
Pracownicy Poczty Kanadyjskiej i członkowie związku zawodowego CUPE biorą udział w wiecu przed biurem posłanki Julie Dabrusin w Toronto
Po ponad miesiącu strajku w Poczcie Kanadyjskiej sytuacja pozostaje napięta, a pracownicy i przedsiębiorstwa korzystające z usług państwowej korporacji wciąż żyją w niepewności.
Choć duże miasta na razie nie odczuwają poważnych zakłóceń, rotacyjne przestoje w pracy coraz częściej wpływają na dostawy i relacje między firmą a klientami.
Helen Karrandjas, pracownica torontońskiego oddziału poczty, przyznaje, iż wśród zatrudnionych narasta frustracja.
– Szczerze mówiąc, jako pracownik poczty nie chciałabym, żeby jakakolwiek przesyłka moich klientów utknęła w systemie z powodu strajku – mówi.
Choć sama nie brała udziału w protestach, codziennie śledzi komunikaty Kanadyjskiego Związku Pracowników Poczty (CUPW). Jej zdaniem strajki nie przyniosły dotąd oczekiwanych rezultatów. – Nie mamy żadnej siły nacisku – dodaje.
Związek rozpoczął ogólnokrajowy strajk rotacyjny pod koniec września, po tym jak rząd ogłosił plany radykalnej reformy Canada Post. Zakładają one m.in. likwidację dostaw do domów dla 4 mln adresów oraz zniesienie moratorium na zamykanie wiejskich placówek pocztowych, których jest prawie 4000.
Jak zauważa Retail Council of Canada, nieregularny charakter strajków powoduje „znaczne wahania” w funkcjonowaniu poczty.
– Oznacza to w praktyce, iż usługa jest zawodna i powoduje frustrację zarówno u sprzedawców detalicznych, jak i klientów – powiedział rzecznik organizacji Santo Ligotti.
Choć w wielu miejscowościach dostawy zostały przywrócone, w niektórych regionach Quebecu i Ontario przez cały czas występują opóźnienia w doręczaniu ulotek i paczek.
Negocjacje wznowione po miesiącu
W poniedziałek CUPW po raz pierwszy od miesiąca powróciło do stołu negocjacyjnego z Pocztą Kanadyjską. Rozmowy dotyczą nowego układu zbiorowego, o który obie strony spierają się od ponad półtora roku.
Związek domaga się 19-procentowej podwyżki, podczas gdy rządowa oferta przewidywała 13 procent.
Canada Post, która nie przynosi zysków od 2017 roku, odnotowała w ubiegłym roku stratę 1,3 miliarda dolarów, a w tym prognozuje 1,5 miliarda. Utrzymuje się głównie dzięki pożyczce rządowej w wysokości miliarda dolarów.
Zdaniem prof. Gilles’a LeVasseura z Uniwersytetu w Ottawie, strajki rotacyjne nie pomagają związkowi, a jedynie szkodzą wizerunkowi Canada Post.
– To po prostu frustruje opinię publiczną i rząd. Ludzie zaczynają wybierać inne sposoby dostawy – ocenia ekspert.
Jednocześnie przewiduje, iż wraz z planowanymi reformami pocztę czekają zwolnienia.
– Nie będą dokonywać cięć ani reorganizacji, dopóki nie sfinalizują umowy. Ale po jej podpisaniu redukcje miejsc pracy są nieuniknione – dodaje.
LeVasseur szacuje, iż wprowadzenie nowych skrzynek pocztowych i zamknięcie wiejskich placówek może potrwać trzy–cztery lata, a najważniejszym punktem sporu w negocjacjach pozostaje bezpieczeństwo zatrudnienia pracowników.









