Chociaż ostatnio temat zniknął z agendy, dla mieszkańców tych miejscowości wciąż jest żywy i bardzo istotny. Orzesze, Czerwionka-Leszczyny, Łaziska Górne, Palowice i Mikołów – to m.in. tam gra toczy się o wysoką stawkę. Dla mieszkańców Koleje Dużych Prędkości oznaczają nie tylko utrudnienia, ale także podział i odebranie dóbr.
Koleje Dużych Prędkości to projekt, który dla wielu mieszkańców oznacza ogromne problemy, od tych najbardziej ludzkich, po środowiskowe. Przez wyburzenia domów, zajęcie działek, aż po podzielenie miejscowości na pół i zniszczenie dóbr naturalnych. Mimo przed wyborczych obietnic, temat ucichł, a w związku z wyborem nowego prezydenta, obawy wcale nie maleją.
- Mówimy dzisiaj o mieszkańcu, który przyszedł do mnie i powiedział: „Panie burmistrzu, jeżeli mój dom zostanie zniszczony, to ja obleje się benzyną i się spalę. Nie oddam po prostu moich gruntów, moich ziem, mojego domu.” To po prostu zostaje w sercu do końca. Tak jak na wojnie, jeżeli widzisz swojego mieszkańca, to wiesz, iż musisz o niego walczyć do końca. Ostatnio ściągnąłem tutaj prawie cały zarząd CPK i byli tutaj na naszych gruntach, na pasiekach, na Pojezierzu Palowickim, więc czy to prezydent, czy ktokolwiek, będę pisał pisma, będę walczył, choćby pojadę i zawitam – mówił Mariusz Oleś, burmistrz Orzesza.
Wiele spotkań z przedstawicielami władzy już było. Były obietnice, deklaracje, chęć współpracy. Teraz znowu zapadła cisza. Samorządowcy mówią o braku odpowiedzi na pisma, na prośby, dlatego teraz zaczynają już żądać. Chcą rozmowy. „Nic o nas bez nas” – wybrzmiało bardzo wyraźnie.
- Żądamy spokojnego prawa do życia we własnym domu. Do końca czerwca, taki jest przynajmniej w tej chwili termin, będzie wydana decyzja środowiskowa, która otwiera możliwości decyzyjne dalej. Zatem te obietnice, które były na komisji 14 marca, to był briefing wyborczy, chwalenie się czymś, czego rzeczywiście nie ma – mówiła Dominika Baranowicz, sołtys Palowic.
Sytuacji nie poprawia również wybór nowego prezydenta, bo chociaż w programie nie było mowy o tych miejscowościach w kontekście projektu CPK, na jednym z wieców miały paść słowa świadczące o dążeniu do realizacji projektu w jego pierwszej wersji. To jednak nikogo nie zniechęca, walka trwa.
- Kropla drąży kamień i mam nadzieję, iż nasze działania spowodują, iż ta skała pęknie i ta skała zacznie z nami rozmawiać. Bo faktycznie jesteśmy po wielu spotkaniach, gdzie przedstawiciele rządu deklarują dobrą wolę, deklarują przykrojenie tego projektu do ludzkiego rozmiaru, ale za tym nie idą niestety konkretne działania. Jesteśmy po rozmowach z marszałkiem województwa, który obiecał, iż będzie tymi kanałami politycznymi interweniował w rządzie, bo generalnie rzecz biorąc, polityka transportowa to jest również zadanie własne województwa. Musimy się tutaj z tym problemem zmierzyć, tym bardziej, iż my też mamy swoich przewoźników i też musimy się do tego jakoś przygotować – Grzegorz Wolny, radny sejmiku.
Trudno się jednak przygotować na los, jaki będzie czekał mieszkańców w związku z wyburzeniami czy podziałem gmin.
- To jest niesamowita tragedia dla ludzi, którzy mieszkają w pasie oddziaływania tych kolei, gdzie około 70 budynków ma zostać zlikwidowanych. Gmina podzielona na pół, gdzie staraliśmy się stworzyć jakąś całość, likwidacja zakładów pracy, w tym dwa najpotężniejsze: huta i elektrownia. Liczymy na to, iż ten dialog będzie i prosimy o takie postawienie sprawy na ostrzu noża, bo to my musimy przed tymi ludźmi stać, żeby powiedzieć im, jakie są dalsze ich losy. Wiadomo, iż ten podmiot ludzki jest najważniejszy, a dla gminy to kwestia przetrwania, bo tu chodzi o podatki – mówił Jan Radka, zastępca burmistrza Łazisk Górnych.
Mieszkańcy i ich przedstawiciele stawiają przede wszystkim na konsekwencję. Liczą na to, iż wytrwałością uda im się zadbać o siebie i swoje dobra. najważniejsze jest również rozwiązanie problemu komunikacyjnego. Dla wielu miejscowości projekt CPK oznacza niemal całkowite wykluczenie transportowe. Wraz z Kolejami Dużych Prędkości zanikł przecież pomysł na Kolej +, która miała niejako odblokować transport. Ze strony protestujących były już propozycje rozwiązania tych problemów. Jedną z nich był bajpas, który umożliwiłby ochronę danych terenów, ale – jak deklarują samorządowcy – odpowiedzi nie ma, a oni dalej są wykluczani z procesu decyzyjnego.