Kiepskie stosunki między niedawnym premierem Mateuszem Morawieckim i ówczesnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą nigdy nie były tajemnicą. Obaj panowie wypowiadali się o sobie raczej chłodno. Doszło przecież choćby do tego, iż Ziobro zarzucał Morawieckiemu uległość wobec instytucji UE i sabotował jego działalność.
Prztyczki Morawieckiego i Ziobry
Okazuje się, iż animozje między byłym premierem i jego ministrem nie przeszły do historii. Morawiecki gościł niedawno w Kanale Zero, gdzie był pytany o to, jak długo rządziłoby PiS, gdyby nie działalność Ziobry.
– Nie mam zielonego pojęcia, ponieważ historia alternatywna jest bardzo ponętna, bardzo ciekawa, gdyż nikt jej nigdy nie sprawdzi – odparł były premier.
– Z mojego punktu widzenia te spory były niepotrzebne i mogę powiedzieć, iż na pewno nie przyczyniło się to do poprawy naszych notowań, ale jak by było, gdyby ktoś inny zawiadywał tym resortem, nie wiem. Natomiast mogę powiedzieć: tak, byliśmy w głębokim sporze. Przede wszystkim miałem żal, iż reforma wymiaru sprawiedliwości nie idzie aż tak, jak mogłaby iść – przyznał.
Istnienie "głębokiego sporu" momentalnie potwierdził Ziobro, w którym najwyraźniej tkwi jakaś nieprzepracowana, związana z Morawieckim, trauma.
"Skoro wciąż wracasz do przyczyn utraty władzy i odpowiedzialność zrzucasz na innych, jestem gotów na publiczną debatę z Tobą o przeszłości i przyszłości. Po zwycięstwie Karola Nawrockiego cały obóz prawicy stoi bowiem przed wielką szansą przywrócenia w Polsce prawa i sprawiedliwości. Warunkiem jest jednak wyciągnięcie merytorycznych i personalnych wniosków z błędów, które popełniliśmy" – napisał były minister w mediach społecznościowych.
Obu panów w specyficzny sposób postanowił pogodzić Donald Tusk. Włączył się w ich spór.
"Ziobro i Morawiecki pokłócili się o to, który z nich bardziej zaszkodził PiS-owi w wyborach. Jako obiektywny ekspert mogę was pogodzić: zajęliście ex aequo drugie miejsce. Zwycięzca jest jeden" – orzekł polski premier.