nie jest osobą naiwną. Doskonale wie, jak działają mechanizmy politycznego nacisku. Wie, czym jest naruszenie kodeksu wyborczego. Wie, co znaczy odpowiedzialność. A mimo to – bagatelizuje.

To właśnie jest ta pisowska bezczelność, która najpierw robi z prawa narzędzie siły, a potem mówi z uśmiechem: „nic się nie stało”.

I kiedy już mówi się o tysiącach– bo już dziś jest niemal pewne, iż Nawrocki uczciwie tych wyborów nie wygrał – nikt nie reaguje. Ani Manowska, ani PKW, ani politycy PiS, którzy zdają się traktować społeczne oburzenie jak koncert życzeń sfrustrowanych przegranych.

A przecież nie chodzi o przegranych. Chodzi o to, iż miliony obywateli zostały po raz kolejny upokorzone. Oszukane, zlekceważone, zepchnięte do kąta, gdzie na tabliczce napisano „frajerzy demokracji”. Tam ich ustawili – i politycy Razem, którzy szydzą z protestów, i celebryci, którzy już dawno sprzedali swoje sumienia w zamian za „święty spokój”.

Ale najboleśniejsza jest właśnie ta instytucjonalna pogarda, która przyszła z gabinetów, gdzie prawo miało mieć ostatnie słowo. Tam dziś rozlega się tylko echo: „to nie tragedia”.

Otóż nie – to nie tylko tragedia. To akt bezkarności, z którego nie da się już tak po prostu otrzepać garnituru i przejść do porządku dziennego.

Pani Manowska – jeżeli nie widzi pani tragedii w zorganizowanym oszustwie wyborczym, to proszę spojrzeć w oczy tym, których głosy zaginęły w drodze do urny. Ich jest już około 5 tysięcy – i rośnie. I będą pamiętać.

Bo nikt, kto szanuje demokrację, nie zapomni, kto był twarzą tego upadku.

Fot. CMZJMZ

Idź do oryginalnego materiału