Rytuał przejścia. (Nie) Polityczny Kraków

2 godzin temu

Kraków uwielbia jubileusze, benefisy, pogrzeby, ingresy itp. Kolejny ingres i moment przejścia między czasami jednego biskupa, a czasami drugiego właśnie za nami. Było całkiem ciekawie.

Grudzień ma to do siebie, iż ciągle ktoś z kimś spotyka się na „opłatku”. Tak jest i w tym roku w Krakowie. Nie dziwi więc, iż ustępujący z urzędu metropolity krakowskiego arcybiskup Marek Jędraszewski uczestniczył w wielu takich wydarzeniach, podczas których żegnał się a to z seminarzystami, a to z pracownikami Uniwersytetu Papieskiego, a to z załogą naszego lotniska. Najistotniejszym był wtorkowy „opłatek” województwa małopolskiego w Operze Krakowskiej. Zjawiła się na nim spora grupa oficjeli, zarówno z ramienia obecnej władzy (bo współorganizatorem spotkania był wojewoda), jak i z ramienia opozycji (bo drugim współorganizatorem był marszałek województwa). Uroczystość stała się okazją do podziękowań władz regionalnych dla dotychczasowego arcybiskupa. Były kwiaty, ciepłe słowa, no i wyrazy uznania-bo takiego biskupa pod Wawelem nasi politycy teraz mieć nie będą.

Nie chodzi wcale o to, iż kardynał Grzegorz Ryś głośno powtarza, iż Kościół to nie miejsce na politykę. Chodzi o całokształt jego oglądu na sprawy kościelne. Zanim jeszcze Grzegorz Ryś objął urząd przy Franciszkańskiej 3, zaprosił kapłanów swojej nowej-starej diecezji na rekolekcje w Centrum Jana Pawła II w Łagiewnikach. Trzydniowemu wydarzeniu towarzyszyła codzienna nauka rekolekcjonisty poprzedzona wstępem nowego metropolity, zakończona wspólną spowiedzią i jałmużną, którą zaproponował kardynał. Nie tylko więc nie było o polityce, ale dodatkowo, było wspólne spotkanie, wezwanie do pokuty i do potrząśnięcia trzosem-co już samo w sobie jest w Kościele pewnym aktem odwagi, bo zwykle kierunek przepływu pieniędzy to kierunek do Kościoła, a nie odwrotnie. Ok. 600 księży biorących udział w wydarzeniu zebrało niecałe 100 tysięcy złotych, czyli każdy uczestnik średnio dał na tę niezwykłą „tacę” ok. 160 zł. Czy to dużo, czy mało Czytelnik oceni sam. W tym miejscu trzeba jednak podkreślić, iż Kościół reprezentowany przez kardynała Grzegorza Rysia wzywa do nawrócenia, pokuty i jałmużny, ale nie na zewnątrz, a zaczyna od siebie, a to dość niezwykłe i w sumie pokrzepiające.

Ciekawy pozostaje również obraz ingresu nowego metropolity, którego w procesji do Konfesji Świętego Stanisława poprzedzali ludzie bliscy jemu i krakowskiemu Kościołowi. Kardynałowie Dziwisz i Nycz, biskupi Zając, czy Muskus, wyglądali w Katedrze Wawelskiej, można rzec, promiennie. Z Watykanu przybyli wysoko postawieni w Kurii Rzymskiej kardynałowie Konrad Krajewski i Stanisław Ryłko. Entuzjastycznie witał nowego metropolitę dziekan wawelskiej Kapituły Katedralnej ks. Jacek Urban. W homilii nowego metropolity, oprócz wszystkiego tego co musiało w niej być, można doczytać się też paru „prztyczków” pod adresem poprzednika i Kościoła krakowskiego. Pierwszym było wypunktowanie za Świętym Pawłem wad Kościoła, m.in. jego zainteresowania sobą i niewychodzenia do ludzi. Drugim, nawiązanie do synodalności, na którą w trakcie swojego pontyfikatu stawiał papież Franciszek. Po zakończeniu ogólnokościelnego synodu o synodalności, a więc z grubsza, spotkania o tym, iż Kościół jest wspólnotą i nie zarządza nim wyłącznie jeden człowiek, Watykan zobowiązał diecezje w świecie do przeprowadzenia takich synodów u siebie. W Krakowie prace synodu diecezjalnego szły opornie, a arcybiskup Jędraszewski długo nie godził się na publikację jego ustaleń. Tymczasem, ledwie Grzegorz Ryś wszedł na Wzgórze Wawelskie, już zapowiedział synod na przełom lutego i marca. Cenzurka wystawiona poprzednikowi absolutnie nieostro (jak to wśród hierarchii kościelnej bywa), ale też bez pochwał.

Kościół Kościołem. Ma swój rytm funkcjonowania, procedury i zachowania, które od dwóch tysięcy lat nie zmieniły sensu, i pewnie jest to sekret jego ciągłego istnienia w dobrej kondycji. Spójrzmy też jednak trochę na Kraków, ów „polityczny Kraków”, tj. na to kogo z naszych polityków można było na ingresie spotkać lub nie. Nie da się tu nie uczynić porównania między ingresem arcybiskupa Jędraszewskiego ze stycznia 2017 r. i tym sobotnim. Dziewięć lat temu stalle i ławy Katedry Wawelskiej roiły się od polityków, ze szczególnym uwzględnieniem ówcześnie miłościwie panujących, m.in. prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Wówczas zakwitał nowy czas współistnienia Państwa i Kościoła, czyli mocnego zblatowania obu tych instytucji, ku zgorszeniu tych, którzy w nie wierzyli. Państwu taka relacja ani nie specjalnie pomogła, ani też zaszkodziła. Kościół natomiast stracił na niej ewidentnie. Dlatego kardynał Ryś niespecjalnie szuka przyjaciół wśród polityków i chyba to dobrze i dla niego i dla Kościoła.

Natomiast, co do polityków, to wreszcie chyba zauważyli, iż nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. W przeszłości, czy prawica, czy lewica-wszyscy stali przed ołtarzem, bo przed ołtarz chodziła większość Polaków. Na katolickie msze chodzili więc i niewierzący prezydent Kwaśniewski i protestant premier Buzek i wielu innych. Politycy Platformy Obywatelskiej w Krakowie uczynili ważnym punktem swojej kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. wizytę u kardynała Stanisława Dziwisza, politycy Prawa i Sprawiedliwości woleli Toruń i środowisko Radia Maryja. Jan Rokita stworzył choćby figurę dwóch kościołów „łagiewnickiego”-bardziej postępowego i „toruńskiego”-tego zachowawczego. Tymczasem, Kościół w Polsce nie może być postępowy, bo odcina się w ten sposób od tradycji, której częścią jest jego szczególnie ważna rola w życiu Państwa i jego mieszkańców. Odcinający się w ten sposób Kościół jako instytucja traci na różnych polach potrzebne mu zasoby. Dlatego, gdy rządzi Koalicja Obywatelska biskupi nie powinni raczej krzyczeć, iż to ruch antypolski, bo to przede wszystkim im nie przyniesie nic dobrego, ale tym bardziej nie można spodziewać się, iż biskupi będą z powodu takich rządów szczęśliwi. Podobnie, okrzyki euforii duchowieństwa na widok polityków PiS też Kościołowi zwolenników nie przyniosą, ale z pewnością wielu hierarchów ucieszy się z dobrych wyników wyborczych prawicy.

Nasi politycy chyba wreszcie to zrozumieli. Dlatego Koalicja Obywatelska przestała się już kręcić wokół Kościoła, bo kiedy to robi nie jest wiarygodna ani dla księży, ani dla elektoratu. Zysk więc z tego żaden. Przeciwnie w przypadku Prawa i Sprawiedliwości. Jego zainteresowanie Kościołem dostrzeże i duchowieństwo i prawicowy elektorat. Grzegorza Rysia możemy więc sobie nazywać postępowcem i nasi lokalni politycy z KO mogą cieszyć się z jego powrotu do Krakowa, podczas gdy lokalni politycy PiS mogą mieć zupełnie przeciwne zdanie. Sytuacja wreszcie stała się przejrzysta. Koalicja Obywatelska i Kościół to nie jest jedna bajka, dlatego podczas ingresu trudno było szukać w pierwszych rzędach prezydenta Aleksandra Miszalskiego, choćby choćby cieszył się, iż nowym metropolitą został Grzegorz Ryś. Był natomiast marszałek Łukasz Smółka z PiS, choć formacja ta prawdopodobnie nie jest rozentuzjazmowana zmianą przy Franciszkańskiej 3, ale i Kościół może przydać się Prawu i Sprawiedliwości i Prawo i Sprawiedliwość Kościołowi. W końcu, jak mówi Psalmista, „Pan Bóg miłuje prawo i sprawiedliwość”.

Niezależnie jednak od miłości Bożej, kardynał Grzegorz Ryś jest nowym metropolitą krakowskim. W homilii podczas ingresu nie tylko wytykał za Świętym Pawłem błędy Kościoła, ale podkreślił też, iż nie można koncentrować się na nich jeżeli nie chce się budować jego wspólnoty. To też ewangeliczne, jak szukanie źdźbła w oku bliźniego. A nuż widelec, w naszym jest coś większego. W tym kontekście kardynał ma rację, wspólnota jest kluczowa. Mamy większe prawo krytyki, gdy jesteśmy jej częścią. Niezależnie od tego, co będziecie Państwo świętować w tych dniach przyjmijcie więc życzenia wspólnoty, spokoju i radości. Bo we wspólnocie łatwiej o spokój i radość.

Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.

Idź do oryginalnego materiału