Regularnie dorzucasz się do rachunków? Spłacasz wspólny kredyt? Przelewasz pieniądze partnerowi na życie? Urzędy skarbowe właśnie uruchomiły falę kontroli. W świetle prawa nie jesteście rodziną. Każda większa kwota może skończyć się podatkiem.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Według Głównego Urzędu Statystycznego podczas Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań w 2021 odnotowano około 895 443 par żyjących w związkach niesformalizowanych. To 1 790 886 osób, czyli blisko 8 proc. wszystkich par i blisko 5 proc. wszystkich Polaków. Choć brak jest oficjalnych, nowszych danych, szacunkowo liczba ta utrzymała się w 2023 roku. Wszystkie te osoby muszą bacznie przyglądać się swoim wydatkom i temu, jak dzielą się finansowymi obowiązkami.
Sześć razy gorsza sytuacja niż w małżeństwie
Jeśli myślisz, iż wspólne życie to wspólne finanse, masz rację tylko emocjonalnie. Prawnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Osoby żyjące w nieformalnych związkach trafiają do trzeciej grupy podatkowej, dokładnie tak samo jak zupełnie obce osoby, przypadkowi znajomi czy sąsiedzi z bloku.
Konsekwencje są brutalne. Limit wolny od podatku wynosi zaledwie 5 733 zł łącznie w ciągu pięciu lat. Dla porównania, małżonkowie korzystają z limitu 36 120 zł, czyli ponad sześciokrotnie wyższego. Rodzice, dzieci, rodzeństwo również mają ten sam wysoki próg. choćby dalsi krewni, tacy jak ciotki czy kuzyni, są w lepszej sytuacji z limitem 27 090 zł.
Dlaczego to tak działa? Bo w polskim prawie podatkowym związki nieformalne po prostu nie istnieją. Kodeks rodzinny i opiekuńczy wyraźnie stwierdza, iż osoby pozostające faktycznie we wspólnym pożyciu, ale bez ślubu, nie tworzą rodziny w rozumieniu przepisów. To nie interpretacja, to twarda litera prawa.
Przykład? 15 000 zł to już problem
Weźmy parę z Warszawy. Ona pracuje jako specjalistka IT i zarabia 90 000 zł rocznie. On prowadzi własną firmę konsultingową, która dopiero się rozkręca i w zeszłym roku przyniosła 35 000 zł dochodu. Mieszkają razem, mają wspólny kredyt, dzielą wszystkie koszty. W praktyce ona regularnie dopłaca do wspólnego budżetu.
W ciągu roku przelała mu 18 000 zł na wspólne wydatki, spłatę kredytu i bieżące koszty życia. W tym momencie przekroczyła limit o 12 267 zł. I teoretycznie powinna zgłosić to do urzędu skarbowego jako darowiznę oraz zapłacić od niej podatek.
Ile dokładnie? Od nadwyżki 12 267 zł podatek wyniesie około 1 472 zł (12% do progu 11 833 zł plus 16% od reszty). To sporo pieniędzy za zwykłe prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego.
Co fiskus akceptuje, a czego nie
Teoretycznie istnieje możliwość wyłączenia niektórych wydatków spod opodatkowania. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z marca 2016 roku uznał, iż między konkubentami każdy transfer gotówki może być darowizną, ale wydatki na zwykłe, bieżące potrzeby związane ze wspólnym gospodarstwem można wyłączyć.
Problem polega na tym, iż nikt nie określił dokładnie, co to są „zwykłe, bieżące potrzeby”. Czynsz i rachunki za prąd? Prawdopodobnie tak. Wspólne zakupy w supermarkecie? Również. Ale co z większymi kwotami? Wspólne wakacje za 8 000 zł? Spłata wspólnego kredytu mieszkaniowego? Kupno samochodu dla partnera? Inwestycja w jego firmę?
W każdym przypadku ciężar dowodu spoczywa na podatniku. To ty musisz udowodnić urzędowi, iż wydatki były na wspólne potrzeby. NSA w kolejnym wyroku przyznał, iż co do zasady nie kwestionuje konkubinatu jako formy związku, ale w sprawach podatkowych trzeba wykazać prowadzenie wspólnego gospodarstwa. I trzeba to zrobić szczegółowo.
Innymi słowy, jeżeli nie masz dokumentacji każdego wydatku z opisem, do czego zostały przeznaczone pieniądze, urząd może zakwestionować wszystkie twoje wyjaśnienia.
Skala podatkowa rośnie szybko
Podatek od darowizn w trzeciej grupie podatkowej jest progresywny. Im większa kwota, tym wyższe stawki. jeżeli otrzymasz od partnera łącznie 8 000 zł w ciągu pięciu lat, nadwyżka ponad limit wyniesie 2 267 zł. Podatek to 12%, czyli około 272 zł.
Przy kwocie 20 000 zł sytuacja robi się poważniejsza. Nadwyżka wynosi 14 267 zł. Podatek to już 1 420 zł plus 16% od kwoty powyżej 11 833 zł, co daje łącznie około 1 809 zł.
Naprawdę duże kwoty to prawdziwy cios. Darowizna nieruchomości o wartości 100 000 zł? Podatek wyniesie 18 766,70 zł. To może skutecznie zniechęcić do przeniesienia współwłasności mieszkania na partnera.
Najgorsze czeka tych, którzy w ogóle nie zgłoszą darowizny w terminie. Wtedy urząd może naliczyć sankcyjny podatek w wysokości 20% od całej wartości przekazanych środków, nie tylko od nadwyżki ponad limit.
Co to oznacza dla ciebie?
Jeśli żyjesz w nieformalnym związku i regularnie przelewacie sobie pieniądze, możesz nieświadomie łamać prawo podatkowe. To nie kwestia „czy się przyłapią”, ale realnego ryzyka finansowego. Urzędy skarbowe mają dostęp do danych bankowych i coraz częściej prowadzą kontrole w tym zakresie.
Wyobraź sobie, iż po pięciu latach wspólnego życia dostaniesz wezwanie z urzędu skarbowego. Musisz przedstawić dokumentację wszystkich przelewów między wami i wyjaśnić ich charakter. jeżeli nie masz dowodów, iż pieniądze szły na wspólne, bieżące potrzeby, fiskus może naliczyć podatek plus odsetki. W skrajnych przypadkach może to być kilkanaście tysięcy złotych zaległości.
Jeszcze gorzej, jeżeli kupiliście razem mieszkanie, ale formalnie jest zapisane na jedną osobę, a druga dołożyła się finansowo. Z punktu widzenia prawa podatkowego to darowizna, która może podlegać opodatkowaniu.
Praktyczne rozwiązania
Pierwsza zasada: dokumentuj wszystko. Każdy przelew powinien mieć szczegółowy opis, nie ogólny „przelew” czy „zwrot”, tylko konkretnie: „czynsz czerwiec 2025 – połowa”, „zakupy spożywcze”, „rata kredytu – udział 50%”. Zachowuj wszystkie faktury i rachunki za wspólne wydatki.
Anna Misiak, doradca podatkowy z MDDP, podkreśla w rozmowie z portalem Rzeczpospolita.pl, iż gdy różnice w dochodach partnerów są znaczne lub jedna ze stron w ogóle ich nie osiąga, uregulowanie rozliczeń pod kątem potencjalnych aspektów podatkowych powinno być priorytetem.
Drugie rozwiązanie: wspólne konto bankowe. Oboje wpłacacie na nie proporcjonalnie do zarobków, z tego konta opłacacie wszystkie wspólne wydatki. To znacznie upraszcza sytuację, bo nie ma wtedy bezpośrednich przelewów między partnerami, które mogłyby zostać zakwestionowane jako darowizny.
Możesz też zawrzeć pisemną umowę o wspólnym prowadzeniu gospodarstwa domowego, w której szczegółowo określicie zasady finansowe waszego związku. Zakup większych dóbr na współwłasność z oznaczeniem wielkości udziałów poszczególnych współwłaścicieli również znacznie upraszcza kwestie podatkowe.
Ślub jako optymalizacja podatkowa
Wiele par decyduje się na formalizację związku właśnie z powodów finansowych, nie sentymentalnych. Po ślubie automatycznie trafiasz do pierwszej grupy podatkowej z limitem 36 120 zł. Dodatkowo, jeżeli przekroczysz ten próg, stawki wynoszą zaledwie 3-7%, a nie 12-20% jak dla osób obcych.
Konkretny przykład: para planuje przepisanie połowy mieszkania wartego 200 000 zł. Bez ślubu podatek od darowizny wyniósłby około 19 000 zł. Po ślubie, jeżeli przekroczą limit 36 120 zł, zapłacą jedynie 3% od nadwyżki, czyli około 1 916 zł. Różnica? Ponad 17 000 zł oszczędności.
Warto rozważyć rozdzielność majątkową po ślubie. To nie kwestia braku zaufania, ale wygody i bezpieczeństwa, szczególnie gdy jedno z was prowadzi działalność gospodarczą. W takim przypadku drugi małżonek nie odpowiada za ewentualne długi związane z firmą. Rozdzielność nie odbiera wam niczego – przez cały czas możecie prowadzić wspólne gospodarstwo, rozliczać się jako małżeństwo i korzystać z wyższych limitów podatkowych.
System nie nadąża za rzeczywistością
W Polsce według szacunków może być choćby kilkaset tysięcy par żyjących w nieformalnych związkach. Szczególnie młodsze pokolenia coraz częściej odkładają ślub na później lub rezygnują z niego całkowicie. Powody są różne: obawy przed związaniem się, strach przed kosztami ślubu, niechęć do formalizowania związku.
Mimo to prawo podatkowe kompletnie ignoruje tę rzeczywistość społeczną. System przez cały czas premiuje wyłącznie tradycyjny model małżeństwa, traktując wszystkich innych jak zupełnie obce sobie osoby. Nie ma znaczenia, czy para mieszka razem od dziesięciu lat i wychowuje wspólne dzieci, czy to przypadkowi znajomi – dla fiskusa to ta sama kategoria.
Przy ustalaniu rzeczywistości podatkowej nie istnieją żadne podstawy prawne, aby konkubinat traktować podobnie do wspólności ustawowej małżeńskiej. Między partnerami nie powstaje wspólnota majątkowa, więc ich zarobki to prywatne zarobki każdego z nich, a zakupiony sprzęt należy formalnie do tego, kto go kupił.
Co możesz zrobić już dziś
Jeżeli planujesz duży zakup – mieszkanie, samochód, inwestycję – i chcesz, żeby partner miał udział we własności, przemyśl wcześniej wszystkie opcje. Możesz kupić to razem na współwłasność z określonymi udziałami, każdy finansując swoją część. Możesz też rozważyć formalizację związku, która może zaoszczędzić dziesiątki tysięcy złotych.
Jeśli zostajecie przy statusie nieformalnego związku, zacznij zbierać dokumentację finansową już teraz. Nie czekaj aż pojawi się problem. W razie kontroli skarbowej będziesz musiał wykazać pochodzenie środków i charakter wszystkich większych transferów między wami z ostatnich pięciu lat.
Pamiętaj też, iż przepisy podatkowe mogą się zmienić. Warto śledzić informacje o ewentualnych nowelizacjach ustawy o podatku od spadków i darowizn. Na razie jednak system jest taki, jaki jest – archaiczny i nie dostosowany do współczesnych form życia.
Ostatecznie masz wybór: albo prowadzisz szczegółową dokumentację każdej wspólnej złotówki i jesteś gotów ją przedstawić w razie kontroli, albo decydujesz się na ślub i zyskujesz spokój podatkowy. Dla wielu par to właśnie zimna kalkulacja finansowa, nie uczucia, przesądza o wizycie w urzędzie stanu cywilnego.

14 godzin temu













