Skutki shutdownu w USA. „Najwięksi truciciele potraktują to jako okazję”

3 godzin temu

Zawieszenie działań amerykańskich instytucji, czyli tzw. shutdown, to nie tylko problem wysyłanych na przymusowy urlop pracowników. Shutdown niesie ze sobą zagrożenia dla zdrowia, a choćby życia ludzi. Poprzednie wydarzenie skutkowało wzrostem ilości zanieczyszczeń – pozbawiona pracowników Agencja Ochrony Środowiska (EPA) nie mogła prowadzić działań kontrolnych. Truciciele mieli wtedy dosłownie „wolną amerykankę” w zatruwaniu atmosfery. Są obawy, iż w tej chwili trwający paraliż administracji przyniesie podobne skutki.

To kolejny przypadek paraliżu działań amerykańskich instytucji związany z brakiem porozumienia w sprawie federalnego budżetu na kolejny rok. Choć shutdown nie jest w USA niczym nowym, to za prezydentury Donalda Trumpa może mieć poważne konsekwencje. Sytuacja jest wykorzystywana przez republikanina do realizacji jego polityki i konfliktu z Demokratami, co oznacza chaos w działaniu rządowych instytucji. Trump za shutdown obwinia oczywiście Demokratów.

– To są zwolnienia Demokratów. To oni to powodują. My jesteśmy gotowi, by wrócić – powiedział dziennikarzom Trump. – To zależy od nich. Ktokolwiek zostanie zwolniony, będzie to przez Demokratów – dodawał w swoim specyficznym stylu.

Z kolei według Demokratów Trump chce wykorzystać shutdown do zwolnień, które mogą być niezgodne z prawem. W reakcji na jego działania Demokraci z Izby Reprezentantów wszczęli śledztwo.

Hakeem Jeffries – Przedstawiciel Demokratów i lider mniejszości w Izbie Reprezentantów, zapewnia, iż jego strona sceny politycznej jest stale gotowa do rozmów: – Zarówno Demokraci w Izbie Reprezentantów, jak i w Senacie jasno dają do zrozumienia: spotkamy się w każdej chwili, w każdym miejscu, z każdym członkiem waszej administracji – w tym z prezydentem – aby znaleźć rozwiązanie.

– jeżeli Republikanie w końcu będą gotowi usiąść i coś zrobić w sprawie opieki zdrowotnej dla amerykańskich rodzin, Demokraci będą do dyspozycji – napisał senator Chuck Schumer z Nowego Jorku.

Konsekwencje zaistniałej sytuacji może odczuć cały kraj. I wcale nie chodzi tylko o ewentualne skutki ekonomiczne czy frustracje pracowników rządowych, ale także o środowisko.

  • Czytaj także: Kongresmeni alarmują: polityka Trumpa może kosztować życie Amerykanów

Paraliż ważnej dla obywateli instytucji

Shutdown oznacza, iż pracownicy rządowi nie otrzymują wypłat. Powodem jest zakończenie roku budżetowego bez uchwalenia przez Kongres nowego budżetu na kolejny rok.

Największy ciężar shutdownu ponosi wspomniana EPA, której misją jest ochrona powietrza, wody i ziemi. W praktyce oznacza to, że niemal 90 proc. personelu EPA może zostać wysłana na przymusowe urlopy, pozostawiając agencję ze szkieletową obsadą liczącą zaledwie około 10 proc. pracowników uznanych za „niezbędnych” do ochrony życia i mienia.

EPA została utworzona w 1970 roku, kiedy prezydentem był Richard Nixon. Powodem były narastające obawy dotyczące pogarszającego się stanu środowiska naturalnego. Zasoby wodne, ziemia i atmosfera poddawane były coraz większej presji ze strony gwałtownie rozwijającej się gospodarki. Jej pierwszy szef, William D. Ruckelshaus, w swoim pierwszym przemówieniu mówił o potrzebie „etyki środowiskowej”.

– Każdy z nas musi dostrzegać swój własny związek ze środowiskiem. Każdy z nas musi oceniać wpływ własnych decyzji i działań na jakość powietrza, wody i gleby tego kraju – mówił Ruckelshaus.

Od tamtej pory instytucja skupia się na ochronie środowiska. Rządowi pracownicy dbają o to, by obywatele byli jak najmniej narażeni na skutki zanieczyszczeń powietrza, wód i gleby. Zasadniczo praca EPA polega na ustalaniu standardów dotyczących tego, co jest zdrowe dla ludzi i środowiska. Zajmuje się również przekazywaniem środków władzom stanowym i lokalnym na realizację tych standardów. jeżeli dany podmiot, np. elektrownia, nie spełnia standardów, do akcji wkracza EPA w roli swego rodzaju policjanta.

  • Czytaj także: Nowy raport administracji Trumpa. Naukowcy biją na alarm

Będzie „wolna amerykanka” w truciu środowiska

Istnieją obawy, iż obecny paraliż pracy EPA będzie miał swoje konsekwencje dla obywateli. Sytuacja może się przełożyć się m.in. na wstrzymanie wszelkich inspekcji w zakładach przemysłowych i elektrowniach. Taka sytuacja podważa zdolność Stanów Zjednoczonych do reagowania na zagrożenia dla zdrowia obywateli. Im dłużej trwa kryzys budżetowy, tym większe stają się nieodwracalne szkody dla środowiska naturalnego.

Jeremy Symons, były urzędnik EPA w administracji Billa Clintona dostrzega poważny problem odnośnie shutdownu. Powiedział, iż są oczywiste obawy, iż zamknięcie agencji spowoduje, iż „najwięksi truciciele” potraktują to jako okazję do pozbywania się toksycznych substancji bez ryzyka odpowiedzialności.

– Nikt nie będzie pociągany do odpowiedzialności za to, co wyrzuca do powietrza, którym oddychamy, i wody, którą pijemy, podczas gdy EPA jest zamknięta – powiedział Symons na łamach Associated Press.

Poprzedni shutdown zaszkodził środowisku. Trwał ponad miesiąc

Przykładem są wydarzenia z przełomu 2018 i 2019 roku, kiedy shutdown trwał 35 dni. Analiza obejmująca około 200 elektrowni węglowych wykazała, iż w trakcie przymusowych urlopów pracowników EPA emisje pyłu zawieszonego (PM) były istotnie wyższe niż w porównywalnych okresach z poprzednich lat. Średnie dzienne emisje PM wzrosły przeciętnie o około 40–60 proc. w stosunku do średniej sprzed shutdownu. Po zakończeniu paraliżu i powrocie pracowników poziom emisji spadł.

Obecny shutdown, jeżeli potrwa długo, także będzie miał wpływ na jakość powietrza w USA, przynajmniej lokalnie. Problem dotyczy nie tylko elektrowni, ale także zakładów chemicznych.

Marc Boom, były urzędnik ds. polityki EPA w administracji Bidena, powiedział, iż inspekcje w ramach programu redukcji ryzyka awarii chemicznych zostaną wstrzymane. Są one przeprowadzane na mocy ustawy o czystym powietrzu (Clean Air Act), aby upewnić się, iż zakłady odpowiednio zarządzają ryzykiem awarii chemicznych.

– Społeczności mieszkające w pobliżu tych obiektów od razu będą narażone na większe ryzyko, ponieważ prawdopodobieństwo wypadków będzie większe – powiedział Boom.

Problem może dotknąć także jakości wody pitnej. Boom zwrócił uwagę, iż infolinie EPA służące do zgłaszania problemów z wodą i innymi zanieczyszczeniami prawdopodobnie będą nieczynne.

– jeżeli pod koniec tygodnia wasza woda będzie miała nieprzyjemny smak, w EPA nie będzie nikogo, kto mógłby odebrać telefon. – Jakość wody wypływającej z kranu jest bezpośrednio związana z tym, czy EPA wypełnia swoje obowiązki – dodała Jeanne Briskin, była pracownica EPA, która przepracowała tam 40 lat i kierowała wydziałem ochrony zdrowia dzieci.

Amerykanie mają problem z zanieczyszczonym powietrzem

USA od wielu lat borykają się z zanieczyszczeniem powietrza, mimo restrykcyjnych działań EPA. Zanieczyszczenie drobnymi cząstkami stałymi PM2.5 stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego.

Badania zespołu amerykańskich naukowców opublikowane w listopadzie 2023 roku w czasopiśmie Science pokazują, jak szkodliwa jest energetyka węglowa. Okazuje się, iż emisje z elektrowni węglowych są bardziej szkodliwe niż wcześniej sądzono. Analiza wykazała, iż od 1999 do 2020 roku około 460 tys. zgonów w USA było związanych z zanieczyszczeniem powietrza pochodzącym z elektrowni węglowych.

Każda jednostkowa zmiana stężenia PM2.5 pochodzącego z elektrowni węglowych o 1 μg/mł wiązała się ze wzrostem ryzyka śmierci o 1,12 proc. Dla porównania, PM2.5 z innych źródeł zwiększało ryzyko o 0,5 proc. na każdy μg/mł. Oznacza to, iż zanieczyszczenie przez elektrownie węglowe jest ponad dwukrotnie bardziej śmiercionośne niż zanieczyszczenie z innych źródeł.

  • Czytaj także: Stany Zjednoczone zaostrzają normy jakości powietrza. „46 mld dolarów korzyści”

Zdjęcie tytułowe: Shutterstock/Framalicious

Idź do oryginalnego materiału