„To bardzo niepokojące”. Wójt gminy Terespol o planach centralizacji polityki spójności

2 godzin temu
Zdjęcie: „To bardzo niepokojące”. Wójt gminy Terespol o planach centralizacji polityki spójności


23. Europejski Tydzień Regionów i Miast w Brukseli przechodzi do historii, kończąc się żądaniami Komitetu Regionów wobec Komisji Europejskiej o rewizję planów ubezwłasnowolnienia samorządów lokalnych w dostępie do funduszy spójności i wsparcia dla regionów przygranicznych. Panelistą sesji na ten temat był członek Komitetu Regionów z naszego województwa, wójt gminy Terespol Krzysztof Iwaniuk – rozmówca Jacka Bieniaszkiewicza.

Polityka spójności i fundusze z tym związane to temat, który wywołuje bardzo duże emocje wśród przedstawicieli samorządów. Trudno się dziwić, skoro mowa o centralizacji wydatków na tę politykę, bo taką centralizację przewiduje projekt Komisji Europejskiej. Samorządowcy są przeciwko. Doszło choćby do demonstracji, w której cisza ze strony samorządowców zebranych przed Parlamentem Europejskim miała być lepiej słyszalna niż najsilniejsze głosy protestu.

Rozmawialiśmy pół roku, już wtedy zapowiadało się nieciekawie dla samorządów. Teraz okazuje się, iż w dalszym ciągu Komisja Europejska, mimo deklaracji, chce przeforsować swoje stanowisko. Pieniądze do dyspozycji rządów, a niech rządy później robią z tym, może nie co chcą, ale ograniczą kompetencje samorządów.

– Jest to bardzo niepokojące, iż ta recentralizacja planowana, która powoli jakby miała stać się faktem, trochę zakłóca sens istnienia Komitetu Regionów – mówi Krzysztof Iwaniuk. – A przede wszystkim po co w takim razie te regiony są w Polsce, po co była ta reforma, o ile finansowanie miało być na szczeblu rządowym. Pamiętam czasy, kiedy przedakcesyjne środki jakoś nas wspomagały. Wtedy był ten słynny SAPARD i obszary wiejskie. Ale wtedy też było to, czego zawsze nie rozumiałem – dlaczego u nas cały czas kojarzy się, iż wieś to rolnictwo? Raptem 7 procent mieszkańców wsi zajmuje się rolnictwem. I teraz powtórka w przypadku regionów. Kiedy już mamy dzisiaj sytuację w miarę dograną, kiedy już nauczyliśmy się aplikować z tej polityki spójności, która niewątpliwie będzie się ograniczała, bo o ile Europa ma się zbroić, a żadne z państw członkowskich nie chce podnosić składki, to wiadomo, iż tych pieniędzy byłoby mniej. Stąd ten pomysł na te najbiedniejsze regiony, do których należy Lubelskie. To było do tej pory jasne, tylko dlaczego ma być to centralnie? Tego nie umiem zrozumieć i chyba moi koledzy też. Jednoznacznie określiliśmy się, protestowaliśmy, ale nie wiem, czy ten głos jest słyszalny. Idzie walec, który postanowił tak działać i znowu będziemy musieli dostosować się do nowych wyzwań przed nami, a szczególnie my jako frontowe gminy Polski Wschodniej, gdzie po sąsiedzku jest konflikt zbrojny. To dodatkowo niepokoi. Ta dyskusja o wojnie gdzieś wróciła. Przecież po to powstała Unia, żeby nigdy więcej nie walczyć. Taka była jej filozofia, Wspólnoty Węgla i Stali, założycieli. A teraz znowu zaczynamy rozmawiać o rzeczach, które powinny nas niepokoić. Wiem, iż jesteśmy pierwszym pokoleniem, które wojnę pamięta z „Czterech pancernych i psa” czy opowieści przy stole rodzinnym, ale miejmy nadzieję, iż zdrowy rozsądek zwycięży i nie będziemy musieli przeżywać tego, co nasi dziadkowie.

Wspomniał pan o konflikcie zbrojnym i obawach przed wojną czy przed powrotem działań wojennych, które z pewnością w takiej sytuacji jak obecna objęłyby zwłaszcza te przygraniczne regiony. Powiedział pan frontowe – doskonałe określenie. Bo to jest praktycznie front, którego linia demarkacyjna jest na razie jeszcze częściowo w postaci Białorusi w przypadku pańskiej gminy. Ale nie wiadomo, czy te działania zbrojne, czy paramilitarne, czy hybrydowe nie będą w coraz większym stopniu zagrażały właśnie chociażby gminie Terespol.

– To prawda – przyznaje wójt. – Miałem przyjemność być świadkiem tej nocy, kiedy berlińczycy burzyli Mur Berliński. Później choćby fragment podarował nam jeden z przedstawicieli Oberhavel, wczesny starosta, potem premier Brandenburgii. Wspólnie z Lechem Wałęsą postawiliśmy pomnik w mojej gminie symbolizujący, iż już nigdy ma nie być podziałów w Europie. I co? Płoty, kamery, dywizja wojska, która pilnuje wschodniej granicy (zresztą przy okazji bardzo psuje nam drogi lokalne). Nigdy nie przypuszczałem, iż w samym geograficznym środku Europy będą pojawiały się takie napięcia i nowy „Mur Berliński” będzie powstawał na Bugu. Jest to geograficzny środek Europy, a poza tym po drugiej stronie są Słowianie. Ta granica ma tylko osiemdziesiąt parę lat. Tam są rodziny. W pewnym momencie Jałta podzieliła po Bugu nową granicę Polski. Moi dziadkowie mieszkali w geograficznym środku Polski. Nie wiem, komu to przeszkadzało, ale dzisiaj mamy nową sytuację. Chciałem być dobrym sąsiadem dla Białorusi. Brześć jest naszym miastem partnerskim. Wiele energii włożyliśmy w to, żeby ta granica miała ruch pieszy, rowerowy, szynobus co godzinę i parę innych marzeń, które dzisiaj stały się odległym faktem. Bo Biała, ale Ruś – te stosunki pogorszyły się praktycznie od pandemii, bo już były szczepionki i utrudnione możliwości normalnych odwiedzin. Teraz to zamknięcie granicy, co było przerażające. Ostatnie przejścia były u nas zamknięte, gdzie jak się okazało, po tamtej stronie zostało kilkaset składów, kilkaset tirów i kilkadziesiąt autokarów.

Trzy tysiące – tak przynajmniej informowało Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, apelując do rządu o wyjście z tej sytuacji.

– To właśnie pokazuje, iż mimo sankcji, mimo różnego rodzaju zaleceń dla KAS i innych rzeczy, my jesteśmy na siebie skazani na Wschodzie – mówi Iwaniuk. – Słowianie handlują niezależnie od geopolityki i tych utrudnień. Samo zamknięcie granicy spowodowało, iż nagle podniosło się wielkie larum. I oczywiście tutaj niezwodni byli Chińczycy. Ja też gościłem przedstawicieli kolei chińskich, którzy przyjechali do nas, bo w Warszawie nic nie mogli się dowiedzieć, bo odsyłano ich tam do rzeczników. Oni nie mogli uwierzyć, iż mamy strategiczne porozumienia z Chinami i nagle ktoś zamyka im przejście, notabene granicę zewnętrzną Unii Europejskiej. Też z nikim tego nie konsultowano, nagle to się zdarzyło. Dobrze, iż to tylko na dwa tygodnie. Dzisiaj świat jest jednym wielkim jarmarkiem. Odległości się skróciły, internet i wszelkiego rodzaju media, które dzisiaj mamy, sprawiły, iż jesteśmy jedną globalną wioską. Dzisiaj powinniśmy robić wszystko, żeby żyć nie tylko w pokoju, ale też korzystać z dobrodziejstw, jakie daje nam możliwość wymiany handlowej, możliwość przemieszczania się i tych atutów, których dożyliśmy jako cywilizacja.

JB / opr. WM

Fot. Mateusz Gieryga, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons / Jacek Bieniaszkiewicz (zdjęcia z demonstracji w Brukseli)

Idź do oryginalnego materiału